Później wszystko działo się niebywale szybko. Nauczyciel skończył odczytywanie listy i w końcu dotarł do Kooka. Szatyn jak w transie podszedł do biurka, kiedy profesor go poprosił i wygłosił tą podstawową formułkę:
-Cześć! Jestem Jeon Jeongguk i od dziś będę się tutaj uczyć. Mam nadzieję, że się polubimy.
Stał, ignorując te wszystkie ciekawskie spojrzenia i mało dyskretne szepty. Parę osób nawet się nikle uśmiechnęło, ale on czekał tylko na reakcję tej jednej persony.
Taehyung zerknął na niego na samym początku, ale kiedy zauważył, że młodszy również na niego patrzy, natychmiast przeniósł wzrok i już więcej nie odważył się odwrócić głowy, jakby ignorował obecność szatyna. Czy aby na pewno go poznał?
Jeon uznał, że ten krótki kontakt wzrokowy wystarczył im obydwu.
Kiedy siedemnastolatek wrócił do ławki, przez resztę lekcji wodził wzrokiem po uczniach. Kilka osób odwracało się czasami w jego stronę, inni chichotali pod nosem. Tae natomiast tylko siedział i tępo wpatrywał się w ławkę. Jungkook nie bardzo rozumiał jego zachowanie, ale postanowił to zignorować i podejść do niego na przerwie.
Kiedy dzwonek skończył dzwonić, praktycznie cała klasa obległa nowego. Siedział w ławce lekko zdezorientowany i patrzył pytająco na sztab ludzi przed nim. Nawet przez ten tłum widział Taehyunga, który wciąż się nie ruszył i tylko raz smutno spojrzał na wianiuszek ludzi "jego chłopaka".
Czemu szatyn miałby z nim rozmawiać, kiedy mógł mieć znajomych i być lubianym? Kontakty z Tae tylko zniszczyłyby jego opinię, której blondyn nie zamierzał mu odbierać.
Uczniowie zadawali młodszemu pytania, a on próbował zbywać ich krótkimi odpowiedziami, wciąż zerkając na samotnego chłopca. Umilkł całkowicie, kiedy zbliżyło się do niego dwóch innych chłopaków. Cóż, Kim nie wydawał się być zbytnio zadowolony z ich towarzystwa. W końcu ktoś w tłumie przy nim zauważył, że przygląda się osiemnastolatkowi. Nastolatkowie spojrzeli po sobie i po chwili odezwała się jedna z dziewczyn:
-Jeśli chcesz mieć tutaj życie, lepiej się z nim nie zadawaj.
Na te słowa Jeon z oburzeniem spojrzał w oczy uczennicy. Trochę się speszyła, ale kontynuowała wypowiedź.
-Każdy, z kim się przyjaźnił, prędzej czy później lądował w szpitalu. Odpuść go sobie.
Szatyn nie mógł uwierzyć, że to wszystko z powodu orientacji nastolatka. W tym momencie przypomniały mu się wszystkie historie, które opowiadał mu Tae. Skarcił się za to, że bywały momenty, kiedy najzwyczajniej w świecie blondynowi nie wierzył. Powinien go wspierać, a tym czasem przez ostatni tydzień miał go gdzieś.
Najgorszy chłopak świata - nawet, jeśli tylko w żartach.
Krew w jego żyłach zagotowała się w momencie, kiedy Kim został wręcz wyszarpany z klasy przez dwóch osiłków. Dostrzegł również łzy w oczach chłopca i nie myśląc, poderwał się z ławki, zostawiając zdezorientowane towarzystwo. Teraz go nie obchodzili. Musiał pomóc Tae.
Wybiegł na korytarz, ale nigdzie nie widział osób, które spowodowały jego wybuch. Usłyszał jednak cichy krzyk z lewej strony, więc momentalnie pomknął w stronę źródła dźwięku. Znalazł się na końcu korytarza, gdzie był jedynie składzik, ale to właśnie z tego pomieszczenia dotarł do jego uszu głośny trzask. Nie zastanawiając się, otworzył drzwi i stanął w progu.
Widok jaki zastał, spowodował nieokiełznaną wściekłość i chęć zabicia niektórych osób w jego otoczeniu.
Na starym biurku leżał Taehyung, którego spodnie wraz z bokserkami były opuszczone do kostek, a nagie pośladki tonęły we wszechogarniającej czerwieni, spowodowanej uderzeniem. Jeden z nastolatków stał nad blondynem i trzymał rękę uniesioną, szykując się do kolejnego zamachnięcia. Drugi z nich zaś stał i obserwował całe zajście z niemałym rozbawieniem. Taehyung był cały zapłakany i trząsł się, co było dla Kooka sygnałem do działania. Nie chciał jednak wyjść na zdesperowanego chłopaczka. Musiał pokazać tym idiotom, kto tu rządził.
-Ej- prychnął głośno, a wzrok obydwu chłopaków skierował się na niego.
-Co? Zgubiłeś się, czy chcesz dołączyć?- idealnie, nie docenili go, a o to chodziło szatynowi. Wszedł do pomieszczenia, co wyraźnie zaskoczyło agresorów.
-Zostawcie go i spieprzajcie- odparł groźnie Jungkook, a entuzjazm jednego z ich wyraźnie opadł.
-Nie będzie mi jakiś dzieciak mówił, co mam robić- burknął ten uderzający i spróbował zamachnąć się kolejny raz. Jeon dopiero teraz zauważył w jego ręce skórzany pasek. W kilka sekund znalazł się przy nim i z całej siły, jaką udało mu się zebrać, uderzył w jego twarz.
Chłopaka aż odepchnęło, przez co wpadł na ścianę i osunął się na ziemię. Drugi był już dostatecznie przerażony i z każdą sekundą wydawał się stać bliżej drzwi.
-Macie trzy sekundy żeby się wynieść, bo wyrwę wasze kutasy i wsadzę wam je w dupę- warknął Jeon, co przyniosło natychmiastowe efekty.
Dwójka oprawców zaczęła nieporadnie pędzić w stronę drzwi. Ten, którego uderzył, przewracał się kilkakrotnie, ale ostatecznie dotarł do wyjścia. Kook zaśmiał się jedynie, widząc beznadziejne próby wstania.
W pomieszczeniu został tylko on i poturbowany Tae. Szloch nastolatka wciąż cicho rozbrzmiewał w pokoju. Momentalnie znalazł się przy nim i delikatnie ubrał mu spodnie, powtarzając, że jest już dobrze. Podniósł powoli Kima, który nie stawiał żadnego oporu i zaprowadził go pod ścianę. Oboje zsunęli się na ziemię, a blondyn natychmiast przyległ do boku Jeona i zaczął płakać bardziej.
Młodszy przytulił go i pogłaskał po głowie. Czuł się winny. Może i wcześniej nie mógł mu pomóc, ale obiecał sobie i całemu światu, że już więcej nie pozwoli skrzywdzić tego chłopaczka.
Przypomniało mu się, kiedy to on sam znosił takie katusze. Wtedy Seokjin był przy nim, tak jak Jeon przy starszym teraz.
Ale Kook nie był Jinem. Nie obróciłby nigdy życia tego biedactwa w jeszcze większe piekło. Był pewien, że zapewni mu to, czego sam nie doświadczył. Nawet, jeśli nie jako chłopak, będzie przyjacielem.
-Przepraszam, Tae- jęknął po chwili ciszy, a blondyn spojrzał na niego czerwonymi oczkami.
-Niby za co, Kookie?- zapytał łamiącym się głosem. Jeon przytulił go jeszcze bardziej, omal samemu się nie rozpłakując.
-Za wszystko.
-Głupi jesteś- odpowiedział, a po tym cicho zachichotał. Siedemnastolatek poczuł dziwną ulgę i wsłuchał się w ten krótki dźwięk.
Wydał mu się absurdalny w tej sytuacji, ale cieszył go.
Stał się znacznie spokojniejszy. Taehyung go nie odtrącił. Siedzieli wtuleni w siebie, ignorując nawet dzwonek, obwieszczający następną lekcję.
Blondyn zaczął się uspokajać. Nie mówili, gdyż żaden nie widział sensu w rozmowie. Tae potrzebował jedynie ciszy i bliskości, a Jungkook dawał mu obydwie rzeczy.
Teraz ważna była kolejna rzecz - co z ich relacją?
Skoro będą widywać się w szkole i możliwe, że też poza nią, czy żart wciąż obowiązuje?
To zabawne, iż ta myśl naszła ich w tym samym czasie. Obydwoje jednak bali się spytać. Obawiali się zniszczenia tej sytuacji, jak i stosunków między nimi. Dotychczas traktowali się jak para, ale nie mieli kontaktu fizycznego. Więc co dalej?
-Kocham cię, Kookie- szepnął Tae, który już w ogóle nie płakał, a jedynie leżał na ramieniu młodszego. Jeon w odpowiedzi przytulił Kima jeszcze bardziej i złożył szybki pocałunek na jego głowie.
I nawet, jeśli słowa te były kłamstwem, obydwaj chcieli je usłyszeć.
YOU ARE READING
This is joke; vkook
FanfictionTen żart poszedł za daleko, a oni nie byli w stanie dostrzec, że wymarzoną rzeczywistością była ich zakłamana gra. Gatunek: fluff, angst, smut ship: vkook, yoonmin, namjin notowania: #155 w Fanfiction (20170120) © inseonah | 201...