Historia Andromedy Black i kulisy Pierwszej Wojny. Czekają na nas skomplikowane relacje rodzinne, starożytne magiczne rody, źli mężczyźni, piękne arystokratki i bardzo dużo lat siedemdziesiątych.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Rabastan Lestrange i Augustus Rookwood
Gabinet profesor McGonagall od lat pozostawał taki sam. W kącie, na podwyższeniu, wciąż stało marmurowe popiersie Cycerona, na kominku tykał ten sam staroświecki zegar, a ustawienie opasłych tomiszczy na półkach zdawało się być niezmienne, choć żadnego grzbietu nie pokrywało nawet ćwierć cala kurzu. Nie było chyba niczego, o co wicedyrektor dbałaby bardziej, niż książki.
Moje cykliczne wizyty były raczej krótkie i ograniczały się do wymiany informacji na temat Syriusza, ale mimo wszystko profesor za każdym razem nalegała na herbatę i próbowała wyciągnąć ze mnie informacje o moim nowym życiu. Nie chciałam się nimi dzielić. Nie ze względu na brak zaufania czy sympatii, ale na strach przed zbyt wylewną wymianą informacji, który to, jestem pewna, od jakiegoś czasu przepełniał nas wszystkich.
Kilka dni temu Alice zaręczyła się z Frankiem Longbottomem, przyjemnym facetem, którego poznała w swojej grupie studenckiej. Wszystkie bardzo kibicowałyśmy nieśmiałej Alice, która chyba najbardziej z nas wszystkich zasługiwała na kogoś, kto będzie dla niej dobry. Gdy zebrałyśmy się u Alany by świętować, po niedługim czasie zorientowałyśmy się, że przypadkowe trzaski i inne dziwaczne odgłosy wcale nie dobiegają z radia. Jej kominek był na podsłuchu. Jeszcze nigdy w życiu nie widziałam Alany tak wystraszonej jak wtedy, gdy nasze podejrzenia potwierdził Artur Weasley, którego wezwałyśmy na pomoc. Nie udało mu się dowiedzieć, kto dokładnie mógłby chcieć ją śledzić, chociaż ja miałam na myśli kilku podejrzanych kandydatów.
Dlatego teraz, gdy profesor McGonagall tłumaczyła mi ustalenia dotyczące nowego zadania w Ministerstwie, słuchałam jej tak uważnie. Chciałam pomóc sprawie. Tym razem kwestia Syriusza nie została podjęta nawet raz, bo i też nie musiałyśmy udawać, że wizyta jest jedynie grzecznościowa. Byłyśmy kobietami z misją. Przy odrobinie szczęścia moje ponowne spotkanie z Augustusem Rookwoodem mogło zmienić bieg historii:
— I rozumiesz, że nie możesz się zdradzić ani na sekundę? Nawet jedno słowo może dać mu pretekst, by cię podejrzewać. Może rzucić na ciebie Imperiusa, może... Tak naprawdę za zamkniętymi drzwiami wszystko się może wydarzyć.
Kiwnęłam krótko i stanowczo głową, więc profesor McGonagall, z lekkim wahaniem, wyciągnęła w moją stronę sporą fiolkę z szarawym, błotnistym eliksirem.
— Nie sądzę, żeby zmienił się aż tak bardzo. — Schowałam ją do kieszeni szaty. — Augustus Rookwood-...
— Jest teraz szefem Niewymownych — przerwała mi, z miną jeszcze bardziej poważną niż wcześniej. — Kiedy przekroczysz próg kominka w Ministerstwie, będziesz zdana wyłącznie na siebie. To zadanie wymaga absolutnej kontroli. Musisz nie tylko poruszać się i mówić jak ona. Któryś z nich może też użyć na tobie legilimencji.
Tym razem tylko kiwnęłam głową, uznając, że słowa są zbędne. Rozumiałam powagę sytuacji. Odkorkowałam fiolkę i wypiłam duszkiem zawartość. Natychmiast poczułam skutki eliksiru wielosokowego. Nieprzyjemne uczucie mdłości i zawrotów głowy sprawiło, że musiałam przytrzymać się biurka profesor McGonagall. Na szczęście była czujna i złapała mnie w porę. Całe moje ciało przeszywały drgawki. Włosy się wydłużyły, nogi skróciły, talia stała się węższa. Gdy wszystkie sensacje ustały, a ja mogłam w końcu ustać samodzielnie, zorientowałam się, że Andromeda Black zniknęła. Dzięki mistrzowskim umiejętnościom Horacego Slughorna, przez następne sześć godzin miałam stać się Dorcas Meadowes.