Rozdział 15

2.4K 100 9
                                    

Siedziałam na łóżku wpatrując się nieobecnym wzrokiem w ścianę. Mam iść do Rose, czy zostawić ją w spokoju. Rozsądek walczył z chęcią rozmowy z dziewczyną. Dlaczego to takie trudne? Kilka tygodni temu poszłabym do niej bez żadnego namysłu. Ale teraz? Wszystko się zmieniło. Jej nastawienie do mnie obróciło się o 180 stopni. Chyba, że jednak to nieprawda. Może po tym, co on jej zrobił będzie tak jak dawniej?

Wstałam i powolnym krokiem przeszłam przez pokój, potem salon, wyszłam z domu i już po chwili stałam pod drzwiami frontowymi, za którymi na pewno gdzieś była moja dawna przyjaciółka. Wzięłam dwa długie oddechy i zapukałam. Otworzyła mi pani Pattison - matka dziewczyny..

-Dzień dobry. Jest Rose? - odezwałam się.

-Jest, wejdź proszę. - zrobiła mi miejsce, żebym mogła przejść do środka.

Od razu zwróciłam się w stronę pokoju dziewczyny.

-Chodź tutaj. - zatrzymała mnie kobieta. Trochę zdziwiona poszłam za nią.

Zaprowadziła mnie do salonu. Usiadłam na kanapie i po chwili do pomieszczenia powoli weszła ONA. Bardzo powoli i powłócząc nogami podeszła do sofy i usiadła obok mnie.

-Hej. Jak się czujesz? - zapytałam.

-No... dobrze. Ja... - spojrzała na mnie bardzo dziwnie. - Jestem Rose. - podała mi rękę w geście przywitania.

-Yhym, coś się stało? - trochę zszokowała mnie reakcja dziewczyny.

-Nie... J-jak masz na imię? - zaszkliły jej się lekko oczy.

-Lena... - nie rozumiałam o co jej chodzi. Przecież znałyśmy się już od bardzo dawna. Czemu pyta mnie jak się nazywam?

-Ładnie. - widziałam jej niepewność.

-Rose... co się stało? - spojrzałam jej prosto w oczy. Zamrugała gwałtownie jakby chcąc odgonić jakąś myśl, albo łzy. Nie byłam pewna które z nich.

-Nic. - schyliła głowę uciekając przed moim spojrzeniem.

-To przez Andrew tak? - dociekałam.

-K-kogo? Ja nie znam żadnego... Andrew. - wyjąkała.

Nie wierzyłam jej. Nie mogła przecież wszystkiego tak po prostu zapomnieć. Na pewno nie przez taki uraz. Chociaż może to prawda... Wpatrywałam się w nią wyczekująco. Widziałam, jak po jej policzku spływa łza. Ona dowodziła temu, że coś jednak jej świta.

-Ja... ja na prawdę nic nie pamiętam... - szepnęła.

***

Musiałam jej to powiedzieć. Jeżeli nie skłamałabym, to Andrew jeszcze coś mógłby jej zrobić. Niestety widziałam, że mi nie wierzy. Mimo to koniecznie muszę ją ochronić. Ona nie zostanie pobita ta jak ja. Nie może. Musi mnie znienawidzić... Jeszcze nie wiem jak, ale muszę jakoś to zrobić. Coś wymyślę i nie może to być nic miłego, ani przyjemnego. Tylko, że ja nie chcę. To egoistyczne w moim przypadku, ale nie chcę stracić Leny.

***

Siedziałam jak wmurowana. Moja przyjaciółka mnie nie pamiętała! Ta dziewczyna, z którą spędziłam w sumie całe moje dzieciństwo zapomniała o mnie, zapomniała o Andrew, o tym wszystkim. Czemu? Czemu to się stało? Co teraz będzie? Czy ona sobie mnie przypomni? Ale... ale ona nie może. To nie prawda. Widziałam w jej oczach. Rose, błagam, oby to było jedno wielkie kłamstwo!

***

Opadłem na miękki fotel przed telewizorem. Wziąłem do ręki pilota i włączyłem plazmę. Pozostawiłem kanał sportowy, na którym akurat leciał jakiś mało interesujący mecz. Ważniejszy dla mnie był przedmiot, leżący w mojej lewej dłoni. Spojrzałem na niewielki album przedstawiający zdjęcia Leny i Rose w każdym roku życia i ich opisy. Sam nie wiem komu chciało się takie coś zrobić. Najwidoczniej dziewczyny zapisywały to, ale po co? Ważne, że to zauważyłem i wreszcie to mam. Cały życiorys JEJ w skrócie. Tego potrzebowałem...

***

Parę minut po otrzymaniu wiadomości, że Rose mnie nie pamięta wyszłam z domu państwa Pattison. Czułam się okropnie, bo kto byłby szczęśliwy, gdyby dowiedział się, że przyjaciółka z dzieciństwa go zapomniała? Raczej nikt. Powoli poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku rozmyślając o tym, o czym właśnie się dowiedziałam. Co zrobię jak sobie mnie nie przypomni?

Położyłam się w miękkiej, wysokiej i soczyście zielonej trawie. Wszędzie pachniało wiosną. Kochałam tą porę roku. Tuż obok mnie na ziemię opadła dziewięcioletnia brunetka.

-Co widzisz? - zapytałam.

-Ale gdzie? - zdawała się być zdziwiona.

-Tam. - wskazałam w górę w stronę chmur.

-Hmmm. - westchnęła cicho. - Kota, a ty?

Przejrzałam wszystkie jakby białe odrywki waty kontractujące z cudownym turkusowym niebem. Uśmiechnęłam się szeroko odnajdując pewien kształt.

-Ciebie. - szepnęłam ze śmiechem.

Podniosła się na łokciach i spojrzała na mnie z miną typu "No na pewno...". Był w tym oczywisty sarkazm.

-Na prawdę! Parz. Tam są włosy, tutaj oczy i nos, a tam usta. Tu uszy i ogólnie twarz. - pokazałam palcem zarys obłoków. - Teraz widzisz?

-Nie, to kot!

-Niee. To jesteś ty! Serio!

-Nie, nie... ja ci mówię, że to kot...

Sama nie wiem, czemu akurat to wspomnienie widziałam... Było wiele takich i jeszcze lepszych, które chciałabym przeżyć jeszcze raz.

Spojrzałam w okno. Widziałam, jak Rose mi się przygląda. Dlaczego? Przecież podobno mnie nie zna. Szybko się schowała za zasłoną, ale jeszcze zdążyłam zauważyć błyszczące łzy na jej policzkach...

_________________________________________

Jeżeli spodobał ci się rozdział, to zostaw komentarz, albo chociaż zagłosuj. Dla ciebie to tylko kilka słów, albo jedno kliknięcie, a dla mnie wielka radość i chęć pisania kolejnej części.

Gdzie Jest TataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz