Rozdział 8

3.1K 121 8
                                    

To wspomnienie o ile można tak to nazwać było inne. Widziałam samą siebie tańczącą z jakimś chłopakiem w rytm wolnej muzyki. Z niewiadomych powodów odczuwałam ogromną złość, która z każdym ruchem tamtej Leny i nieznajomego zwiększała się jeszcze bardziej. Po paru minutach nie mogłam już na nich patrzeć. Zerwałam się z krzesła i szybkim krokiem wyszłam z pokoju. Przeszłam korytarzem po drodze wpadając na Rose, która momentalnie się zarumieniła i spuściła wzrok pod nogi. Czemu reagowała tak na mnie? Na swoją przyjaciółkę? Westchnęłam i poszłam dalej. Znalazłam się w którymś z tych pokoi, do których raczej nikt woli nie wchodzić. Zapaliłam światło i ukazało mi się niewielkie zakurzone pomieszczenie, w którym stała dość duża niebieska kanapa i szafa. Na szafie zauważyłam lusterko i jakiś obrazek. Podeszłam do niego. Spojrzałam na zdjęcie, na którym znajdowałam się ja i Rose. Roześmiane siedziałyśmy w basenie. Mój wzrok przeszedł na własne odbicie, ale to nie byłam ja. Widziałam blondyna o dość ładnej twarzy, który podoba się mojej przyjaciółce i ma na imię Andrew Harper. Dotknęłam twarzy i ręka w odbiciu również powędrowała do policzka chłopaka, ale to byłam ja. Ja byłam nim! Ale dlaczego i jak to się stało? To pewnie tylko jakiś żart, albo sen, tak to tylko jakiś głupi sen i za chwilę się z niego wybudzę.

Ale to jeszcze nie chciało się skończyć. Moja, albo może Andrew złość zaczęła narastać. Wtedy moja dłoń zwinięta w pięść bezwiednie uderzyła w ścianę, o którą po chwili oparłam się ramieniem i głową patrząc ciągle na zdjęcie. Czemu narastały we mnie złość, żal i tak jakby smutek? W mojej głowie pokazał się obraz tamtej Leny... mnie tańczącej z blondynem. No tak, to wszystko wyjaśnia. Zacisnęłam mocno pięści i wyszłam z pomieszczenia. Zdeterminowana podeszłam do drzwi prowadzących do salonu. Z impetem je otworzyłam i wpadłam do środka. Rozejrzałam się dookoła. Tamta Lena nadal tańczyła z tym samym gościem, kawałek dalej pod ścianą stała Rose rozmawiająca z jakąś dziewczyną. Jeszcze raz spojrzałam na blondynkę, która była mną i nie zwracała najwidoczniej uwagi na Harpera od samego początku imprezy, bo jeszcze bardziej się rozzłościłam będąc nim. Moje ręce i nogi ruszały się bez mojej pomocy. Podeszłam do bruneta i moja ręka powędrowała do jego ramienia. Usłyszałam jak z ust Andrew wydobywają się słowa: "Ej ty, odwróć się na chwilę." Tamten niespiesznie odsunął się od blondynki i spojrzał na Harpera. "Taaaak?"  zapytał przeciągle. Ale wtedy "moja" pięść uderzyła go w brzuch. Zgiął się w pół, ale po chwil już wyprostowany oddał przeciwnikowi. Czułam w jakich miejscach okłada Andrew rękoma lub nogami, ale nie odczuwałam bólu. Po kilku minutach leżałam jako blondyn skulona na ziemi. Jaka to była straszna porażka. Czułam, że patrzą na mnie wszyscy, którzy stali w pokoju. Nie chciałam otwierać oczu, ale to zrobiłam. Nade mną klęczała brązowowłosa Rose z wystraszonym wyrazem twarzy. Kawałek za nią była Lena, a obok niej stał ten koleś. Jego wzrok nie padał w ogóle w moją stronę i po chwili chłopak wyszedł. Z drugiej strony jak wryta stała ta dziewczyna, której imienia nawet nie znałem. "Nic ci nie jest?" słyszałam uszami Andrew jej zaniepokojony głos. "Nic, nic." odpowiedziałam jako on i szybko wstałam, po czym poszłam, byle dalej od tego pomieszczenia.

