Rozdział 11

2.7K 110 8
                                    

-J-ja? Nic... - zaczęłam się jąkać widząc jej nieźle wkurzony wyraz twarzy. Znałam to. Była zakłopotana i zła. Dlaczego? Bo zobaczyłam jak całuje się z jej wymarzonym chłopakiem.

-Co widziałaś? - warknęła.

-Nic, serio. - mówiąc to kręciłam głową, żeby dać świadectwo mojej niewinności.

Rose na chwilę odwróciła się w stronę chłopaka. On szepnął coś jej na ucho i odchylając się lekko od jej głowy uśmiechnął się zachęcająco. Moja przyjaciółka była lekko wystraszona i zdziwiona tym, co jej powiedział.

-Ona, albo ja. Wybieraj. - mruknął to na tyle głośno, żebym ja to usłyszała. Mój wzrok padał to na niego, to na nią. Wiedziałam już, że zrobi to, o co ją prosił. 

Oby to nie było to, co ja myślę. - powtarzałam bezgłośnie.

Dziewczyna odwróciła się w moją stronę z kamiennym wyrazem twarzy.

-Idź już. - powiedziała to bardzo cicho. Nie ruszyłam się z miejsca. Patrzyłam na nią błagalnie. Tylko nie to! - Ja... ja już nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. - miała surową minę, chociaż oczy jej się lekko zaszkliły.

Spojrzałam na chłopaka stojącego z tyłu. Uśmiechał się. Jego oczy jakby mówiły "Jeszcze będziesz mnie błagać o litość". Czułam się, jakby mnie właśnie spoliczkowano.

-No idź! Nie słyszysz?! - krzyknęła w moją stronę skrzekliwym głosem. - I nie przychodź już tutaj więcej.

Jej piwne oczy były pełne bólu i determinacji. Dla tego marnego faceta potrafiła zniszczyć naszą wieloletnią przyjaźń. To było niemożliwe!

-Zostaw nas. Nie potrafisz zrozumieć, że ona nie chce już się z tobą przyjaźnić? - odezwał się pewnym głosem Andrew. Ja ostatnio słyszałam ten głos. Czy to przypadkiem nie on... Nie. Na pewno to nie ten chłopak zadzwonił do mnie kilka tygodni temu. A może jednak... - No spadaj już! - widziałam jak bardzo powoli traci swoją pewność siebie. Najchętniej by teraz na mnie napluł, a takiej zniewagi bym już nie wytrzymała.

Bez słowa odwróciłam się na pięcie i odeszłam parę metrów. Jeszcze przed drzwiami wejściowymi do mojego domu odwróciłam się w stronę okna do pokoju Rose. Było zamknięte, ale widziałam przez lekko odsłonięte firany jak stoi na środku pokoju wpleciona w uścisku razem z Andrew. Chłopak jeszcze raz spojrzał na mnie i na jego ustach pojawił się niewiarygodnie szeroki uśmiech, od którego poczułam mdłości. Nie patrząc już w tamtym kierunku weszłam do ciepłego pomieszczenia. Zachowywałam się w miarę normalnie, chociaż we mnie gotowały się różne emocje. Nie widząc nigdzie matki wbiegłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i poczułam jak po moich policzkach płyną gorące łzy. Dlaczego osoba, która jest dla mnie tak ważna musiała ode mnie odejść? Z nią przeżyłam całe moje dzieciństwo. Nie pamiętam nawet jak się poznałyśmy.

Wtedy wracają do mnie wszystkie wspomnienia. Nie widzę już zamazanego obrazu pokoju...

-Rose! Rooose! Gdzie jesteś? - krzyknęłam najgłośniej jak umiałam stojąc kawałek od okna do jej pokoju.

Dziewczynka  mająca może dziewięć lat wygląda przez nie i wrzeszczy:

-Już idę! Zaczekaj chwilę!

Siadam na dość dużym kamieniu leżącym niedaleko. Po paru minutach w drzwiach pokazuje się postać Rose w czerwonej sukience.

-No nareszcie. - wzdycham.

-Nie narzekaj, tylko chodź. - powiedziała i łapiąc mnie za rękę zaczęła ciągnąć w stronę chodnika.

-Jeszcze torba! - mówię łapiąc za uchwyt zielonego plecaczka.

Gdzie Jest TataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz