Rozdział 1

1.3K 74 12
                                    

Siedziałem w sterylnej szpitalnej sali wpatrzony w nieruchomą postać leżącą na łóżku. Jej sylwetka była tak drobna, że momentami zdawało mi się, że może zaraz zniknąć. Całe ciało nastolatki było bardzo wychudzone po ponad dwuletniej śpiączce. Wiedziałem jednak, że i ja wyglądam podobnie. Moje własne ciało było równie wychudzone i z łatwością mogłem policzyć wszystkie swoje żebra. Twarz miała zapadnięte policzki i oczy, które w tamtym momencie były zapewne opuchnięte od płaczu. Czarne włosy, teraz sięgające ramion i oczy w tym samym kolorze były matowe, pozbawione blasku i życia.

Pomimo dwóch miesięcy od mojego przebudzenia się nie przybrałem na wadze. Po prostu nie mogłem wmusić w siebie nawet odrobiny jedzenia... Nie gdy oni dalej się nie obudzili.

Minęły dokładnie dwa miesiące i trzy dni odkąd śmiertelna gra Sword Art Online dobiegła końca. Niestety kilka tysięcy japończyków nie zdołało w niej przetrwać. Jednak nie tylko oni nie powrócili do realnego świata. Dokładnie 476 osób wciąż leżało nieprzytomnych w szpitalach. Wśród nich znaleźli się wszyscy moi bliscy z SAO... Ból przeszył moje serce na myśl o wszystkich przyjaciołach i ukochanej, którzy wciąż nie odzyskali swoich żyć.

Przez ostatnie miesiące wielokrotnie zastanawiałem się dlaczego tak się stało...

Nie byłem, zresztą jedynym, który zadawał sobie to pytanie. Na nie i wiele innych pytań jak chociażby w jaki sposób doszło do zakończenia SAO, odpowiedzi szukali ludzie, którzy przez ten cały czas próbowali nas uwolnić z latającego zamku Aincrad. Na ich nieszczęście wszystkie dane o tamtych wydarzeniach przepadły. Nie było również nikogo kto mógłby udzielić odpowiedzi na te pytania. Wszyscy gracze z frontu wciąż pogrążeni byli w śpiączkach. To głównie z nich składała się liczba osób nieprzytomnych. Tak więc nie pozostał nikt, kto mógłby wyjaśnić co się stało, nikt oprócz mnie...

Ja jednak milczałem.

Nie powiedziałem nic więcej poza tym czego już dowiedzieli się od pozostałych ocalałych. Osoby, które przez ten cały czas starały się nas uwolnić wiedziały tylko, że gra z niewiadomych przyczyn została zakończona na siedemdziesiątym piątym piętrze.

Spojrzałem na twarz Asuny pragnąc aby w końcu otworzyła oczy. Nie pamiętałem ile godzin spędzałem na siedzeniu u jej boku w nadziei, że w końcu się obudzi. Każdego dnia odwiedzałem ją i resztę przyjaciół. Z każdym mijanym dniem jednak moja nadzieja na to iż kiedykolwiek odzyskają przytomność malała.

Poczułem jak łzy na nowo zaczynają spływać po moich policzkach. Szloch wstrząsnął moim ciałem. Ujmując dłoń ukochanej ostrożnie uniosłem ją do swojego policzka i wtuliłem się w nią.

- Błagam... Proszę... - Szloch nie pozwalał mi ułożyć zdania. Czując totalną bezradność ostrożnie ułożyłem jej dłoń na materacu i sam położyłem na nim swoją głowę. Nie próbowałem już w ogóle walczyć z rozpaczą w swoim wnętrzu i pozwoliłem jej wypłynąć płacząc aż zabrakło mi sił.

Nie wiem ile czasu spędziłem w tej pozycji, czy były to minuty czy może już godziny. Uniosłem głowę dopiero gdy zabrakło mi już łez a gardło bolało niemiłosiernie od szlochu. Przez chwilę patrzyłem jeszcze na Asunę zanim z rezygnacją podniosłem się ze swojego miejsca na niewygodnym drewnianym krześle i ze zwieszonymi ramionami skierowałem do wyjścia.

W momencie, gdy miałem już nacisnąć klamkę drzwi otworzyły się bezdźwięcznie i stanąłem twarzą w twarz z rodzicami nastolatki. Shozo i Kyoko Yuuki wyglądali z zewnątrz jak zwykli ludzie biznesu. Nienaganne stroje i fryzury a na dodatek zawsze obojętna twarz. Ja jednak dokładnie zdawałem sobie sprawę, że to wszystko jest tylko maską mającą na celu ukrycie ich cierpienia. Doskonale pamiętałem moment, w którym po raz pierwszy ich ujrzałem. Po tym jak udało mi się namówić Kikuokę, który był jednym z członków Wydziału Wirtualnego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, które to właśnie zajmowało się incydentem SAO.

W momencie, gdy po raz pierwszy przekroczyłem próg tej sali zastałem rodziców Asuny pochylonych nad nią i płaczących. Podejrzewałem, że właśnie wtedy zaczęło do nich docierać, że ich córka mimo ukończenia gry się nie obudzi. Stałem w drzwiach i patrzyłem na parę przytulającą się przy łóżku dziewczyny nie wiedząc co zrobić. Gdy zauważył mnie ojciec mojej ukochanej na jego twarzy wyczytałem wtedy zdumienie. Nie dziwiłem się temu wcale, sam zapewne byłbym zaskoczony widząc chłopaka wyglądającego jak chodzący trup stojącego w szpitalnej sali mojej córki.

Wiele czasu zajęło mi wytłumaczenie kim jestem i co łączyło mnie z ich córką, nie zdradzając przy tym zbyt wiele o wydarzeniach z komnaty bossa na siedemdziesiątym piątym piętrze ani o samym sobie. Wiele dni zajęło mi również przekonanie ich aby bez przeszkód pozwolili mi na odwiedzanie Asuny...

- Widzę, że dziś też tutaj jesteś. - Cichy spokojny głos Kyoko Yuuki rozległ się w pomieszczeniu przerywając ciszę. - Jestem pewna, że ona ucieszyłaby się na twój widok...

- Ja... - Ból przeszył moje serce.

Shozo spojrzał na mnie a w jego oczach dostrzegłem współczucie. Położył jedną z swoich dłoni na moim ramieniu chcąc mi zapewne dodać otuchy.

- Musimy wierzyć Kirigaya-kun. Tylko to możemy teraz zrobić.

Bezgłośnie skinąłem głową po czym nawet się nie żegnając szybko opuściłem pomieszczenie. Będąc już daleko od sali, w której leżała moja ukochana oparłem się o ścianę i na nowo pozwoliłem łzom spływać mi po policzkach.




Tak więc mamy pierwszy rozdział tego opowiadania. Mam nadzieję, że się spodobał. Początek może nie za wesoły, ale mam nadzieję, że to Was nie zniechęci.

Następny pojawi się za tydzień.

Pozdrawiam

AsunaQ1295

SAO: RothardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz