.13

1.2K 266 60
                                    

-Hej, Tae- odezwał się w końcu Jeon, przerywając ciszę, która zawisła między nimi.- Czemu to zrobiłeś?

Pytanie było dobre, tyle, że Kim sam nie wiedział. Głównym powodem była chęć odwiedzenia myśli młodszego od tego Seokjina, ale im dłużej się nad tym zastanawiał, tym więcej przyczyn widział. Sam szatyn działał na niego jakoś dziwnie, a poza tym - jako jego "chłopak", mógł to zrobić. Może było to również desperacją, spowodowaną tym nieustannym milczeniem młodszego? Może.

-Jungkookie, kochasz go?- zapytał pewien powagi i spojrzał smutno na szatyna. Nastolatek dopiero po chwili zrozumiał, o kim mówił Kim. Z jednej strony chciał zaprzeczyć całym sobą, ale z drugiej pojawiały się te dziwne wątpliwości i słowa, które Jin w jego głowie powtarzał przy każdej okazji. Beznadziejny, żałosny, obrzydliwy - taki był dla wszystkich, którzy mieli okazję widzieć ten felerny film. Najgorsze jest to, że był pijany tak bardzo, iż nawet nie pamiętał, kto go nagrał i czyj głos rozbrzmiewał już w pierwszych sekundach wideo.

Taehyung przyglądał się wyczekująco chłopakowi, ale sam już doskonale znał odpowiedź. Podobno milczenie to potwierdzenie, huh? Jednakże nie w takiej sytuacji.

-Czyli, że nie- odpowiedział sam sobie, a Jeon spojrzał na niego zaskoczony. Smutny wyraz twarzy Tae zmienił się pod wpływem nikłego uśmieszku, który nagle pojawił się na tej uroczej buźce.

-Dlaczego tak uważasz?- dopytał wyraźnie zainteresowany ciemnowłosy. Kim przewrócił oczami i położył się obok niego. Starszy zaczął nerwowo bawić się swoimi palcami i od czasu do czasu zerknął na szatyna, który nieustannie wlepiał w niego ciemne oczka, kryjące wiele pytań i tajemnic.

-Zastanawiasz się, nie powinieneś- wytłumaczył osiemnastolatek, a wyższy tylko przekręcił się na lewy bok, nie przestając patrzeć na chłopaka, którego policzki pokrywał delikatny róż. Całkiem urocze.

-Dlaczego?- zadał ponownie to samo pytanie, a blondyn zaśmiał się cicho i złączył ich spojrzenia. Chociaż oczy Kima były ciemne, to ta cała ciemność wydawała się być dziwnie przyjazna i rozlewała się dookoła, dając poczucie bezpieczeństwa. Zakrywała cały świat i jego problemy, by tylko ta jedna osoba patrząca w te perełki, mogła czuć to wszystko.

-Przy miłości nie ma "nie wiem". Kochasz, albo nie, a jeśli tak, to odpowiedziałbyś od razu- powiedział spokojnie Kim, przyglądając się reakcji młodszego. Ten z niemałym zaciekawieniem patrzył na niego, starając się zrozumieć to co mówił starszy, a mówił on bardzo mądre rzeczy, których wcześniej Kook nie był świadomy.

Jasnowłosy miał rację. Powinno się być pewnym miłości do drugiej osoby, więc nie mógł czuć jej do Jina. Jednakże swoich uczuć do Tae też określić nie mógł, więc pewnie również by nie odpowiedział. To znaczy, że go nie kocha? Skoro to nie dziwne szczęście na widok jego uśmiechu, przyśpieszone bicie serca, kiedy czuł jego dotyk, przyjemne dreszcze, gdy tylko ich ciała się stykały, gorąc przy najmniejszym otarciu dłoni i teraz jeszcze ten pocałunek - to nie wiedział, czym miłość mogłaby być. Cóż, faktem niestety było to, iż żartowali i żaden nie był pewien, czy te rozmowy i gesty coś oznaczają.

Czy jeśli się całowali, mogą uznać to za swój pierwszy pocałunek? Czy wspólne wyjścia powinni nazywać randkami, a te wyznania, które padały niebywale często, miały jakieś znaczenie? Czy myślenie o sobie i nazywanie tego drugiego po cichu swoim było ważne? Czyżby nie zauważyli, kiedy skończyli żartować, a te igraszki i dziecinne wygłupy faktycznie zaczęły wzbudzać w nich emocje i realne uczucia? Ich serca wybijały dziwną, dynamiczną melodię, która przepełniona była przyśpieszonymi taktami, kiedy tylko znaleźli się obok siebie. Nawet teraz - leżąc jedynie i rozmawiając, czuli się dziwnie. Niby dobrze, ale jednak między nimi krążyło zbyt wiele niewyjaśnionych spraw i pytań, które tak beznadziejnie każdy chciał zadać, ale bał się. Obawiali się odtrącenia i utraty tego drugiego. Dlatego też milczeli, bo cisza wydawała się najlepszym wyjściem.

-A czym jest miłość, Taehyung?- zapytał ciekawsko młodszy i przysunął się bliżej chłopaka. Ich ciała dzieliły milimetry. Wzajemne ciepło było kojące, a dotychczas drżące ciało Jungkooka, ogarnął przyjemny dreszcz, gdy opuszki starszego delikatnie sunęły po jego ramieniu.

-Hm, to trudne pytanie, wiesz?- odparł Kim i oparł swoją głowę o tą młodszego.- Miłość to wtedy, kiedy boisz się o drugą osobę, gdy myśl, że może jej grozić niebezpieczeństwo, jest bardziej bolesna niż cokolwiek. Słowa tej osoby są dla ciebie priorytetem. Chciałbyś zrobić wszystko żeby się uśmiechała, a jej szczęście jest twoim szczęściem.

Tae wymieniał tak jeszcze przez długi czas, nie będąc nawet świadomym, że opisuje wszystkie sytuacje, które przeżył z Jeonem podczas ich znajomości. Wciąż pamiętał to dziwne skręcanie w żołądku, kiedy pierwszy raz rozmawiał z Jungkookiem. Dosyć zabawnie wspominał to, jak sam siebie próbował przekonać, że taka znajomość mu nie zaszkodzi, że powinien kontynuować tę rozmowę i poznać chłopaka, który chciał żartować w tak dziecinny sposób. Kiedy dostał zdjęcia Jeona, naprawdę poczuł dziwny gorąc. Wtedy nie był pewny, dlaczego oddychanie było takie ciężkie, a jego usta nie mogły wykrzesać żadnych słów, odpowiednich, by opisać chłopaka.

Osiemnastolatek jednak nic nie wspomniał o rzeczywistej sytuacji, gdyż nie wiedział, jaka jest perspektywa drugiego. Co, jeśli młodszy nie czuje tego samego? Mógł się wygłupić przed kimś, na kim zależało mu obecnie najbardziej, o kogo martwił się każdej nocy przed snem. Jednak Jeon nie odrzucił go, kiedy się całowali. Czy to coś znaczy? Może młodszy miał podobnie? Tego mógł się jedynie domyślać.

Teraz kwestią było pomóc Kookowi. Wiedział, iż sam niewiele zdziała, gdyż prześladowca siedemnastolatka prawdopodobnie ma swoje znajomości i mógłby zafundować nastolatkowi więcej problemów, a tego nie chcieli. Musiał wymyślić coś, co nie zaszkodzi młodszemu i pozwoli mu się uwolnić z tego toksycznego "związku". W końcu ustalili już, że Jungkook na pewno go nie kocha, co dało Taehyungowi minimalną nadzieję.

Cały swój wywód opuszkami palców rysował po ręce szatyna. Jeongguk czuł przyjemne dreszcze i po jakimś czasie położył głowę na kocu, jedynie obserwował ruchy dłoni starszego. Jego przyjemny głos brzmiał teraz jak najlepsza kołysanka, choć wcale nie miał zamiaru zasypiać. Głowa blondyna wciąż była oparta o tę jego. Nagle Kim poruszył się, a Kook spojrzał na niego jak wyrwany z transu.

-Miłość jest wtedy- zaczął po chwili przerwy mniejszy, a swoją chudą dłoń wsunął pod tą szatyna.- Kiedy łapiecie się za ręce- kontynuował, a jego chude palce znalazły się pomiędzy palcami drugiego- I pasują do siebie tak, jakby stworzono je po to, by były złączone- mówił wciąż Taehyung, a oczy Jungkooka rozszerzyły się, kiedy osiemnastolatek zacisnął swoją rączkę. Poczuł nagłe ciepło i niewytłumaczalną radość, gdy kciuk chłopaka pogładził skórę na jego dłoni, którą również ścisnął.- I nie chcesz jej puszczać już nigdy- dokończył Kim, a Jeon faktycznie miał ochotę tak leżeć w tym łóżku, trzymając się za ręce już zawsze.

This is joke; vkookWhere stories live. Discover now