VII

435 28 26
                                    

Ofelia Malfoy, 1962

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ofelia Malfoy, 1962


— SALAZARZE, DZIECKO! JUŻ DZIEWIĄTA! — Z głębokiego snu wyrwało mnie grzmotnięcie drzwiami pokoju i ciężkie kroki ciotki Walburgi, która jednym silnym szarpnięciem odsunęła zasłony okienne.

Blask poranka wtargnął przez wysokie okno, rażąc mnie w oczy. Usiadłam, przecierając jeszcze sklejone snem powieki, i próbowałam wyjść z niemałego szoku.

— Co się dzieje? Która godzina? — wymamrotałam, ledwo dostrzegając stojącą nade mną ciemną, wielką plamę odzianą w czarny atłas.

— ZAMIERZASZ PRZESPAĆ CAŁY DZIEŃ?! — Ciotka zabrała mi kołdrę. Jęknęłam w proteście, a potem zaraz ziewnęłam szeroko.

— Na Merlina, dziewczyno, zrób coś ze sobą! — Ciotka zamachała rękami i skierowała się ku drzwiom, rzucając moją pościel na podłogę. — Lucjusz i Ofelia MALFOY będą tu za godzinę! — Następnie wyszła dramatycznie, zaaferowana jak gdyby wizytę miał nam złożyć sam Minister Magii.

— Wspaniale. — Opadłam na poduszkę, jeszcze rozpamiętując mój sen. 
 Śniła mi się Toskania i błękitne morze, ale z jakiegoś powodu nie mogłam do niego wejść. Było tak lodowate, że każda próba zamoczenia chociaż stopy powodowała odrętwienie i ból. Zastanawiałam się, co mógł znaczyć. Ostatnio, gdy wertowałam w nocy w pełnej tajemnicy mój podręcznik do mugoloznawstwa, wyczytałam, że mugole, podobnie jak nasi wróżbici, wierzą w ukryte znaczenie snów. Byłam w stanie w to uwierzyć. Postanowiłam, że przy najbliższej okazji sprawię sobie sennik.

Poczłapałam do łazienki, pocierając wciąż jedno swędzące oko. Z wakacji i tak nici. Jak wczoraj poinformował mnie ojciec, w tym roku nie miał zamiaru zabierać nas do Toskanii. Wizyta Lucjusza i jego matki nie była jedynie grzecznościowym ukłonem w stronę naszej rodziny. Wczoraj Narcyza została zaproszona listownie na cały miesiąc do domu letniskowego Malfoyów — tego pod Paryżem. Jak można się było spodziewać, nic tak nie działa na wyobraźnię młodego podlotka, jak Francja. Poza tym Narcyza chyba wciąż sobie wyobrażała, że ją i Lucjusza połączy epicki romans. Naiwna dziewczyna. Aranżowane małżeństwo może się dla niej skończyć co najwyżej pełnym ukontentowania spokojem — gdy już wyda na świat męskiego dziedzica.
 Włączyłam ciepłą wodę i weszłam pod prysznic, w myślach przeglądając zawartość mojej szafy. Czy posiadałam jakąś szatę, która byłaby chociaż trochę odpowiednia na lato? Chyba nie. Nie byłam nawet panią swojej własnej garderoby — w kwestii ubioru od lat decydował za mnie ktoś inny. Wszystkie moje sukienki i szaty miały jednakowy krój i „odpowiednie" kolory: szare, brązowe i czarne. Granat, niebieski i zielony był zarezerwowany dla Bellatrix. Narcyzie dostały się róże, beże i błękity.
 Kiedy wysuszyłam pospiesznie włosy ręcznikiem i stanęłam przed rzędem przytłaczająco ciemnych szat, coś zastukało w moje okno. Owinięta ręcznikiem podeszłam szybko i uchyliłam je, żeby wpuścić siedzącą na parapecie sowę. Kto mógł do mnie pisać?

Wielka ucieczkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz