XIII

361 34 29
                                    

Witchstock, 1970

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Witchstock, 1970


Od czasu mojej poprzedniej wizyty, domek w West Bay przerodził się w prawdziwą kawalerską jaskinię. Czułam się jak Alicja po drugiej stronie lustra, która zgubiła się wśród gratów na przyjęciu u Kapelusznika. Wszystko było wręcz pokryte warstwą dymu, książki tajemnym sposobem wyniosły się z regałów i zaczęły już zasłaniać podłogę, a rozgrzebana pościel w łóżku wujka nosiła ślady wielu dziur po papierosach. Nieśmiało podsunęłam swój kufer pod ścianę, patrząc pytająco na właściciela tego uroczego przybytku i nie wiedząc zbytnio, co teraz. Wujek Alden uśmiechnął się kpiąco zamiast odpowiedzi i zapadł się w wysiedzianym, staroświeckim fotelu.

— Zatem. — Założył nogę na nogę. — Rozgość się. — Zatoczył dłonią krąg w powietrzu.

— Lucille nie będzie miała nic przeciwko, jeśli tu zostanę? — Na początek uznałam, że warto być praktycznym i postawić sprawy jasno.

— Lucille miałaby wszystko przeciwko — parsknął, odpalając jednego papierosa od drugiego

— Więc dlaczego-...?

— Przybyłem ci na ratunek, księżniczko. — Zamachał zapaloną zapałką, aż zgasła. — To ci powinno wystarczyć.

— Ona i Evan zostali w drugim domu? — dopytywałam się, a on spojrzał na mnie krytycznie.

— Evan postanowił zadbać o swoją przyszłość.

— Zadbać o przyszłość? — Usiadłam na kufrze, nie bardzo rozumiejąc, do czego dąży. — W jaki sposób?

— Znalazł sobie nowych kolegów. — Wykrzywił się sardonicznie.

Zamilkliśmy na chwilę, a ja kontemplowałam jego słowa, zastanawiając się po cichu ilu jeszcze znanych mi ludzi przejdzie na stronę Riddle'a.

— Więc dołączył do wewnętrznego kręgu — podsumowałam ponuro, a wujek spojrzał gdzieś w przestrzeń. — Nie spodziewałabym się, że akurat twój syn-...

— Zdziwiłabyś się. On i młody Rookwood to teraz najlepsi kumple.

Pokręciłam głową i ostrożnie wyjęłam papierosa z jego dłoni. Zaciągnęłam się nim powoli, a wujek Alden nie zaprotestował. Patrzył na mnie obojętnie i w końcu zapalił sobie następnego.

— Co z Bellatrix? — zapytałam.

— Istnieje szansa, że przegapisz ślub własnej siostry.

— Lestrange?

Pokiwał głową.

— Romans stulecia, moja mała. — Uśmiechnął się drwiąco. — Nie przypuszczałem, że ktoś zmusi tego skurwysyna, żeby padł na jedno kolano. Plotka głosi, że padł na dwa. — Zaciągnął się z zadowoleniem, a ja dokończyłam jego papierosa, ignorując okropne drapanie w gardle. Nie wiedziałam co powiedzieć.

Wielka ucieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz