Rozdział 4

1.6K 208 58
                                    

Bill prowadził chłopaka przez las. Nie prowadziła ich żadna ścieżka przez co Dipper nie zdziwiłby się gdyby nagle się zgubili. Jednak Demon zdawał się dobrze wiedzieć gdzie go prowadzi.

-Tak w ogóle to czego dotyczy moja pomoc?- spytał po chwili milczenia brunet

-W lesie dwa dni temu dopuszczono się morderstwa jednego z demonów. 

Na te słowa Dipper ożywił się nieco. Miał teraz szanse przyjrzeć się sprawie rodem z jego ukochanych książek. Bill mówił dalej:

-Rany wskazują, że nie była to sprawka demona.

-Skąd to wnioskujesz?

-Śmierć nastąpiła po trafieniu pociskiem z broni dystansowej. Prawdopodobnie była to broń palna lub coś w tym rodzaju. Ofiara została postrzelona dwa razy w lewa nogę, raz w rękę, a ostateczny pocisk trafił w środek głowy i przeszedł na wylot.

-Kim była ofiara? To ktoś ważny w waszym świecie?

-Był koncepliuszem. To tak jakby odpowiednik waszego premiera.

Dipper pokiwał głowa na znak, że rozumie. Przez cały czas notował informacje w notatniku który porwał w ostatniej chwili z szafki.

-Znaleźliście coś jeszcze na miejscu zdarzenia?

Cipher pokręcił przecząco głową.

-Nie rozglądali się tam za długo. Przejęli ciało i poinformowali mnie o zdarzeniu. My mamy zając się resztą.

-Nie, to ty masz się zając reszta, a ja ci tylko pomagam.

Bill przewrócił oczami.

-Jak tam chcesz.

Po chwili dotarli do skały wysokiej na mniej więcej trzy metry. U jej stup na ściółce rozrysowany był kontur ciała. Liście i fragment skały splamiony był ciemną szkarłacią bardziej przypominającej z koloru barszcz niż krew.

-Wiec to tutaj...

-Tak.- przerwał Cipher podchodząc do linii na podłożu.

Dipper zaczął robić szkic miejsca oraz linii ofiary. Gdy skończył ogólny rysunek zamknął notatnik i zaczął rozglądać się dookoła. Bill nadal trwał przy konturach. Chłopak podszedł do skały i dotknął opuszkami palców bordowej cieczy. Ta okazała się zaschnięta.

"No pewnie geniuszu krew po dwóch dniach nadal mokra. W dodatku na świeżym powietrzu." skrytykował się w myślach po czym rzucił okiem na demona.

Bill nadal stał nad białą linią wpatrując się w odrysowana głowę. Cały kontur wyglądał dość zwyczajnie. Tak jakby zamiast demona odrysowano tu człowieka. Chłopak podszedł z prawej strony Cipher'a również wpatrując się w ten sam punkt. Nastało milczenie przerywane jedynie świergotem ptaków. Lipcowe popołudnie dawało o sobie znać prażąc słońcem w plecy Dipper'a.

-Znałeś go?- spytał niepewnie chłopak przerywając milczenie.

Demon wzdrygnął się widocznie wyrwany z zamyślenia. Nie odpowiedział tylko pokiwał głową i odszedł w drugą stronę.

"O co może chodzić?"

Jednak brunet wolał na razie nie poruszać tego tematu. Dość już dzisiaj grzebał w życiu demona. Może i mu nie ufa, ale wolałby nie zrazić do siebie Cipher'a. Mogłoby to się dla niego źle skończyć.

Nagle chłopak dostrzegł blask pomiędzy krzakami malin rosnącymi nieopodal. Podszedł bliżej by poznać źródło blasku. Wśród liści leżał skrawek szkła. Nie było to jednak szkło od butelki, które byłoby najbardziej prawdopodobne do pojawienia się w środku lasu. To było znacznie cieńsze.

Demoniczna Prawda - Billdip [dropped]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz