VIII

440 27 15
                                    

Druella i Cygnus Black, circa 1950

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Druella i Cygnus Black, circa 1950


Wizyta u Rookwoodów była jedynym urozmaiceniem moich wakacji. W to lato ojciec nawet nie zająknął się o zabraniu nas do Toskanii, ani też w ogóle nigdzie. Cygnus Black zapomniał o swoich córkach, zatem przez pozostałe tygodnie lipca wałęsałam się po domu jak zagubiona dusza, nie wiedząc, co miałabym ze sobą począć. Nikt nie zważał na moją obecność, czy też nieobecność, bo od jakiegoś czasu dom Blacków zajęty był dużo ważniejszymi sprawami: nastał początek sierpnia i za niecałe dwa dni Narcyza miała wyjechać do Francji z Malfoyami.

Ciotka Walburga wróciła do własnego domu ledwie na chwilę, a gdy dopilnowała, że służba zajmuje się właściwie jej pozostawionymi sobie dwoma chłopcami, przybyła do nas niezwłocznie siecią Fiuu, by osobiście nadzorować zawartość i tempo pakowania kufra mojej najmłodszej siostry. Każdą minutę dnia spędzały w idealnym synchronie na debatach dotyczących temperatur przewidywanych we Francji na następne tygodnie, obecnej mody paryskiej i odpowiedniej długości spódnic. Gdy to zostało ustalone, przeszły do deliberacji nad odpowiednim zachowaniem, niekończących się powtórek z lekcji etykiety, francuskiego i sztuki prowadzenia uprzejmej konwersacji. Jeśli Lucjusz Malfoy w ogóle zamierzałby rozmyślić się co do jakże wspaniałego mariażu, który rychło go czekał, teraz nie miał już żadnych szans — zapewniam. W drobne, białe rączki Narcyzy złożono wszelką możliwą broń, jaką w takiej sytuacji dama posiadać powinna. Lucjusz jeszcze o tym nie wiedział, ale pozbawiono go wszelkiego wyboru.

Pozostawione z Bellą samym sobie, jakoś zapełniałyśmy swój czas. Ja pałętałam się z góry na dół po piętrach, nudząc się każdą ledwie dotkniętą książką, a Bellatrix... Bellatrix przesiadywała całymi dniami w swoim pokoju, ściśnięta nad biurkiem, i pisała coraz więcej listów. Nie wiedziałam do kogo, nie wiedziałam o czym, ale podejrzałam kiedyś, że były to coraz dłuższe i coraz ciaśniej zapisane długie rolki pergaminu — wszystkie do tajemniczego odbiorcy. Mając w pamięci jej romans z Lestrange'em nie podejrzewałam jednak, że to listy miłosne. Obydwoje nie wydawali mi się odpowiednimi ludźmi do podobnie romantycznych gestów. Zwłaszcza, że te tajemnicze epistoły Bellatrix postanowiła zapisywać czarnym, połyskującym na zielono atramentem — niezbyt to nastrojowe. Taki atrament musiała zakupić u Scrivenshafta na specjalne zamówienie, a naprawdę nie sądziłam, by dla Rudolfusa wysilała się aż tak bardzo. Komu zatem tak usilnie starała się zaimponować?

Ostatnio oddalałyśmy się od siebie coraz bardziej. Domyślałam się, że musiało to być spowodowane tym, że dorastała, a ja w gruncie rzeczy wciąż jeszcze nie wybiegałam myślami tak daleko w przyszłość. Nie umiałam jeszcze patrzeć na życie z jej perspektywy, a faktem było, że w grudniu miała osiągnąć pełnoletniość. I chociaż nikt specjalnie o tym nie wspominał, była zasadniczą dziedziczką fortuny rodziców. To wiązało się oczywiście z wyjściem za mąż w trybie ekspresowym, przeciwko czemu Bella opierała się jak mogła. Domyślałam się, że ciotka Walburga uważała za swoją wielką porażkę, że do tej pory nie miała jeszcze szansy ogłosić w towarzystwie zaręczyn Bellatrix z jakimś dziedzicem innego szanowanego rodu. Ostrzyła sobie zęby na moją siostrę i knuła, knuła coraz bardziej, widziałam to w jej oczach ilekroć tylko na Bellę spojrzała. Szperała w papierach ojca, śledziła drzewa genealogiczne i wtrącała się we wszystkie sprawy, w które wtrącać się nie powinna. Nienawidziłam jej. Wiedziałam, że to samo czeka i mnie, a znalezienie mi i Bellatrix odpowiednio upośledzonego genetycznie idioty to tylko kwestia czasu. Wisiało to nad nami jak fatum, zupełnie jakbyśmy były niezdolne do ułożenia sobie życia samodzielnie.

Wielka ucieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz