I

1.2K 62 54
                                    

Teraz, kiedy wszyscy możemy spokojnie wyjść z przykrej roli Anonima i nie ma potrzeby zmieniania niczyich imion, książka nareszcie może zostać dedykowana moim drogim przyjaciółkom: Alanie Thornpike, Dorcas Meadowes, Alice Longbottom i Demeter Brownstone, bez których nie byłabym tu gdzie jestem teraz. Zawsze będę pamiętać długie godziny spędzone nad odcyfrowywaniem moich rzewnych zapisków – za cierpliwość i powstrzymywanie tak wielce należnych chichotów w co bardziej wzniosło-nastoletnich momentach pozostanę dozgonnie wdzięczna. Nie wiem jakim cudem Alice nadała temu tak całkiem nową formę, ale podejrzewam, że odpowiednia ilość wina uleczy każdą dozę kiczu.

Zyski ze sprzedaży książki zostaną przekazane Klinice Magicznych Chorób i Urazów Świętego Munga oraz Fundacji Złotego Feniksa wspierającej ofiary reżimu Lorda Voldemorta.

Andromeda Tonks

Tom I

La Bonne Renommée

    La Bonne Renommée

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Alden Rosier, 1949

Wczesne dzieciństwo kojarzy mi się z błogą izolacją od świata zewnętrznego. Ja i moje siostry właściwie nigdy nie wychodziłyśmy z domu, bo i też nie było to konieczne: nasze sukienki dostarczano w eleganckich paczkach pod same drzwi, posiłki przygotowywała służba, pościel chyba prała się sama (a przynajmniej żadna z nas nie potrafiła określić jak to się działo, że w łóżkach zawsze miałyśmy świeżą), do tego wszystkie zachcianki wymagały jedynie odpowiednio błagalnego jęku pod adresem tatusia. Dorastałam zatem w bajce i naiwnym przekonaniu, że wszyscy inni ludzie również są bogaczami i przemawiają z czystym akcentem rodem z pałacowych salonów. O mugolach coś niby wiedziałam, ale nigdy mnie specjalnie nie interesowali — skąd też niby miałabym czerpać obiektywne informacje o ich świecie, skoro jedyne towarzystwo jakie określano odpowiednim dla mnie i moich sióstr było towarzystwem innych dzieci z „porządnych rodzin"?

Nawiasem mówiąc, nigdy nie czułam się wśród nich zbyt dobrze. Większość chłopców ciągnęła nas za warkocze i była delikatnie mówiąc nieprzyjemna — szczególnie kuzyn Evan, syn brata naszej matki. Ten konkretnie skrzywiony bachor lubował się na ten przykład w wydłubywaniu żabom oczu różdżką swojego ojca, by potem ukradkiem podrzucać mi je do kieszeni. Nie cierpiałam go z całego serca i marzyłam o dniu, w którym dostanę własną różdżkę i wypróbuję na nim wszystkie najpaskudniejsze zaklęcia.

Dziewczynki w moim wieku zapamiętałam z kolei jako śmiertelnie nudne. Przemawiały wyuczonymi formułkami, ich sukienki były idealnymi kopiami kreacji ich matek, a do tego zadawały mi zawsze wścibskie pytania z rodzaju: „Ile łazienek posiada wasza letnia rezydencja?" albo „Dlaczego nie masz mamy?". Moją jedyną przyjaciółką była moja starsza siostra, Bellatrix. Ona nigdy nie zawracała sobie specjalnie głowy towarzyskimi nakazami. Nie tańczyła, ściągała palcem krem z tortu i śmiała się tak głośno jak tylko miała na to ochotę. Robiła co chciała, bo dobrze wiedziała, że nie miał nas kto strofować. Ciotka Walburga zawsze tolerowała jej wybryki i tylko ją podjudzała, a guwernantce nie wypadało bezpośrednio zwracać panience uwagi.

Wielka ucieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz