Brunet cofnął się bardziej, a drzwi wolno sunęły do przodu. Namjoon postawił kilka kroków w przód, przekraczając jednocześnie próg mieszkania. Spojrzał ponownie na przerażonego chłopaka, widząc w jego oczach panikę.
Bał się jego? Może chodziło o odpowiedzialność, która pomimo iż wisiała nad jego głową cały czas, dopiero teraz zerwała się, spadając i obezwładniając człowieka? Wszystkie winy, które dotąd niknęły w chęci zemsty, na raz wystąpiły przed szereg, ukazując błędność tak wielu decyzji. A wyborów, nawet jeżeli złych, nie sposób cofnąć. Każdy dawał mu możliwość zawrócenia, zaprzestania brnięcia coraz głębiej w to szaleństwo.
Tak wiele szans, tak wiele możliwości, a wszystkie zmarnowane i zamglone dużo silniejszymi pragnieniami. Chęć zadania bólu, skrzywdzenia, zmuszenia kogoś do znoszenia tego samego co samemu się znosiło, a nawet czegoś gorszego. Więc z jakiej racji ktoś taki ma żyć, nie będąc świadomym jawiącej się w oddali kary? Choć wydaje się, że Seokjin zauważył swój błąd, kiedy to owa kara zapukała do jego drzwi, stając przed nim i obserwując jego bezradność z wyższością.
— Czy pan Kim Seokjin? — zapytał beznamiętnie Namjoon, wiedząc, że dobre pierwsze wrażenie mógł odhaczyć i kontynuować swoją niewinną prowokację.
— T-to ja — wydukał niepewnie brunet, a Jungkook wraz z Tae stanęli w przejściu, obserwując co wymyślił starszy. Szatyn pomimo wszystko nie czuł satysfakcji z strachu Jina. Przecież nie był jak on, stać go na więcej niż idiotyczną zemstę, która to właśnie doprowadziła ich do tego miejsca.
— Przyznaje się pan do zarzucanych sobie czynów? — odezwał się ponownie Namjoon, a brunet jedynie przełknął ślinę. Dlaczego tym razem kłamstwo nie mogło przejść mu przez gardło?
Będąc na przegranej pozycji, mając świadomość tego co zrobił i widząc, że wszystkie wyjścia dla niego zostały zamknięte, czy wciąż opłacało mu się grać? Dlaczego dostrzegł w oczach Namjoona iskierkę nadziei, jakby liczył, że starszy nie skłamie? Czy jeśli potwierdzi, jego kara byłaby mniejsza? Spojrzał na Jeona, który chyba także oczekiwał, że podda się i pozwoli wszystkiemu się skończyć. Był zmęczony. Obydwoje byli. Nawet jeśliby chciał - Joona nie mógł oszukać.
Przecież go kochał.
— Tak — wydusił w końcu, czując się jeszcze gorzej. Zarejestrował tylko jak Nam z ulgą wypuszcza powietrze, a kąciki jego ust dźwigają się minimalnie ku górze. Nie rozumiał tej reakcji, ale jego myśli były zajęte czymś innym. Co teraz?
Jaką karę przyjdzie mu przyjąć? Co musiałby zrobić, by móc wymazać swoje błędy i przewinienia? Namjoon spojrzał na najmłodszego, który obecnie wbijał wzrok w przestrzeń, a myślami z pewnością był daleko stąd.
— Jungkook, mam go aresztować? — zapytał policjant z pełną powagą. Może i zakochał się w Jinie, ale nie mógł naginać przepisów. No chyba, że sam poszkodowany tego chce.
— Po prostu usuń te zdjęcia i filmy. Nic ponadto. Rób z nim co chcesz, ale to wszystko ma zniknąć — wypalił Jeon, a dwie pary oczu natychmiast spoczęły na jego osobie. Taehyung nie wierzył w to co słyszał, a Jin wydawał się jeszcze bardziej zszokowany. Kiedy już pogodził się z swoim losem, chłopak, któremu tak okropnie namieszał w życiu - wybaczył mu? Szatyn posłał najstarszemu blady uśmiech. Seokjin rzucił tylko nieme "dziękuję" i znów spojrzał na Namjoona. Zignorował fakt, że w jego oczach zaczęły zbierać się łzy i starał się nie pokazywać słabości. Wciąż nie wiedział co planuje miłość jego życia.
Jungkook złapał rękę Tae i w trybie natychmiastowym opuścił mieszkanie Jina. Chciał już zostawić to wszystko i zapomnieć o tych okropnościach.
Miłość ogłupiała ludzi, a on to wiedział. Może dlatego odpuścił?
— Skąd miałeś te filmy, które ostatnio udostępniłeś? — powiedział już łagodniej Nam, kiedy został w pomieszczeniu sam na sam z brunetem. Jin spojrzał na niego zaszklonymi oczami i pociągnął nosem.
— Od Hoseoka. Tylko on jeszcze je ma — wytłumaczył i wzdrygnął się czując dłoń młodszego na ramieniu, gdyż nawet nie zauważył kiedy osunął się na ziemię, a Namjoon kucnął obok, ścierając jego łzy. Czym on zasłużył na dobre zakończenie?
— Usuń to z internetu, a później pojedziemy zabrać jego kopię — te słowa wywołały u Seokjina dziwne uczucie. Czemu Namjoon go dotykał? Przecież brzydził się jego zachowaniem. Więc dlaczego? — Tęskniłem.
Po tych słowach Jin już nie mógł powstrzymywać łez i zaczął płakać, wtulając się w chłopaka przed nim. Wszystko było tak nierealne, a jednak się działo.
***
— Jungkook! — krzyknął Tae, wyrywając swój nadgarstek z uścisku młodszego, kiedy ten zdążył wyszarpać go na zewnątrz budynku. Szatyn zatrzymał się i odwrócił do niższego. Kim widział, że jego oczy są załzawione, a cały chłopak wydawał się niezwykle zmarnowany i zmęczony.— Czemu mu odpuszczasz?
Siedemnastolatek uśmiechnął się słabo i westchnął. Spojrzał w niebo, ignorując zdezorientowanego blondyna.
— Skoro nawet Jimin doczekał się swojego "happy end'u", dlaczego Jin miałby nie mieć szans na własny? — odpowiedział spokojnie, zamykając powieki, czując zimne powietrze na skórze.— Już mi wystarczy.
Kim chciał się jeszcze z nim wykłócać, ale widział, że niewiele wskóra. Jego kochanie było za dobre.
— Dlaczego nie chcesz żeby dostał karę za to co ci zrobił? Przecież mogłeś przez te wszystkie lata żyć normalnie — powiedział tym razem spokojniej blondyn, będąc świadomym jak bezsensowne były jego słowa. W końcu nie ważne, czy Jin dostałby karę pieniężną, poszedł do więzienia, czy musiał robić coś innego. Nic z tego nie zwróci Jungkookowi zmarnowanych chwil i życia. Przecież gdyby młodszy nie musiał się przeprowadzać tak często, z pewnością nie trafiłby do szkoły Tae i może nigdy nie zadzwoniłby do niego. Skoro tak - może to wszystko miało tak być?
Jeon uchylił powieki, kątem oka patrząc na Taehyunga, który widocznie rozważał powiedzenie jeszcze czegoś.
— On cię skrzywdził, Jungkookie — dodał mniejszy prawie szeptem, a szatyn tylko stanął całkowicie przodem do chłopaka i spojrzał na niego z uśmiechem.
— Więc mnie ulecz — powiedział prawie natychmiast, a usta blondyna pozostały lekko rozchylone. Uleczyć? O co młodszemu mogło chodzić? — Pokaż mi prawdziwą miłość, Taehyungie. Skoro Seokjin był moim piekłem, ty stań się moim niebem.
— J-ja nie w-wiem czy potrafię — wyjąkał Tae. Taka była prawda - nie wiedział, czy był w stanie pomóc Kookowi, po tym wszystkim co przeżył. On jeden mógł to zrobić? Młodszy podszedł kilka kroków bliżej i złapał twarz mniejszego w obie ręce.
Jeszcze raz spojrzał w rozbiegane tęczówki Kima, po czym pocałował go. Mozolnie ocierał swoje wargi o te jasnowłosego, a Taehyung nie pozostawał mu dłużny. Jego dłonie złapały nadgarstki wyższego, a usta powoli się poruszyły. Język starszego otarł się o wargę szatyna, zapraszając go tym samym do zabawy. Pocałunek był słodki i pełen uczuć jakimi ta dwójka się darzyła. Powieki mimowolnie opadły, a ich ciała zbliżyły się bardziej.
W końcu oderwali się od siebie, choć wciąż obejmowali siebie nawzajem. Tae ukrył swoje zaróżowione policzki, wtulając twarz w klatkę piersiową Jungkooka, a ten tylko pogładził jasne kosmyki, które łaskotały jego twarz.
— Wierzę, że potrafisz, Tae — powiedział, opierając policzek o główkę mniejszego. Po tym wszystkim - oni także zasługują na swoje szczęśliwe zakończenie, prawda?
__________________________
pragnę wszem i wobec ogłosić, iż jest to przedostatni rozdział "This is joke" :"3

YOU ARE READING
This is joke; vkook
FanfictionTen żart poszedł za daleko, a oni nie byli w stanie dostrzec, że wymarzoną rzeczywistością była ich zakłamana gra. Gatunek: fluff, angst, smut ship: vkook, yoonmin, namjin notowania: #155 w Fanfiction (20170120) © inseonah | 201...