Nie myliłem się i w momencie, w którym odliczanie dobiegło końca mój telefon zaczął dzwonić. Numer był zastrzeżony, ale ja nie miałem wątpliwości kto próbuje się ze mną skontaktować. Przed oczami zaczęły migać mi twarze moich bliskich i ludzi, których znałem z widzenia a walczyli oni na froncie. Na koniec ujrzałem twarz ukochanej dziewczyny... Najpierw widziałem jej roześmianą twarz z czasu, który spędzaliśmy w naszym małym leśnym domku a później jej bladą wychudzoną twarz, nieruchomą postać leżącą na szpitalnym łóżku.
Odwróciłem głowę i spojrzałem na jedyny monitor widoczny z uliczki, w której się znajdowałem. Nie zwlekając już ani chwili dłużej przesunąłem palcem po ekranie odbierając połączenie. Cały czas patrząc na połowicznie zasłoniętą twarz mężczyzny przyłożyłem urządzenie do ucha.
- Zgoda. – Od razu powiedziałem to co oboje wiedzieliśmy, że powiem. Z głośników w mieście dobiegł mnie mój mocno zmodyfikowany głos. Dziękowałem w duchu, że to zrobił i moi bliscy nie dowiedzą się jeszcze prawdy.
- Proszę, proszę nie zapytasz nawet co konkretnie będziesz musiał zrobić? – Kpiący głos mężczyzny rozwścieczał mnie coraz bardziej. – Nie będziesz żądał abym wypuścił tych ludzi? Nie będziesz mi groził? Zawiodłem się na tobie... Kirito.
- Oboje wiemy, że nie ma to najmniejszego sensu. Powiedz mi po prostu co muszę zrobić aby ich uwolnić? – Starałem się ze wszystkich sił aby mój głos nie zadrżał pod wpływem targających mną emocji.
- Uwolnić może ich tylko jedno... Śmierć. – Poczułem jak gniew rozsadza mnie od środka. Już miałem wygarnąć mu co myślę gdy ten odezwał się znowu. – Od ciebie jednak zależeć będzie co się z nimi stanie po tym jak zginą. Jeśli zabije ich przeciwnik z mojego świata lub inny gracz to ich umysły zostaną zniszczone, ale jeśli ty to zrobisz zostaną automatycznie wylogowani.
Miałem mętlik w głowie myśl, że aby uwolnić moich bliskich i wszystkich innych graczy będę musiał ich najzwyczajniej w świecie zabić była okropna. Świadomość, że oni wszyscy będą myśleć, że to ich koniec i to będzie moja wina...
- Skąd mogę wiedzieć, że mówisz prawdę? Jaką mam pewność, że gdy już ich pokonam obudzą się w szpitalnych salach?
- Żadnej. Masz tylko moje słowo Kirito-kun. Daję ci trzy dni na zalogowanie się do gry. Wszystkie potrzebne ci rzeczy zostaną dostarczone do szpitala, w którym leży większość graczy. Jeśli nie zalogujesz się w przeciągu tych trzech dni już nigdy nie będziesz mógł tego zrobić a wszyscy twoi bliscy zginą... - Nie dając mi czasu na odpowiedź mężczyzna rozłączył się a moment później zniknął również z miejskich ekranów.
Przez chwilę stałem jeszcze niczym słup soli trawiąc słowa oprawcy Asuny i reszty moich przyjaciół. Nagle dotarło do mnie jednak to co się stało i co to tak naprawdę oznacza. Przed oczami stanęła mi postać mojej ukochanej na szpitalnym łóżku odłączanej właśnie od aparatury. Doskonale wiedziałem, że w stanie w jakim jest jej ciało każda chwila bez pomocy urządzeń jest dla niej śmiertelnie niebezpieczna. Nie wahając się ani dłużej co sił zacząłem biec do pobliskiego szpitala. Wiedziałem, że sam ryzykuję zdrowiem wysilając tak swoje słabe ciało, ale w tamtym momencie mało mnie to obchodziło. Liczyło się tylko to aby znaleźć się przy NIEJ.
Wpadłem do szpitala nawet nie zawracając sobie głowy formalnościami. Nie chcąc tracić ani chwili dłużej dopadłem do lady w recepcji przepychając się między ludźmi. Od razu rozgorączkowanym głosem poprosiłem o kartę upoważniającą mnie do wejścia do sali ukochanej. Niemalże wyrywając ją z dłoni recepcjonistki popędziłem do wind i wjechałem na siedemnaste piętro. Drżącymi dłońmi przesunąłem kartę przez czytnik z boku drzwi i wszedłem do środka.
Rodzice Asuny siedzieli przy jej łóżku trzymając jej blade, kruche dłonie. Obok stał lekarz, który upewniał się, że aparatura jest odpowiednio podłączona i ściszonym głosem mówił coś państwu Yuuki. Zrozumiałem, że i oni musieli widzieć audycję tajemniczego mężczyzny i nie odłączyli swojej córki. Ulga, która zalała moje ciało była tak ogromna, że niemalże zwaliła mnie z nóg.
- Kirigaya-kun – Ojciec mojej ukochanej spojrzał na mnie a w jego oczach po raz pierwszy od dawna dostrzegłem nadzieję. - Ona jeszcze ma szansę... Może... Może już niedługo się obudzi...
- Tak. - Spojrzałem na twarz nastolatki, której oddałem całe swoje serce. W tamtym momencie wiedziałem już, że muszę zrobić wszystko aby wyciągnąć ją z tamtego świata jak najszybciej. Nie będzie to łatwe, tego byłem pewien, ale nie mogłem się poddać. - Na pewno się obudzi.
To tyle na dziś. Mam nadzieję, że rozdział się spodobał. Przepraszam za wszystkie ewentualne błędy.
Do następnego
AsunaQ1295
CZYTASZ
SAO: Rothard
FanfictionMinęły dwa miesiące od momętu zakończenia gry Sword Art Online. Niestety nie wszyscy gracze wrócili do swoich bliskich. Część z nich mimo iż przeżyła incydent SAO wciąż leży nieprzytomna w szpitalnych salach. Do osób, które nie zbudziły się po ukońc...