*1*

29.1K 948 274
                                    

~*5 lat wcześniej*~

-Zapięłaś pasy ,słonko? - zapytała mama

-Znasz odpowiedź - odpowiedziałam z uśmiechem

-No to jedziemy! - powiedział radośnie tata

Zapiął pasy, tak samo jak mama i ruszyliśmy. Poruszaliśmy się z dozwoloną prędkością. Patrzyłam na przejeżdżające samochody obok nas. Wyprzedzają...

-Mamo? - odwróciłam się od okna i przybliżyłam do jej siedzenia na ile mogłam

-Co takiego Venus? - mama odwróciła się w moją stronę z zamyśloną miną

-A dlaczego oni jadą powyżej dozwolonej? Przecież tak nie można - powiedziałam z lekkim wyrzutem o bezpieczeństwo tych ludzi

-Och, słonko. Niektórzy się śpieszą i.. muszą czasami być tam gdzie chcą szybciej - odpowiedziała rozbawiona

-Aha.. Ale my jeździmy normalnie! - krzyknęłam już także rozbawiona tą całą sytuacją - A w ogóle to gdzie jedziemy?

-Skoro dziś masz swoje 13 urodziny, a wiesz, że ja i mama pomagamy w wolontariacie - tata uśmiechnął się w lusterku do mnie - Więc skoro można tam się zapisać od 13 lat, to.. - nie dałam mu dokończyć

-Będę pomagać na wolontariacie?! - ucieszyłam się jak nigdy

-Dokładnie słoneczko! - wykrzyknęła mama - Pamiętaj, żeby zawsze pomagać każdemu, nieważne kto to będzie, jak będzie wyglądał i jaki będzie. Zawsze pomagaj!

Na zawsze zapamiętam sobie te słowa. Przez drogę nie mogłam ze szczęścia usiedzieć na miejscu. Rozglądałam się na wszystkie strony. Wypytywałam rodziców jak tam dojechać i co będziemy robić. Byłam taka wesoła! Nagle wybuch. Potem ślizg i ciemność...

Moje powieki były ciężkie. Z trudem je podniosłam, czego bardzo żałowałam. Pas trzymał mnie mocno. Pamiętać - Zawsze zapinaj pasy, to ratuje życie. Odpięłam go i dopiero teraz spojrzałam na rodziców. Otworzyłam szerzej oczy, w których szybko zaczęły pojawiać się łzy. Moi rodzice.. nie żyją. Płakałam. Samochód walnął w słup, a odłamki szkła głęboko powbijały się w rodzicieli. Mnie tylko lekko obdarły po kolanach i nogach. Nie mogłam przestać płakać. Dlaczego? Ciągle zadawałam sobie to pytanie. Wtem usłyszałam coś jak świst. Wiedziałam co to może oznaczać, więc nerwowo zaczęłam opuszczać pojazd. Drzwi samochodu nie chciały się otworzyć, więc je rozwaliłam. Wybiegłam z pojazdu, a chwilę później usłyszałam wybuch. Upadłam na ziemię, ale podniosłam się. Wiedziałam, że będę tego żałować, ale odwróciłam się by spojrzeć na to co się za mną stało. Auta nie było, a ,jeszcze ,widzialne zarysy ciał zakrwawionych rodziców spowodowały następną falę łez. Ta chwila nie mogła trwać długo, gdyż z daleka można było usłyszeć potężne eksplozje, wycie, krzyki i płacz

-Kryć się kto może! - krzyczał ktoś z oddali - Wilko.. - nagle znikł

Nie zastanawiając się wiele, wstałam na równe nogi i popędziłam do najbliższego miejsca, gdzie mogłabym się ukryć albo chociaż opatrzyć rany. Szczęście w nieszczęściu, zabarykadowałam się w spożywczaku. Starsza kasjerka będąca tam w tej chwili pomogła mi z okaleczeniami. Podziękowałam. Siedziałam na krześle i patrzyłam w okno. Wilki. Wszędzie były wilki. Poprawka. Wilkołaki. Wszędzie były wilkołaki. Widziałam straszne rzeczy. Krew, rozszarpane ciała ludzi, rzeź. To nie obrazy dla 13 latki

-Otwierać, albo będę zmuszony wyważyć te drzwi! - usłyszałam krzyk i walenie w drzwi

Obie, ja i starsza kobieta, przerażone przytuliłyśmy się do siebie, a zaraz potem do środka wparowało kilku mężczyzn. Dalej nie zdołałam już kontaktować. Zemdlałam...

Pomogę nawet TobieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz