Alana Thornpike i Jim Haynes, 1969
W październiku i listopadzie 1969 roku świat czarodziejski i mugolski nieświadomie połączyło oburzenie związane z całkiem nową wojną. Nawet gdybym chciała, nie mogłabym zignorować tych doniesień, bo odkąd zbliżyłam się do moich koleżanek z dormitorium, byłam zasypywana artykułami z mugolskiego świata – a były one przerażające.
Alana Thornpike bardzo utożsamiała się ze swoim mugolskim pochodzeniem. Zamiast „Proroka Codziennego" prenumerowała „The Times" i „The New York Times". Ten ostatni przychodził do niej aż ze Stanów pocztą, którą potem Hogsmeade przekierowywało sowami do Hogwartu. Alana nie przestawała mówić o wojnie wietnamskiej, czując się bezpośrednio zamieszana przez fakt posiadania rodziny w Ameryce. Tak się złożyło, że teraz siedziałam obok niej i Demeter na każdym posiłku i niemal każdych lekcjach, więc siłą rzeczy coraz więcej dowiadywałam się o Amerykanach i ich konflikcie z Wietnamem. Z tego co wyłapałam, na tym etapie już nawet Wielka Brytania była oburzona tym, co się teraz wyprawiało w Laosie. Nixon mamił obywateli obietnicą rychłego zakończenia wojny, dzięki czemu właściwie wygrał wybory, a tymczasem na początku grudnia jego reputacja gwałtownie się posypała. Ujawniono informacje o bezprawnej masakrze cywilnej wioski w południowym Wietnamie, który rzekomo miał być przecież amerykańskim sojusznikiem. O tym pisały już każde gazety, nie tylko mugolskie. Artykuł o My Lai zajął całą pierwszą i drugą stronę poniedziałkowego wydania „Proroka". Zginęło prawie pięćset osób, w większości kobiety i dzieci, a sam fakt, że informacje o ataku zatajono prawie na rok, skutecznie podminował dotąd pozytywne opinie o nowym prezydencie Ameryki. W Waszyngtonie natychmiast ruszyły procesy wojskowe, o których codziennie informowała nas oburzona Alana. Moje przerażenie rosło z dnia na dzień. Jeśli tak miała wyglądać wojna mugoli, drżałam przed tym, jak będzie wyglądać ta czarodziejska, która lada dzień miała nadejść.
Alana, w ramach protestu wewnętrznego, poprosiła rodziców o przysłanie gramofonu, który jako jeden z niewielu urządzeń mugoli miał szansę działać w Hogwarcie. Od kilku dni w dormitorium szóstoklasistek Ravenclaw rozbrzmiewali buntowniczo Pink Floyd, Black Sabbath i David Bowie, którzy w piosenkach przemycali krytykę polityczną. Z czasem, dzięki tym „koncertom", stałyśmy się w szkole bardzo popularne. Zaczęły nas odwiedzać dziewczyny z innych Domów, przynosząc wieczorami swoje ulubione płyty i Kremowe Piwo w ramach łapówki. Okazało się, że nie tylko Alana jest żywo zainteresowana wojną wietnamską i ruchem oporu. Ojcowie Alice i Dorcas pracowali razem w Departamencie Międzynarodowej Współpracy Czarodziejów i informowali swoje córki na bieżąco o tym, co dzieje się w polityce. W pewnym sensie zazdrościłam im tak liberalnego wychowania.
Akurat te dwie Gryfonki przesiadywały z nami przy gramofonie niemal każdego wieczora. Przynosiły ze sobą nie tylko zagraniczne mugolskie płyty, ale i cenne informacje o tym, co dzieje się w świecie poza murami Hogwartu. A działo się sporo. Wiedziałam, co szykuje Tom Riddle, ale nie sądziłam, że wojna tak szybko zacznie nabierać realnych kształtów. Z jednej strony w szkole czułam się bezpieczna, ale co jeśli będę musiała w lato wrócić do domu i ciotka na mnie również rzuci Imperiusa? Co będzie, gdy skończę siódmą klasę? Studiowałam dogłębnie każdy artykuł w „Proroku" i chłonęłam od koleżanek każdą podejrzaną wzmiankę, których ilość zwiększała się z tygodnia na tydzień. Nie dzieliłam się z nimi jeszcze moimi podejrzeniami, choć przecież nikt nie nakazał mi zachowania tajemnicy. Przypuszczam, że po prostu chciałam je chronić. To nie była przecież wojna szesnastolatków. Powinni się nią zajmować dorośli...
CZYTASZ
Wielka ucieczka
FanfictionHistoria Andromedy Black i kulisy Pierwszej Wojny. Czekają na nas skomplikowane relacje rodzinne, starożytne magiczne rody, źli mężczyźni, piękne arystokratki i bardzo dużo lat siedemdziesiątych.