.18

1.1K 217 31
                                        

— Jimin znowu jest rozwiązaniem problemów, zabawne — zażartował Taehyung, kiedy dotarli w odpowiednie miejsce.

Było niezwykle wcześnie, ale ustalili, iż odbiorą chłopaka, który wręcz wprosił się z wizytą. Nie chciał jednak noclegu u żadnego z nich, co było lekkim zaskoczeniem, ale nie mieli zamiaru marudzić.

— Tym razem to jego pokręceni znajomi — odparł Jungkook, siadając na peronowej ławeczce, gdyż pobudka o tej porze i to w weekend była katorgą dla siedemnastolatka. Odchylił głowę i zamknął oczy. Kim spojrzał na niego, przechylając głowę. To był naprawdę przyjemny widok, a blondyn mógłby widzieć go co rano.

Na miejscu byli przed czasem, więc nie ominęło ich dodatkowe czekanie. Po dziesięciu minutach bezczynności, pociąg zatrzymał się, a na peronie pojawił się roześmiany rudzielec. Obydwoje odetchnęli z ulgą, choć mieli świadomość, że teraz czeka ich wizyta u tego całego Yoongiego. Okazuje się, iż jest on w tej samej szkole co Tae. Co dziwne, osiemnastolatek kompletnie nie kojarzył jego osoby i był niezmiernie ciekawy o kogo chodzi. W końcu Jimin zauważył swoich przyjaciół i szybko do nich podszedł. 

Natychmiast przytulił jasnowłosego, a Jungkook jedynie cicho prychnął, co nie umknęło uwadze Taehyunga. Ten jednak udawał, że nic nie słyszał i jedynie nieśmiało oddał uścisk. Jeon poczuł niezwykłą irytację i machinalnie podniósł się z ławki, stając obok Parka. To działanie spowodowało, iż Jimin zwrócił swój wzrok na niego i od razu puścił Kima, wtulając się w Jungkooka. 

Tym razem to Tae poczuł jakąś dziwną niewyjaśnioną chęć oderwania tej dwójki od siebie. Czy to nie głupie?

— Dawno się nie widzieliśmy, Kookie — powiedział słodko Park i zarzucił swoje ramie na szyję szatyna.— To co? Idziemy?

Rudowłosy poprawił plecak i dostając potwierdzenie w postaci skinięcia głowy od obojga - ruszył. Spacer nie był przesadnie długi, ale niektórym wydawał się niczym wieczność. Szli wzdłuż tych mrocznych uliczek, które Jeon zauważył już w dniu swojego przyjazdu. 

Ciemne zakamarki zionące niebezpieczeństwem. Szatyn zastanawiał się kto ma odwagę przechodzić obok nich, a tym bardziej skręcać prosto w opustoszałe ulice. Istnieje szansa, że naoglądał się zbyt wielu filmów. Ewentualnie zwyczajnie ma złe wspomnienia z takimi miejscami. 

Jego życie naprawdę drastycznie się zmieniło, a on nie miał pojęcia dlaczego. Nigdy nikomu nie wadził. Minęli kolejną z uliczek, a w głowie Jungkooka pojawiło się nagle pewne wspomnienie. 


***


Dzień był zwyczajny. Czasy gimnazjalne nie były jakoś wybornie interesujące, a przynajmniej nie przed pewną dziwną rozmową, którą odbył z Namjoonem. Starszy był wyraźnie zdenerwowany kiedy skończyli, co Jeona lekko zaniepokoiło.  Lekcje się skończyły, a on musiał wracać do domu. Zaczynała się zima, a to powodowało drastyczne skrócenie się dnia. 

Jęknął tylko, kiedy wychodząc na zewnątrz, owiał go chłodny wiatr, powodując dreszcze. Dmuchnął ciepłym powietrzem w ręce, na które naciągnął rękawy. Dawało to chwilowe złudzenie ciepła, cóż - lepsze to niż nic.

Szedł jak zwykle, gdy w końcu dotarł do uliczki, której używał jako skrótu. Samochody nie mogły tam wjechać, a całość wyglądała niepokojąco. Tego dnia wieczór przyszedł dosyć szybko, przez co czternastolatek miał wątpliwości co do pójścia tą drogą.

Ostatecznie wygrało lenistwo i możliwość bycia w domu kilka minut szybciej. Wszedł pomiędzy budynki, mrużąc oczy, nie widząc za wiele w nieoświetlonym przejściu. Poruszał się ostrożnie, ale przyśpieszał z każdym podejrzanym dźwiękiem.

Kiedy nareszcie był blisko wyjścia, zza budynku wyszedł jakiś chłopak. Miał szare włosy i nijaki wyraz twarzy. Oczywiście zmieniło się to, gdy dostrzegł przestraszonego szatyna. Na to od razu się uśmiechnął i ruszył w jego stronę. Jungkook automatycznie zaczął się cofać, jednak trafił na ścianę, co tak minimalnie odcięło mu drogę ucieczki. 

— Jeongguk, czyż nie? — zapytał tamten, stając przed roztrzęsionym nastolatkiem. Wyglądał na kilka lat starszego, a to nie wróżyło nic dobrego. Co jeśli to jeden z tych chuliganów? Młodszy bał się, bezskutecznie chcąc to ukryć. Kiwnął jedynie głową, chcąc potwierdzić przypuszczenia wyższego, który teraz był tylko kilka centymetrów przed nim.— To przez ciebie Nam wpadł w taki kanał, co nie?

Jungkook nie bardzo wiedział o co mu chodzi. Jaki znowu kanał? Wyrwał się z zamyślenia, gdy chłopak gwałtownie uderzył dłonią w ścianę, tuż obok jego głowy. Oddech stał się płytszy, a on rozbieganym wzrokiem szukał ratunku dookoła.

— J-ja n-nie w-wiem o co ch-chodzi — wydukał, kuląc się gdy wyższy ponownie uderzył w mur za nim. Ściana była chropowata, więc szatyn zastanawiał się, jakim cudem jeszcze nie uszkodził sobie tej ręki. To trochę idiotyczne rozmyślać się nad czymś takim, kiedy ma się przed nosem prawdopodobnego agresora. Kto wie, czy ściana nie zamieni się za chwilę w twarz młodszego?

— Doskonale wiesz — prychnął szarowłosy, a jego pięść trafiła tym razem w brzuch mniejszego. Chłopak pochylił się, natychmiast łapiąc za zranioną okolicę i zgiął się wpół. Byłby osunął się na ziemie, jednak czyjeś palce zacisnęły się na jego ramieniu, co zmusiło go do wyprostowania się. Wraz z tym uderzył tyłem głowy o mur, a nic nie zapowiadało tego, że na tym się skończy.— Doprawdy, nie wiem czemu aż tak go to boli.

Tym razem kopnął czternastolatka, a tamten syknął z bólu, nie pozwalając łzom wypłynąć. Nie powinien ryczeć. Bał się jednak, gdyż kilku znajomych Namjoona już miał okazję poznać i większość spotkań kończył z podbitym okiem, albo innymi skaleczeniami. Dlaczego ci wszyscy ludzie tak się uwzięli? On jedynie powiedział prawdę, nie wiedząc, że odmawianie Kimowi nie kończy się dobrze.

— Yoongi? Ty też? — usłyszeli trzeci głos i odwrócili się w stronę, z której dobiegał. Stał tam czarnowłosy chłopak, prawdopodobnie w wieku tego, który dotychczas bił Jungkooka. Najmłodszy spojrzał na niego z nadzieją, ale miał również obawy, że ten jedynie pomoże swojemu koledze.

— Jasne, ty to się cieszysz, Seokjin — burknął szarowłosy, a brunet podszedł do niego i popchnął w stronę wyjścia z uliczki. Jeon usiadł na ziemi obserwując jak przez chwilę się szarpią, ale ostatecznie tamten odpuścił, a drugi wrócił wzrokiem na wystraszonego nastolatka. Kucnął przed chłopakiem i delikatnie starł łzę, która spłynęła samotnie po policzku mniejszego.

— W porządku?


***


Wtedy też Seokjin po raz pierwszy pomógł Jeonowi. Wydawał się mu bohaterem. Do czasu.

Tak minęła szatynowi droga do domu przyjaciela Jimina. Z zamyślenia wyrwał go Taehyung, który szturchnął go, gdy stanęli pod drzwiami. Drzwi otworzyły się, a zza nich wyjrzał czarnowłosy chłopak. Zlustrował całą ich trójkę wzrokiem, jednak kiedy trafił na Parka, natychmiast otworzył wejście i rozłożył ramiona. Rudowłosy podbiegł szybko i przytulił chłopaka. Tae i Kook obserwowali całe zajście ze zdziwieniem wymalowanym na twarzach. Rzucali sobie pytające spojrzenia, jednak żaden nie wiedział o co chodzi. Kiedy jednak Jimin dostał buziaka od wyższego, chyba każdy już domyślił się o co chodzi.

Jungkook jednak skupił się na twarzy czarnowłosego. 

Yoongi - Min Yoongi - chłopak, który kiedyś go pobił. Świetnie.

This is joke; vkookWhere stories live. Discover now