Coraz częściej musiałem zapuszczać się do miasta. Za każdym razem coraz bardziej ryzykując, że zostanę złapany. Nie miałem jednak wyboru i tak właśnie noc za nocą przemierzałem mroczne uliczki zostawiając po sobie tylko wspomnienie o napotkanych graczach.
Tej nocy nie było inaczej. Siedząc na skraju dachu obserwowałem mężczyznę pośpiesznie przemierzającego uliczkę. Nie zwlekając ani chwili zeskoczyłem na ziemię i dobyłem miecza. Nie miałem najmniejszego zamiaru dać graczowi nawet cienia nadziei na ratunek. Rzucając się do ataku pomyślałem o powodach, dla których to robię... To dodało mi sił i z wprawą nabytą przez cały mój czas pobytu w tym świecie zabiłem go.
W momencie, gdy jego ciało zaczęło rozsypywać się na drobne kawałki ciszę przeciął głośny krzyk.
- NIE!
Zaskoczony zamarłem. Doskonale znałem ten głos i wiedziałem, że powinienem jak najszybciej uciec z tego miejsca. Nie byłem jeszcze gotowy. Nie mogłem jeszcze tego zrobić. Mimowolnie powoli odwróciłem się i spojrzałem w miejsce, z którego dobiegał krzyk.
Stała tam, a razem z nią wszyscy moi przyjaciele, którzy teraz patrzyli na mnie z nienawiścią.
Nie potrafiłem uwierzyć w to co widzę więc po prostu patrzyłem na nich czując jak serce ściska mi się ze smutku. Wszyscy wyglądali zupełnie tak jak ich zapamiętałem z Aincradu, ale ja wiedziałem, że ich prawdziwe ciała są w opłakanym stanie. Doskonale wiedziałem, że dla ich własnego dobra powinienem jak najszybciej uwolnić ich z tego przeklętego świata. Byłem jednak tchórzem, który bał się podnieść miecz przeciw bliskim nawet jeśli to było dla ich dobra. Nie chciałem aby patrzyli na mnie ze strachem i rezygnacją w momencie gdy pasek ich zdrowia skurczy się do zera.
- Nie... Nie... - Po policzkach Asuny zaczęły płynąć łzy. - Dlaczego?! Po co to robisz?! Przecież... Przecież jesteśmy już tak blisko. Tak blisko aby dokończyć to co on zaczął... – Na moich oczach osunęła się na ziemię zupełnie jak gdy nie miała już na nic sił. Serce ścisnęło mi się z bólu na widok ukochanej dziewczyny w takim stanie.
Wiedziałem, że powinienem jak najszybciej uciec i skryć się w jakimś bezpiecznym miejscu, ale nie potrafiłem ruszyć się nawet o milimetr. Moje nogi były jak wrośnięte w ziemię, niezdolne się od niej oderwać. Właśnie w tym momencie, moi bliscy jakby otrząsnęli się z szoku a na ich twarzach pojawił się gniew i rządza zemsty. Wszyscy dobyli broni i wymierzyli je we mnie. Doskonale wiedziałem, że ze wszystkimi nie mam najmniejszych szans, ale na ucieczkę było już za późno.
Przyjąłem postawę i w ostatniej chwili zablokowałem cios Kleina, który z dziką siłą nacierał na mnie raz za razem. Lisbeth, Silica oraz Agil dołączyli do niego i już po kilku sekundach z wielkim wysiłkiem broniłem się przed przyjaciółmi pragnącymi wtedy mojej śmierci. Z każdą mijającą chwilą byłem coraz bardziej zmęczony i więcej ataków dosięgało mojego ciała. Kątem oka ciągle obserwowałem kurczący się pasek mojego zdrowia.
Nagle silny atak Agila wytrącił mnie z równowagi i z głuchym łoskotem upadłem na ziemię. Z rosnącym strachem patrzyłem na grupę stojącą nade mną z wyrazem tryumfu na twarzach. Byłem pewien, że już za chwilę zginę z ręki jednego z nich, ale już drugi raz dzisiaj usłyszałem jej krzyk.
- Przestańcie! - Asuna zbliżała się do nas pośpiesznie. - Jeśli go zabijecie nie będziecie lepsi od niego, po za tym nie wiemy kim jest i co stanie się jeśli zginie.
- Jak to co się stanie?! Jego mózg zostanie usmażony! - Klein machnął swoją kataną niebezpiecznie blisko mego ciała.
- Skąd masz tą pewność? Nie wiemy, czy nie jest on czasem zaawansowanym potworem, lub sztuczną inteligencją a jeśli tak w rzeczywistości jest to zabicie go nic nam nie da... - Kasztanowowłosa usilnie starała się przekonać innych, ale ja widziałem że nie do końca się jej to udaje. Na ich twarzach wciąż malował się gniew, i zwątpienie.
- Ech... Zgoda. - Agil podrapał się po swojej łysej głowie i spojrzał na Asunę, a w jego spojrzeniu pojawiła się delikatność. - Zabierzemy go do więzienia tam nie będzie stanowił zagrożenia a i może uda nam się czegoś o nim dowiedzieć.
Gdy odebrali mi broń i unieruchomili ręce za plecami poczułem ulgę i jednocześnie przejmujący strach. Idąc pomiędzy Kleinem a Agilem opuściłem głowę zastanawiając się co powinienem zrobić. Czas mijał nieubłaganie i ja nie mogłem siedzieć bezczynnie w więzieniu.
CZYTASZ
SAO: Rothard
FanfictionMinęły dwa miesiące od momętu zakończenia gry Sword Art Online. Niestety nie wszyscy gracze wrócili do swoich bliskich. Część z nich mimo iż przeżyła incydent SAO wciąż leży nieprzytomna w szpitalnych salach. Do osób, które nie zbudziły się po ukońc...