Rozdział 26

1.1K 70 9
                                    

            Robiło się ciemno, kiedy szłam już bardzo znaną mi drogą prowadzącą prosto do mojego domu. Szłam szybkim tempem, żeby zdążyć przed zapadnięciem nocy. Czułam już tą radość na myśl o powrocie do swojego domu, do wspomnień. Niby nie było mnie tam tylko parę dni, ale tęskniłam tak, jakbym wyjechała na dobre parę lat. Może nie byłam jeszcze dość dojrzała na wyprowadzkę?

            Ostatni zakręt i już widziałam ten jasny budynek. Tyle, że trochę się zmienił… Nie mam pojęcia co tak bardzo mi przeszkadzało… Może zgaszone światła? Albo poszarzały wygląd ścian? A może ogromny szyld „NA SPRZEDARZ”? Co?! Jak to?

Podbiegłam przerażona do drzwi. Zapukałam. Po tym, jak nie otrzymałam odpowiedzi pociągnęłam za klamkę. Zamknięte. Jak to możliwe, że moi rodzice się przeprowadzili? Tak po prostu? Tak krótko mnie nie było, a oni kompletnie bez mojej wiedzy wyjechali niewiadomo gdzie! I co ja mam teraz zrobić? Gdzie ja się podzieję?

Powoli zrezygnowana odeszłam od drzwi i usiadłam na jednym z paru schodków tuż przed nimi. Nie miałam pojęcia, gdzie mam iść. Nie miałam w pobliżu żadnej rodziny, ani nawet pieniędzy na taksówkę, czy chociażby coś do jedzenia. Mogłabym pójść do Andrew’a, ale po pierwsze nie wiedziałam, gdzie on tak właściwie mieszka, pod jakim adresem, ani czy uszedł z życiem z walki z tymi dwoma osiłkami. Nawet nie znałam za bardzo sąsiadów na tyle, żebym mogła teraz zadzwonić, do któregoś z nich i się zapytać, czy mogłabym przenocować. Kto  w ogóle by mnie przyjął? Wyglądałam niczym ofiara losu. Podarte brudne od krwi przede wszystkim błota ubrania, to samo z twarzą i resztą pociętego przez gałęzie drzew z lasu ciała. Nie miałam pojęcia co z włosami, ale zapewne miałam kompletną szopę z powtykanymi w to listkami na głowie. Na pewno wyglądałam o wiele gorzej niż mi się to wydawało. Sama bym nie wpuściła takiej osoby do domu, więc czego chcę oczekiwać od innych? Przecież mogłabym być jakąś złodziejką? (Oczywiście nie jestem, ale jak to teraz wytłumaczyć osobie kompletnie nieświadomej przez co przeszłam?)

            Załamana schowałam głowę w dłoniach siedząc przed budynkiem, który kiedyś nazywałam domem. W pewnym momencie nawet chyba zaczęłam płakać, bo gdy podniosłam głowę moje policzki były całe mokre. Na dworze robiło się co raz chłodniej, a ja na sobie miałam tylko cienką bluzeczkę z krótkimi rękawami, bluzę z kapturem, która szczerze mówiąc nie dawała zbyt dużo ciepła i ciemne jeansy. Owinęłam się jak najciaśniej kurteczką i nałożyłam sobie kaptur na głowę. Po jakimś czasie kompletnie straciłam poczucie czasu. Nie miałam ze sobą żadnego zegarka, ani nic, czym mogłabym sprawdzić godzinę. Po prostu chciałam znaleźć się gdzieś indziej. Gdzieś, gdzie będzie ciepło i przytulnie, gdzie ktoś, kto mnie kocha czeka na mnie i nie pozwoli mnie nikomu skrzywdzić. Szkoda, że to tak daleko.

***

            Poczułam lekki ból w prawym ramieniu i przy prawym uchu. Otworzyłam oczy zdziwiona. Nie tego się spodziewałam. Podniosłam się z chodniku, na którego najwidoczniej musiałam się przewrócić. Miałam piękny sen, który z zawrotną szybkością zanikał w nieznanych czeluściach mojego umysłu. Z każdą chwilą, z którą próbowałam sobie przypomnieć, co to było, to mara uciekała z mojej pamięci, jakby czekała tylko aż się zdenerwuję i zacznę ją gonić. Niestety nie miałam na to ochoty. Zamiast tego powróciłam do rzeczywistości. Przetarłam oczy wierzchem ręki. Już nie śniłam. Stałam przed wejściem do domu w środku  nocy zastanawiając się czemu moja kieszeń dziwnie wibruje. Po chwili dopiero sięgnęłam do niej i wyciągnęłam swój telefon. Zdając sobie sprawę ze swojej głupoty uderzyłam się ręką w głowę. Przez ten cały czas, który poświęciłam na rozpaczanie i użalanie się nad sobą mogłam siedzieć sobie w ciepłym domku. Czemu zapomniałam o komórce, co za tym idzie, czemu nie pomyślałam, żeby do kogoś po prostu zadzwonić? Czy ja naprawdę jestem aż tak głupia?

Gdzie Jest TataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz