Rozdział 11

1.5K 197 116
                                    

-Thompson, Thompson!- głośne krzyki wyróżniały jeden ze stolików w barze.

Grupka przyjaciół zachęcała swojego przyjaciela do wypicia całej butelki alkoholu za jednym zamachem. Ten trochę ośmielony wiwatami podniósł naczynie i opróżnił je na jednym oddechu. Po jego wyczynie poniósł się krzyk nastolatków.

Dipper bawił się lepiej niż sądził. Wypad z przyjaciółmi naprawdę dobrze mu zrobił. Oderwał się od szarej codzienności, która ścigała go od tak dawna. Jednak nie zawdzięczał temu wyłącznie ludziom, z którymi siedział przy stoliku. Z wyrzutem sumienia spojrzał na pustą butelkę po piwie,  która stała przed nim osądzając go za jego grzechy. Gorszą myślał był fakt, że została już opróżniona trzy razu. 

-Hej Dipper.- chłopak usłyszał głos Wendy.- O co tak właściwe ci chodziło kiedy gadaliśmy przez telefon?

Chłopak zastanowił się przez chwile próbując odtworzyć jego rozmowę z rudowłosą jeszcze z przed paru godzin. Alkohol krążący po jego organizmie zdecydowanie tego nie ułatwiał.

-A, to. Nie przejmuj się to nic wielkiego.- odparł po chwili i machnął ręka z pogardą dla tego tematu.

Dziewczyna na jego szczęście nie drążyła tematu i wróciła do ogólnej rozmowy z resztą grupy.

-Czyli co młody. Pod koniec wakacji strzeli ci osiemnastka racja?- tym razem zagadnął Lee kończąc złoty napój.

-Na to wygląda.

-Wow stary. Otwiera się teraz przed tobą szeroki wachlarz możliwości.- odparł chudy chłopak obok Lee, Nate.- Swój własny dowodzik, prawko, imprezy bez ograniczeń...

-Nate przestań. Jestem pewna, że Dipper jest świadomy tego co go czeka.- wtrąciła Wendy widocznie znudzona gadaniem przyjaciela.

Dipper westchnął co nie umknęło pozostałym.

-No i nam zdołowałeś chłopaka.- odparła Tambry odziwo nie wisząca na telefonie jak to w zwyczaju miała.

Chłopak uśmiechnął się widząc minę jaką zrobił Nate. Po chwili jednak wstał od stolika.

-Zaraz wracam.

-Zamawiamy następna kolejkę?- spytał Lee widocznie ignorując powiadomienie bruneta.

-Czwartą? Jutro nie wstanę do roboty.- odparł Robbie dotychczas siedzący w zupełnej ciszy.

-Nie martw się. Trupy ci nie uciekał.

Cała grupa wybuchła śmiechem. Po tych słowach Dipper nie usłyszał już żadnego innego, ponieważ drzwi łazienki skutecznie zagłuszyły jakiekolwiek odgłosy. Szybko załatwił swoje potrzeby po czym znowu wszedł do zatłoczonego baru. Skierował się od razu w stronę stolika, przy którym siedzieli jego przyjaciele kiedy poczuł jak na jego ramieniu zaciska się jakaś ręka. Brunet nie zdążył zareagować, a osoba go trzymająca pociągnęła go w stronę wyjścia przeciskając się pomiędzy ludźmi.

Kiedy chłodne powietrze uderzyło w twarz Dipper'a mógł przyjrzeć się swojemu porywaczowi. Bez trudu rozpoznał blond włosy sterczące we wszystkie strony w artystycznym nieładzie oraz tą czarną rękawiczkę zaciskającą się na jego ramieniu.

-Bill!?- krzyknął z oburzeniem wyrywając się demonowi.-Co ty tu robisz?

Cipher spojrzał na bruneta wkurzonym wzrokiem.

-Mógłbym zapytać o to samo. Co ty robisz o tej godzinie poza domem?

-Że co? Bill ja mam siedemnaście lat! Mogę robić co chce, a ty nie masz prawa mi tego zabraniać.

Demoniczna Prawda - Billdip [dropped]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz