-Czemu nie ma go dziś w szkole?!- wydarł się Tae, kiedy połączenie tylko się zaczęło.
Średnio go obchodziło to, iż trwają zajęcia, a on zwolnił się na rzekomą wizytę w toalecie. Kilka pierwszych lekcji dał radę wysiedzieć, ale filmik jak i jego własne myśli nie dawały mu spokoju, więc mało dyskretnie wyszedł z placówki i opuścił plac szkolny.
-Dzień dobry również, Taehyung- odparł spokojnie chłopak po drugiej stronie. Sam jego głos wydał się blondynowi irytujący, a co dopiero cała jego osoba.- Skąd mam wiedzieć, czemu go nie było?
Osiemnastolatek jęknął przeciągle i rozejrzał się nerwowo. Nie wiedział, gdzie powinien pójść i szukać nastolatka. Musiał z nim porozmawiać w trybie teraz-natychmiast, a tamten mu tego nie ułatwiał, tym bardziej, że jego nieobecność w szkole tylko podsycała niepokój, który zdążył ogarnąć Kima. Od wczoraj był strasznie nerwowy, a przyczyną nie był tylko ten pieprzony film, ale i słowa Seokjina. Jungkook u niego był, a ta myśl nie pozwalała Taehyungowi uspokoić się nawet na chwilę.
-Bo wczoraj u ciebie był, kretynie!- wysyczał do słuchawki, starając się nie wydzierać jak szaleniec. Pomimo wczesnej pory, po parku błąkało się już wielu ludzi, więc takie zachowanie nie wchodziło w grę.
-Dobrze powiedziane, był- odparł Jin, a w młodszym się zagotowało. Jak to? Czy on sugeruje, że...
-Co? To gdzie on jest?!- prawie pisnął, a jego umysł zaczął snuć coraz mroczniejsze scenariusze. Musiał się ogarnąć.
-Rano wybył. Moja pomoc ci się nie przyda- skwitował go starszy i zakończył połączenie. Taehyung pełen frustracji, schował urządzenie i przyśpieszył. Nie wiedział, gdzie Kook mógłby być, ani gdzie mieszkał ten cały Seokjin, więc ruszył do swojego mieszkania. Było wcześnie, a to znaczyło, że dom był pusty. Na jego szczęście mama pracowała do późna, więc jego wagary pozostały tajemnicą.
Był roztrzęsiony. Sceny, które nieubłaganie wracały w jego pamięci, tylko podsycały niepokój i chęć wykrzyczenia całej tej bezsilności. Po kilku minutach stał przed swoją furtką. Jakież było jego zdziwienie, gdy pod drzwiami dostrzegł skulonego szatyna.
Serce gwałtownie przyśpieszyło, a nogi same rwały się do biegu. Jedynie ułamek sekundy zajęło mu znalezienie się przy chłopaku. Wydawało się, że śpi, ale ciche łkanie i drżące ciało rozwiewały to złudzenie. Taehyung szybko otworzył drzwi i przerzucił sobie ramie wyższego przez plecy, delikatnie podciągając go do góry. Na szczęście szatyn także się ruszył, co ułatwiło sprawę. Kiedy weszli do środka, chłopak od razu zaczął rozważać, czy to dobry pomysł, by zmuszać Jeona do wchodzenia po schodach. Spojrzał na opuszczoną głowę szatyna i schylił się tak, by spojrzeć mu w twarz. Widok opuchniętych oczu i drgających warg powodował, iż serce Kima wręcz pękało. Młodszy nic nie mówił, jedynie pociągał czasem nosem.
-Kookie, dasz radę wejść na górę?- zapytał cicho Tae, a tamten tylko niemrawo kiwnął głową.
Siedemnastolatek wciąż drżał, a Kim dopiero teraz zauważył, że był w zwykłej koszulce z krótkim rękawem, a to raczej nie był odpowiedni strój, gdyż na zewnątrz było dosyć zimno. Kiedy już pokonali schody, blondyn posadził nastolatka na swoim łóżku i od razu przykrył go kocem. Nie wiedział co mógłby jeszcze zrobić, a milczenie młodszego było dobijające. Wolałby wiedzieć cokolwiek. Usiadł obok Jeona, a ten oparł się o niego. Dokładnie jak dnia wczorajszego, ale tym razem nie płakał. Żadne słowo, westchnięcie, szept - nic. Jego zmarznięte usteczka były zaciśnięte, a wzrok utkwił gdzieś w przestrzeni.
Myśli Kima wręcz krzyczały, a pytania, które kolejno pojawiały się w jego głowie, próbował zagłuszyć i skupić jedynie na chłopaku. Nie powinien go teraz przesłuchiwać. Przecież sam Jungkook powiedział mu, że nie chce, by o tym wiedział. Czyżby się wstydził? Przecież to on został skrzywdzony i jedynymi osobami, które powinien zżerać wstyd, byli jego oprawcy. Taehyung nie rozumiał zachowania młodszego, ale mimo to starał się go wspierać. W końcu nie wiedział, co zrobił mu Seokjin, a stan Kooka był naprawdę dziwny.
Co, jeśli faktycznie go skrzywdził? Blondyn czuł się źle z tym, że nijak nie mógł mu pomoc. Nieświadomie zaczął głaskać chłodny policzek wyższego. Z zamyślenia wyrwał go chłopak, który od dłuższej chwili wpatrywał się w niego pytająco.
Kim chciał odsunąć rękę, zupełnie jakby się oparzył, ale palce Jungkooka, które mocno zacisnęły się na jego nadgarstku, zatrzymały go. Tym razem to on wlepił nierozumne spojrzenie w szatyna. Blondyn zastanawiał się, co siedzi w tej małej główce. Ciemne oczy młodszego wciąż były utkwione w twarzy tego drugiego, a Tae mógłby dać rękę sobie uciąć, że siedemnastolatek na ułamek sekundy przygryzł wargę.
Zaczynał czuć się nieswojo, a usteczka młodszego stały się głównym obiektem zainteresowania. Osiemnastolatek złapał ramiona chłopaka i pchnął go na plecy, a sam podparł się rękami tak, żeby być centralnie nad nim.
Jeon, może gdyby nie szok, jaki go ogarnął, zaśmiałby się na podobieństwo tej sytuacji do tej, która miała miejsce wczoraj u Jina. Próbował się odezwać, ale tak jak wcześniej, nie udawało się. Głos uwiązł mu w gardle, a usta pozostały lekko rozchylone.
Dlaczego mając nad sobą Taehyunga, nie czuł tego samego strachu i niepewności, które towarzyszyły każdemu spotkaniu z Seokjinem? Wszystko było tak łudząco podobne, ale żadne z odczuć się nie pokrywały. Teraz odczuwał przyjemne ciepło na całym ciele i szybsze bicie serca. To, co robił młodszy Kim, było w dziwny sposób przyjemne, jednak nie wiedział, czemu starszy zachowywał się właśnie tak. Przecież widział film, prawda? Dlaczego się nim nie brzydzi? To, co zrobił było straszne i jak Jin nie raz mu mówił - nikt nie będzie go chciał. Tyle lat w to wierzył i być może to było przyczyną jego przywiązania do bruneta. Może bał się odrzucenia i samotności? Więc dlaczego Tae był coraz bliżej jego twarzy, a oddychanie stawało się coraz trudniejsze?
Poczuł na swoich wargach te drugiego i nagle nic nie miało znaczenia. Świat ograniczył się do tego jednego pomieszczenia, a może i nawet do tej milimetrowej przerwy między ich ustami. Starszy jakby czekał, aż Kook go odepchnie lub zrobi cokolwiek, ale młodszy jedynie leżał i błagał w myślach o kontynuację.
Taehyung nie widząc sprzeciwu, poruszył wargami niepewnie i po chwili dołożył ruchy języka. Zwilżył zaschnięte wargi szatyna, niemo prosząc o dostęp. Młodszy bez żadnych oporów mu go dał i równie chętnie zgodził się na ten taniec, o który prosił mięsień starszego. Całość było przepełniona ich wspólnymi, chowanymi dotąd uczuciami.
Może i Kim robił to, by uspokoić młodszego i pozwolić mu zapomnieć o Seokjinie, ale gdzieś w głębi cieszył się, kiedy młodszy zaczął oddawać pocałunki. Ręce siedemnastolatka zaciskały się na koszulce blondyna, a pocałunek stawał się mocniejszy i mniej niepewny.
Po jakimś czasie Taehyung zaczął się odsuwać, choć doskonale widział, że żaden z nich nie chciał tego kończyć. Osiemnastolatek chciał podnieść się na rękach, ale nie pozwolono mu na to, gdyż szatyn z sporą siłą przyciągnął go z powrotem. Przygryzł opuchniętą wargę Tae, a tamten cichutko jęknął, jakby bojąc się dopuścić do takiej reakcji. Mniejszy również nie szczędził Kookowi doznań. Zatracali się w tej pieszczocie, a nastolatek, tak jak planował Kim, całkowicie wyparł Seokjina z głowy.
Niestety każdy miał świadomość, że czeka ich poważna rozmowa, a odwlekanie jej nic nie da.
Odsunęli się od siebie, zrywając stróżkę śliny, która dotychczas łączyła ich usta i obdarzyli się rónie niepewnymi spojrzeniami.

YOU ARE READING
This is joke; vkook
FanfictionTen żart poszedł za daleko, a oni nie byli w stanie dostrzec, że wymarzoną rzeczywistością była ich zakłamana gra. Gatunek: fluff, angst, smut ship: vkook, yoonmin, namjin notowania: #155 w Fanfiction (20170120) © inseonah | 201...