-Lena, L e n a ! Obudź się, błagam. - jakaś dziewczyna cały czas powtarzała moje imię. Otworzyłam oczy i kilka razy zamrugałam chcąc przyzwyczaić się do światła. - Ohh, na całe szczęście... Nic ci nie jest? - zapytała mnie Rose.

-Nie. - odparłam lekko drżącym głosem. - Mogę wstać? - zauważyłam, że leżę na ziemi, ale dlaczego?

-Tak, jasne. - powiedziała łapiąc mnie za rękę. Stanęłam na nogach, ale zachwiałam się i upadłabym, gdyby nie złapały mnie z tyłu czyjeś dość umięśnione ręce. Spojrzałam za siebie. To był Andrew. Miał zdziwiony i zmartwiony wyraz twarzy.

-Dzięki - mruknęłam i podpierając się o oparcie sofy stanęłam o własnych siłach, ale po chwili jednak opadłam na miękką kanapę.

Wtedy dziewczyna odchrząknęła:

-Ehem, to my już będziemy iść. - spojrzała na mnie wymownie.

Wstałam i podpierając się o ramię przyjaciółki pokuśtykałam z nią do drzwi. Chłopak cały czas szedł za nami. Później otworzył nam drzwi i pożegnał się. Idąc chodnikiem nadal kręciło mi się w głowie. Rose zadzwoniła po taksówkę i ona po paru minutach przyjechała po nas. Wsiadłyśmy i bezpiecznie dojechałyśmy do mojego domu. Razem weszłyśmy do mojego pokoju, ale za nami przyszła też mama, której uwadze nie umknęło moje dziwne zachowanie spowodowane zawrotami głowy.

-Co się stało? - zapytała przykładając dłoń do mojego czoła.

-Lena zemdlała w czasie rozmowy i upadła uderzając głową o ziemię. - odparła dziewczyna.

-Jak długo była nieprzytomna? 

-Parę minut.

To przesłuchanie trwało jeszcze chwilę, po czym moja rodzicielka wyszła z pomieszczenia zostawiając nas same. Tego momentu się bałam.

-Jak się czujesz? - to pytanie zadała z narastającym zdenerwowaniem i zainteresowaniem.

-Dobrze. - odpowiedziałam. - Co ja nawygadywałam wtedy?

-Yhym, powiedziałaś to, o czym wcześniej rozmawiałyśmy. - zarumieniła się.

-Sorry, na prawdę przepraszam. Mówiłam to nieświadomie.

-No dobrze, przynajmniej sama nie będę musiała mu tego powiedzieć. - uśmiechnęła się. Tego szczerze się nie spodziewałam. - Ale co się stało jak zemdlałaś?

-N-nic. Czemu pytasz? - poczułam lekkie zdenerwowanie sytuacją.

-Po prostu mówiłaś wtedy coś w rodzaju "To nie może być prawda" czy jakoś tak.

-Aha... Nic nie pamiętam, tylko ciemność. - kłamałam, na prawdę byłam świadoma co wtedy widziałam.

-Aaa, dobrze. - w jej głosie usłyszałam lekkie zrezygnowanie, tylko dlaczego? - To ja już pójdę. - oznajmiła i wyszła z pokoju.

Zostałam sama. Podeszłam do okna. Widziałam jeszcze jak szła do domu. Nie wiedząc co mam ze sobą zrobić stałam tak patrząc na ludzi idących chodnikami. W pewnym momencie w oczy rzucił mi  się chłopak w czarnej bluzie. Chyba zauważył, że mu się przyglądam bo zrobił gest ręką, żebym do niego podeszła...

________________________________________

Jeżeli spodobał ci się rozdział, to zostaw komentarz, albo chociażby zagłosuj. Dla ciebie to tylko kilka słów, albo jedno kliknięcie, a dla mnie to ogromna radość i chęć pisania następnej części.

Gdzie Jest TataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz