5 Marca. Równo dwa tygodnie od naszej przecudownej kłótni. Coś się zmieniło? Pewnie. Trzymamy do siebie taki dystans, że nie jestem pewna czy z kimś jeszcze mieszkam. Luke'a prawie że codziennie nie ma w pokoju. Wychodzi albo do chłopaków albo do Arzaleya'i co sprawia, że mam ochotę wyskoczyć przez okno. Nie radzę sobie, smutna prawda jest taka, że sobie już nie radzę. Pierwsze dwa dni były do zniesienia, bo nadal byłam zła, ale potem. Nikomu nie życzę tego typu tortur. Być z kimś tak blisko, a nie móc z nim porozmawiać, pocałować się, dotknąć czy pośmiać. Chyba już wiem co czują te wszystkie pary, które zrywają. Tylko różnica między nami jest taka, że ja dalej jestem z Luke'iem. Chyba.
Złapałam swoją paczkę papierosów, którą zakupiłam w jakimś Azjatyckim sklepie. Wciągnęłam na nogi trampki, po czym opuściłam pokój. Chłopaki dzisiaj nie grały przez co każdy mógł spędzić ten dzień jak chciał. Luke wybrał siedzenie ze swoimi przyjaciółmi niż przeproszenie dziewczyny i pozwiedzanie z nią miasta. Przegapiłam Tokio, ale Europa nie umknie mi tak szybko.
Zimne powietrze owiało moją skórę, gdy opuściłam hotel. Na ulicach była masa ludzi, dostrzegłam nawet kilka fanek 5SOS oraz Austin'a. Szybko zapaliłam papierosa, po czym usiadłam na ławce. Może to wszystko to naprawdę była moja wina? Może jestem upierdliwa i zbyt wiele wymagam od Luke'a? Zabrał mnie ze sobą mimo, iż ma wiele na głowie. Ufał mi, a ja oskarżyłam go o jakieś zdrady. Cóż, nie powiedziałam tego, ale tak to zabrzmiało. Mimo tego jednego kłamstwa, nic się nie stało. Ugh, to skomplikowane, a im więcej o tym myślę – tym gorzej się czuję.
- Hanna? – Odwróciłam swoją głowę, po to by wyłapać zmartwiony wzrok Ashton'a. Razem z Mią gadali ze sobą non stop, a Luke zawiódł mnie, gdy dzieliła nas odległość oraz teraz, kiedy ta odległość zniknęła. Irwin natomiast nie odstępował telefonu na krok. Miałam wrażenie, że zamknął w nim Mi, i czekał aż da mu ona jakiś znak.
- Um, hej Ashton. Coś nie tak? – Zapytałam chowając papierosa za sobą. Wiedziałam, że Hemmings nie lubił, kiedy paliłam, ale w jakiś sposób nikotyna mnie uspokajała.
- Widziałem go – mruknął nawiązując do używki w mojej dłoni. – Wyjaśnisz mi może co się między wami dzieje? Czemu ty i Luke jeszcze niedawno wpychaliście sobie języki do gardeł, a teraz on przesiaduje u nas, a ty sama?
- Nie powiedział wam? – Zapytałam zdziwiona.
- Powiedział, że jesteś... egoistką i tyle. – Zmarszczyłam brwi. Ja? Egoistką? Luke rani moje uczucia z dnia na dzień, a ja nie pragnę niczego więcej niż powrotu do domu. Ucieczka od problemów nie jest wyjściem, ale jest lepsza niż stawianie im czoła. Według mojego rozumowania. – Hannah, co się z wami dzieje?
- Ja... um... my ten no...- Nagle jakbym zapomniała jak się poprawnie mówi. Jedyne czego pragnęłam to mocny uścisk i zapewnienie mnie, iż wszystko będzie dobrze. Nie kontrolowałam swoich czynów. Wyrzuciłam używkę na chodnik, po czym przeskoczyłam bliżej Ashton'a i wpadłam w jego ramiona wybuchając płaczem. Wstrzymywałam to dwa tygodnie. Więcej nie potrafię.
Chłopak zaczął głaskać mnie po plecach nawet na moment nie przerywając uścisku. Pozwolił mi się wypłakać, a ja już rozumiałam, dlaczego Mia tak bardzo go uwielbiała. Był uroczy i opiekuńczy. Traktowałam go jak starszego brata. Kogoś kto stanie w mojej obronie.
- Dobra, zróbmy tak. Pójdziemy do twojego pokoju i to obgadamy. Luke i tak tam nie wróci w najbliższym czasie. – Ashton pomógł mi wstać i dojść do windy. Łzy nadal skapywały z moich policzków i mogłam sobie tylko wyobrazić jak bardzo żałośnie wyglądałam dla niektórych ludzi. Gdy doszliśmy do pokoju, chłopak zakluczył drzwi i spojrzał w moje oczy. Wyglądał na naprawdę przejętego moim stanem. – A więc?
- Cóż, zacznijmy od tego...- i tak streściłam mu ostanie, niecałe trzy tygodnie. Słuchał mnie i czasami robił bardzo wkurzone miny, gdy wspominałam o zachowaniu Hemmings'a względem mnie lub Arzaleya'i. Na sam koniec, wyżaliłam mu się ze swoich obaw, a ten głęboko odetchnął.
- Boże, jaki z niego kretyn. Nie wiem co mu strzeliło ostatnio do głowy. Wszyscy zajmujemy się zespołem po równo. Nie to co kiedyś. Nie ma zbyt wiele na głowię, ale odkąd Arz się tutaj pojawiła to non stop z nią gdzieś wychodzi. Mnie też to niepokoi, ale skoro powiedział, że między nimi nic nie zaszło, może faktycznie tak było? Zaufanie Hannah, pamiętaj o tym. Porozmawiajcie o tym jutro, przy najbliższej okazji. Inaczej oboje będziecie się męczyć.
- Dziękuję ci Ash.
- Nie ma za co, ja też z nim o tym porozmawiam. Idiota, nie wierzę, że ci coś takiego powiedział. – Burknął chłopak, po czym wyszedł. Ja natomiast siedziałam wpatrzona w sufit.
Poczułam się o wiele lepiej, gdy wyrzuciłam z siebie te wszystkie obawy. Ufałam Ashton'owi bo skoro Mia to robiła, to tym bardziej nie miałam podstaw do obaw. Aktualnie, marnowałam swój czas. Marnowałam nasz czas. Ashton ma rację, musimy porozmawiać. Myliłam się, uciekanie od problemów to najgorsze co mogłam zrobić. Muszę stawić im czoła i znieść najgorsze. Znieść to, że nie jestem już kimś ważnym dla osoby, która jest moim wszystkim.
Tak! Przeskoczyliśmy sobie w czasie :P Rodział jest dzisiaj później, ale to dlatego, że metro nie działało i był korek i ble ble ble... Ale teraz już jest! Mimo, iż do kitu to w dalszym ciągu jest! Mam nadzieję, że was dzisiaj nie zanudziłam, ale jutro postaram się trochę bardziej niż dzisiaj. Po prostu padam i umieram.
Tak czy siak, mam dużo na głowie + Poprawiam błędy w ff, więc zajmuje mi to trochę czasu. Czy ktoś chcę się zamienić i robić to wszystko za mnie? Bardzo proszę!! Anyway, POZDRAWIAM WAS ITD ITP xxx
CZYTASZ
Infinity for us ||L.H|| [Zakończone]
Fanfiction(Sequel 14 days for you) Ostatnia część przygód Hannah i Luke'a . Dziewczyna decyduje się na wyruszenie w trasę koncertową z jej chłopakiem. Jest pewna, że po burzliwych chwilach w jej życiu wreszcie wyjdzie słońce, a jej smutki odejdą w niepamięć...