Rozdział 2

4.4K 171 10
                                    

-Nie martw się, będzie dobrze. - mama przerwała moje rozmyślania o... niczym.

-Wiem. - odparłam za wszelką cenę próbując ją zbyć. 

Spojrzała na mnie z wyrzutem.

-Patrz na drogę. - powiedziałam znudzonym głosem. Właśnie jechałyśmy do lekarza, ginekologa. Mama oczywiście wpadła do łazienki od razu jak usłyszała łupnięcie spowodowane moim omdleniem. Zauważyła test w mojej ręce. Owszem, nie mogła w to uwierzyć tak jak i ja, ale nie krzyczała, ani o dziwo nie była wielce rozdrażniona w przeciwieństwie do mnie. Im więcej przy mnie robiła z kompletnej troski, tym bardziej ja się irytowałam. Zachowywała się jakbym była porcelanową filiżanką i mogła się w każdym momencie stłuc. Strasznie to denerwowało, szczególnie przy tym moim indywidualizmie.

-Już jesteśmy na miejscu - oznajmiła wychodząc z samochodu.

Ja też otworzyłam drzwiczki i wypadłam z samochodu. Jak to ja miałam w zwyczaju nogi zaplątały się o siebie i upadłam na chodnik.

-O Boże! Dziecko, nic ci nie jest? - zawołała mama podnosząc mnie z ziemi.

-Wszystko okay. - mruknęłam stojąc już na nogach. Ruszyłam przodem, chociaż w sumie nie wiedziałam, z której strony się wchodzi. Odwróciłam się czekając na kobietę. Stała cały czas w tamtym miejscu, jakby dopiero docierało do niej, że jestem kilka metrów dalej. Po chwili ruszyła za mną. 

Szłyśmy krok w krok, aż ukazały się nam szklane drzwi, a nad nimi napis dużymi niebieskimi literami napis "Matthew Brown - ginekolog". Weszłyśmy do budynku i zaczęła się wędrówka na czwarte piętro. Nie rozumiem, czemu jest to tak wysoko i jak kobiety w zaawansowanej ciąży to przechodzą.

-Dzień dobry. - usłyszałam basowy męski głos gdy weszłyśmy do gabinetu. Wydobywał się on z wysokiego mężczyzny o patykowatej posturze. - Nazywam się Matthew Brown. Pani to pewnie Lena Jones. - zwrócił się do mnie z szerokim uśmiechem. Przytaknęłam głową. Byłam dość wysoka jak na swój wiek, ale na tego faceta musiałam patrzeć z w górę. 

Matthew przywitał się z mamą i omówił z nią całą sprawę. Niespecjalnie ich słuchałam, raczej rozglądałam się po pokoju i co chwilę wyglądałam przez okno. W pewnym momencie zauważyłam znajomą ciemną czuprynę. Podeszłam do okna i przyjrzałam się osobie idącej chodnikiem. Tak, to była Rose. Rose to moja najlepsza przyjaciółka. Miałam ogromną ochotę otworzyć okno, lub choć zapukać, aby dać jej jakoś o sobie znać, lecz wtedy podszedł do niej jakiś chłopak. Przytuliła go na przywitanie i pocałowała. Patrzyłam na to wszystko rozszerzonymi oczami, ponieważ ona nigdy nie mówiła mi, że kogoś sobie znalazła, a zawsze mówimy sobie o wszystkim. Powłócząc nogami z powrotem poszłam usiąść na krześle.

Brown zrobił serię zabiegów. Wszystko dokładnie przekalkulował i zaczął rozmowę z moją matką. Chwilę później usiadłam obok mamy, aby wysłuchać wyników badania.

-Stwierdzam, że jest to trzymiesięczny płód. - powiedział - Twój chłopak o tym wie? - zapytał się zwracając do mnie.

-Ja nie mam chłopaka. - odpowiedziałam.

-W takim razie kolega? 

-Yhymm, ja... jeszcze nie współżyłam. - powiedziałam lekko skrępowana.

Lekarz zrobił duże oczy, lecz jego ton głosu nadal był taki sam:

-Jesteś pewna, że trzy miesiące temu nic nie było?

Wytężyłam swój umysł w celu przypomnienia sobie co robiłam trzy miesiące temu. Teraz jest początek marca. Miałam już przecząco pokręcić głową, kiedy w moim umyśle zapaliła się czerwona lampka. Dokładnie trzy miesiące temu był sylwester, na imprezie byłam u Rose, na noc zostało pięciu chłopaków...

-O Boże... - szepnęłam do siebie. Nic nie pamiętam z tej nocy. Ostatni obraz z tamtego momentu, to stolik zawalony butelkami po alkoholu. Koledzy Rose mieli już ponad 18 lat, ale my również trochę się napiłyśmy. Najwidoczniej już nie myślałam gdy to się stało. Ja nawet nie pamiętam z kim to zrobiłam!

Załamana złapałam się za głowę. Zaalarmowana mama od razu do mnie podbiegła pytając się, czy aby na pewno nic mi nie jest. Odpowiedziałam przecząco. Chciałam już zostać sama i rozpaczać nad tym co ja najlepszego narobiłam. Byłam taka głupia, że nieumyślnie wypiłam z nimi. Nie powiedziałam nikomu o zabawie u przyjaciółki. Wiedziałyśmy o tym tylko my, parę koleżanek, które były tam razem z nami i chłopcy. Co oni mogli mi podać do tych drinków?

Podnosząc głowę, lecz unikając wzroku matki i Browna oznajmiłam, że chcę już wracać do domu. Nikt oczywiście mi się nie sprzeciwił. Jadąc już samochodem postanowiłam, że odnajdę ojca MOJEGO dziecka i zabiję go własnymi rękami za to, co zrobił.

_________________________________________________

Jeżeli spodobał ci się rozdział, to zostaw komentarz, albo chociażby zagłosuj. Dla ciebie to tylko kilka słów, albo jedno kliknięcie, a dla mnie to ogromna radość i chęć pisania następnej części. Dzięki za przeczytanie i zapraszam do pozostałych moich książek między innymi "Obrazu, który straszy" ;)

Gdzie Jest TataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz