Rozdział 25

683 51 6
                                    

-Witaj przyjacielu! – usłyszałam skrzekliwy głos wydobywający się z ust nieznajomego.

                -Nie nazywaj mnie tak. – warknął Andrew. – Jak śmiesz w ogóle tu przychodzić.

                -Nie naskakuj tak na mnie. Lepiej licz się ze słowami, bo mogą zostać użyte przeciwko wam. – uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy.

                W tym samym momencie drzwi się otworzyły i do środka wpadło dwóch osiłków. Rudy mężczyzna najwidoczniej ucieszył się na ich widok, a Andrew z kolei napiął się najwidoczniej ze zdenerwowania. Powstała dość napięta atmosfera, aż w pokoju zrobiło się niezwykle zimno.

                -Skoro wszyscy już się pojawili, to może przedstawisz mnie ze swoją towarzyszką? – zapytał.

                -Coś cię chyba pochrzaniło Wyn! – Andrew wręcz wypluł to imię.

                -Głupi chłopaku, ja mówię do ciebie z kulturą, a ty? Chcesz, żeby twoja koleżanka pożałowała twojego kompletnego braku zachowania? – rudy pokręcił głową z dezaprobatą.

                Poczułam strach, który przedzierał się przez całe moje ciało zaczynając od głowy, a kończąc na trzęsących się nogach. Rzekomy Wyn wyglądał na osobę gotową na drastyczne posunięcie. Co on mógł mi zrobić? Czy mógłby mnie… zabić? Może i jest jeszcze trochę za wcześnie na takie czarne myśli, ale ogarniający mnie strach nie oszczędzał sobie mojego umysłu. Nigdy nie myślałam o własnej śmierci. Nie spodziewałam się jej ani teraz, ani nawet za parę lat. Na pewno nie chciałabym umrzeć z ręki tego szaleńca, ani tym bardziej dwóch osiłków, którzy za mną stali w oczekiwaniu na rozkazy. Może zdążyłabym… zdążylibyśmy uciec? Spojrzałam na Andrew, w tym samym momencie on odwrócił się w moją stronę. Tylko na chwilę, ale widziałam strach w jego oczach. To było… dziwne. Coś odpowiedział podniesionym głosem, potem jego palce zacisnęły się w pięści, zamachnął się i mocno uderzył Wyn’a w twarz zwalając  tym samym go z krzesła. Osiłkowie w tym samym momencie zerwali się z miejsca i dosłownie rzucili się na niego. Z jednej strony Chłopak nie miał z nimi szans, byli wysocy i mocno umięśnieni, na pewno byli niewiarygodnie silni. Z drugiej zaś Andrew był zwinny, szybki i również umięśniony, co się równa silny. Jednak tamci mieli przewagę: dwóch na jednego.

                -Uciekaj! – krzyknął blondyn do mnie wyłaniając się spod dwóch mężczyzn walczących z nim. Nadal jednak stałam jak wryta. – Uciekaj no! – wrzasnął. Spojrzałam na rudego Wyn’a leżącego na podłodze. Wokół jego twarzy powoli tworzyła się czerwona kałuża krwi cieknącej ze złamanego nosa. – Wiej! – ryknął tak głośno, że aż osiłkowie odskoczyli zdziwieni.

                Ostatnie spojrzenie, odwracam się na pięcie i ruszam biegiem prosto przed siebie. Drzwi, polana, drzewa. Pędzę ile sił w nogach. Mijam pnie, przeskakuję te niewielkie leżące, nie zwracam uwagi na nic dookoła mnie. Nie myślę o niczym konkretnym. O niczym nie myślę. Po prostu biegnę i oddycham. To wszystko.

                Straciłam poczucie czasu. Po jakimś czasie otępiającego biegu uświadamiam sobie, że jestem zmęczona i to bardzo. Las jednak nadal się nie kończył. Spojrzałam naokoło siebie. Cicho, ciemno i wilgotno. Drzewa rzucały cienie praktycznie wszędzie. Nie było gdzie usiąść, ponieważ wszystko było pokryte warstwą wilgotnego mchu. Spojrzałam w górę. Słońce pięło się ku górze, bądź może też opadało ku dołowi. Czyli było coś koło południa. Jak mam się wydostać z tego lasu? W sumie mam jeszcze co najmniej pół dnia. Mam nadzieję, że już jestem niedaleko.

***

                Minuty mijały, a ja brnęłam dalej przez gęstwinę praktycznie identycznych drzew i krzewów. Moje ubrania były już podarte i zwilgotniałe. Jednak się nie zatrzymywałam. Nadzieja o wyjściu z tego nie pozwalała mi usiąść bezczynnie na ziemi oczekując na mało prawdopodobną pomoc.

                Po jakimś czasie dopiero zaczęłam zastanawiać się, co z Andrew. Udało mu się wybrnąć z tamtego domku? W sumie, to po co nim się przejmuję? Przecież prawie go nie znam. Powinnam się cieszyć, że go tu nie ma. Tyle, że gdzie teraz mam iść? Już wiem. Do siebie. Do domu.

____________________

Przepraszam, że takie krótkie i tak późno i do tego akcja jeszcze nie zdążyła się rozwinąć, ale chciałam teraz to dodać i resztę napisać w następnym rozdziale :)

Komentujcie i dawajcie gwiazdki :D

Gdzie Jest TataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz