III

494 35 25
                                    

Bellatrix i Andromeda Black, 1969

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Bellatrix i Andromeda Black, 1969


Powrót do domu był trudniejszy, niż ucieczka z niego. Nie byłam do końca pewna, jakim cudem udało nam się wydostać z baru i odnaleźć samochód Paula, zwłaszcza, że tylko Bella pamiętała jako-tako, gdzie go zaparkowaliśmy. Jego nieszczęsny właściciel, kiedy tylko odnalazł kluczyki, natychmiast zaległ na tylnym siedzeniu, nie będąc w stanie ruszyć ani ręką, ani nogą. Za kierownicą usiadł zatem, bez żadnego porozumienia z kimkolwiek, jeden z podejrzanych typków. Drugi, ten wyższy, wcisnął roztrzęsioną Nigellę obok Paula, a potem odwrócił się do nas.

— Nie zmieścicie się. Teleportuję się z wami. — Wyciągnął dużą, pokaleczoną dłoń do Belli, która trzęsła się nieznacznie i bardzo starała się to ukryć.

Nie byłam do końca zadowolona z takiego obrotu spraw, nie wydawało mi się to do końca bezpieczne, ale z drugiej strony jaki inny wybór miałyśmy? Westchnęłam ciężko. Byłyśmy zdane na łaskę i niełaskę mężczyzny, któremu Bella groziła nożem. Dla takich właśnie chwil warto wychodzić z domu, jak sądzę.

— W porządku. — Złapałam siostrę za rękę, a ona wsunęła swoją w ogromne łapsko.

Zamknęłam oczy, ale nic się nie stało. Kiedy je otworzyłam, czułam na sobie zniecierpliwione spojrzenie olbrzyma.

— Gdzie mam się teleportować? — warknął.

Bellatrix zadarła głowę, a ja zaczęłam się zastanawiać, czemu jego akcent, z kompletnie i aż nazbyt rynsztokowego, nagle zrobił się taki wytworny. Od początku wiedziałam, że ten facet był jakiś lewy.

— Sheffield Terrace — powiedziała sucho Bella, zanim zdążyłam palnąć coś zgryźliwego.

Poczułam momentalnie znajome szarpnięcie w okolicy pępka i lekkie mdłości, choć w tym wypadku równie dobrze mógł zawinić alkohol. Ku mojej wielkiej uldze znalazłyśmy się na naszej ulicy, pogrążonej w ciszy i półmroku, który przecinały tylko światła ozdobnych, żeliwnych latarni ciągnących się wzdłuż chodnika. Równiutkie szeregowce z czerwonej cegły, niemal identyczne ogródki i metalowe, białe ogrodzenia — tak, nie dało się ukryć. Jakimś cudem byłyśmy z powrotem w domu. No, prawie.

Kręciło mi się w głowie i nie miałam tak naprawdę pojęcia, czemu ten paskudny typ nam pomaga, ale miałam nadzieję, że szybko sobie pójdzie. Bella puściła nasze ręce jako pierwsza. Wzięła głęboki wdech i ruszyła powoli przed siebie. Spojrzałam w górę na olbrzyma, który patrzył za moją siostrą, mrużąc oczy i wyraźnie nie wiedząc, co ma zrobić. Wykorzystałam jego skonfundowanie:

— Dziękujemy za pomoc — powiedziałam.

— Odprowadzę was — odparł obojętnie, nie patrząc na mnie.

— To bardzo miłe, ale nie ma takiej potrzeby.

— Jest środek nocy.

— Jesteś nazbyt troskliwy. Damy sobie radę, to nasza ulica.

Wielka ucieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz