XVII

394 32 18
                                    

Teddy Tonks, 1974

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Teddy Tonks, 1974

Na początku planowałyśmy wszystko we dwie — tylko ja i Alana. Zgodziłam się z jej teorią, że czystokrwiste rody są tu kluczowe, dlatego pomagałam jej jak mogłam w odkryciu dalszych części zagadki, na której tropie już od dawna był jej ojciec. Okazało się, że rozwiązanie znajdowało się tuż pod naszym nosem: Riddle istotnie budował armię. I to dość otwarcie. Powtarzał wszystko, o czym mówił mi wujek Alden — zbierał popleczników wśród czystokrwistych czarodziejów, podjudzał olbrzymy i sukcesywnie, metodycznie przejmował coraz więcej wpływów w Ministerstwie Magii. Czułyśmy, że nie możemy na to wszystko pozwolić. Zbyt wielu czarodziejów kompletnie ignorowało to, co się działo.

W pewnym sensie stałam się agentką dwóch stron wywiadu. Starałam się zbierać informacje o wszystkich podejrzanych klientach, którzy zjawiali się w zakładzie madame Malkin. Z drugiej strony natomiast szpiegowałam razem z Alaną swoją własną przeszłość, próbując przewidzieć, co teraz stanie się z magiczną Wielką Brytanią. Z jakiegoś jednak powodu byłam o wiele bardziej zaangażowana w partyzancką walkę z Alaną, niż z Dumbledore'em. Opowiadałam jej o wszystkim, co uznałam za użyteczne, a ona kierowała mną za pomocą naprawdę trafnych pytań. Wtedy jeszcze o tym nie wiedziała, ale być może szkoła aurorska nigdy nie była jej pisana. Miała zadatki na naprawdę fenomenalną dziennikarkę.

Pamiętniki, które tak namiętnie spisywałam przez większość życia, okazały się być nieocenionym źródłem wiedzy o magicznych rodach — nie wspominając o mojej skromnej osobie. Przeszłam jeszcze raz przez bolesną podróż dzieciństwa i dorastania, a obrazy z przeszłości na powrót próbowały mnie nękać. Tym razem jednak się nie dałam — tym razem nie byłam sama. Spędziłyśmy niezliczone godziny na nagraniach, a potem na odcyfrowywaniu moich osobistych zapisków. Nie byłam zbyt przychylna temu ostatniemu, wstydziłam się z wiadomych względów, ale Alana okazała się być więcej niż wyrozumiała. Obiecała, że mogłam jej zaufać, a ja podświadomie wiedziałam, że nie kłamie.

— Mogłabyś to wszystko spisać — uznała któregoś wieczora, gdy jak zwykle siedziałyśmy w jej kuchni nad lampką wina i dyktafonem.

— Nie sądzę, by był to dobry pomysł — odparłam zaraz, ale ona tylko machnęła ręką.

— Dlaczego nie? Pomyśl o tym. To może być sposób, którego tyle czasu szukał mój ojciec.

— Jaki znowu sposób? — Przesuwałam palcem po brzegu kieliszka, marszcząc brwi w skupieniu.

— Opowiedzenia światu o czarodziejskich rodach.

— Zapomniałaś, że drogi wujek Cantankerus zrobił to już dawno? — Uśmiechnęłam się złośliwie, za co dostałam od niej kuksańca.

— Nie wymądrzaj się, dobrze wiesz o czym mówię.

— Nie.

— Uparta oślica.

Wielka ucieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz