Rozdział 29

57.8K 2.3K 455
                                    

Gdy następnego dnia o wpół do szóstej nad ranem obok mojego ucha rozbrzmiał przeklęty odgłos znienawidzonego przeze mnie budzika, ledwie opanowałam chęć rzucenia nim o ścianę. Kładąc się spać wiedziałam, że będę miała niemały problem ze wstaniem do pracy, ale wierzyłam, że świetnie spędzony wieczór z dziewczynami zrekompensuje mi kilkugodzinny sen. Jakże się myliłam.

Świadomość, że tego dnia będę musiała spotkać się z Ashtonem wcale nie pomagała mi zwlec się z łóżka, a jeszcze bardziej pogarszała moje samopoczucie. Z głośnym jękiem, zerwałam z siebie kołdrę i z trudem doczłapałam do łazienki, przecierając zmęczone oczy. Dzień się jeszcze nie zaczął, a ja już wiedziałam, że będzie długi i nudny.

Przemyłam twarz chłodną wodą, zrobiłam lekki makijaż i rozczesałam lekko skołtunione po śnie włosy. Wchodząc do szafy wnękowej nastawiałam się na założenie na siebie czegoś niecodziennego i wyjątkowo eleganckiego. Pomarańczowa pasiasta sukienka, którą wybrałam lekko opinała moje ciało, ale nie wydawała się zbyt ekstrawagancka, a krótka, czarna marynarka sprawiała, że wyglądałam jak prawdziwa profesjonalna sekretarka. Dopełnieniem mojej kreacji była para czarnych butów na wysokim obcasie. Rzucając ostatnie spojrzenie w stronę lustra, chwyciłam torebkę i wyszłam z apartamentu.

Nie miałam bladego pojęcia, jakim cudem od piątkowego popołudnia na moim, zawalonym już i tak biurku, na nowo uformowała się niemała sterta dokumentów i teczek. Przypominając sobie jak to ja uwielbiam poniedziałki, zaczęłam powoli przegrzebywać się przez stos papierów biurowych i kartotek. Wiedziałam, że gdyby ktoś zapytał Ashtona jak sprawuję się jako jego sekretarka, nie miałby on żadnych skrupułów, by odpowiedzieć, że jestem beznadziejna, nieodpowiedzialna i leniwa. Muszę przyznać, że w pewnym sensie bym się z tym zgodziła. Gdy jeszcze żyliśmy w zgodzie i świetnie się dogadywaliśmy, bez zarzutu wypełniałam obowiązki osobistej sekretarki. Ale od kiedy nasze stosunki się pogorszyły, a ja zaczęłam go unikać, nie pojawiłam się na żadnym ze spotkań biznesowych i olałam wszystkie raporty, które mieliśmy razem omówić.

Ku mojemu zdziwieniu kilka godzin, które spędziłam głównie na przeglądaniu, sortowaniu i edytowaniu dokumentów zleciało mi w oka mgnieniu, a gdy zegar wybił godzinę dwunastą żwawym krokiem zamierzałam w stronę stołówki. Nie miałam ochoty na nic konkretnego, więc podeszłam prosto pod automat do kawy. Jeśli zamierzałam siedzieć do późna w pracy, jedynym czego potrzebowałam było właśnie to.

Wzięłam gorący kubeczek w obydwie dłonie i rozglądnęłam się po stołówce, próbując namierzyć wzrokiem schowanych gdzieś Neenę i Liama. Gdy już miałam zamiar odpuścić swoje poszukiwania, kątem oka zauważyłam ich siedzących razem na uboczu z dala od reszty pracowników. Z oddali potrafiłam dostrzec ich roześmiane twarze i złączone ręce, co tylko utwierdziło mnie w fakcie, że powinnam odejść i pozwolić im pobyć sam na sam. Nie zdążyłam jednak zrobić nawet kroku w stronę wyjścia ze stołówki, gdy Neena mnie zawołała, prawdopodobnie zauważając wcześniej, że czaję się obok automatu.

   - Wybaczcie. Nie chciałam wam przeszkadzać. - Podeszłam do nich, uśmiechając się przepraszająco.

   - Nie przeszkadzasz - odpowiedział Liam, wskazując dłonią na drugi koniec sofy. Usiadłam za stołem i wzięłam łyk kawy, z zazdrością przyglądając się uśmiechniętej Neenie i Liamowi obejmującemu ją ramieniem. Nie potrafiłam powstrzymać smutku ogarniającego moje serce, gdy obserwowałam dwójkę ludzi wpatrujących się w siebie jak gdyby zapomnieli o bożym świecie. Im dłużej siedziałam obok nich, tym silniejsze miałam przeczucie, że rujnuję ich wspólną chwilę.

   - Lepiej już pójdę - oznajmiłam, stwierdzając, że to najlepsza pora na powrót do biura. Oboje byli tak pochłonięci rozmową, że nawet nie zauważyli, że odeszłam. Wywracając oczami, ruszyłam w stronę swojego gabinetu i zajęłam stanowisko za biurkiem.

Something Inside PL ✔️️ [ tłumaczenie PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz