Dzień 144

58 5 1
                                    

Delikatny powiew wiatru sprawił, że kosmyk moich włosów opadł na moją twarz. Zamrugałam powiekami, po czym na dobre otworzyłam oczy. Leżał przede mną. W całej swojej okazałości. Moje serce przyspieszyło uderzenia, a ja wiedziałam, że to ten jedyny. Luke i ja byliśmy sobie przeznaczeni jakiś czas temu. I pomimo kilometrów, kłótni i zerwania i tak odnaleźliśmy do siebie drogę.

Wyciągnęłam przed siebie dłoń, po czym pogładziłam zarośnięty policzek Luke'a. Wyglądał jak dziecko, kiedy spał. Kilka loczków opadło na jego czoło, lecz on nie zdawał się tym obchodzić. Chcąc czy nie chcąc uśmiech wkradł się na moją twarz.

- Która godzina? - Zapytał nagle Hemmings, a ja zabrałam swoją dłoń.

- Umm, w pół do dziesiątej.

- I już nie śpisz?

- Bo nie mogę uwierzyć, że to się dzieje. - Wyszeptałam, lecz chłopak usłyszał. Przez co w pełni się rozbudził i przewrócił na prawy bok podpierając głowę ręką. Następnie jego druga dłoń wślizgnęła się pod moją bluzkę i zaczęła jeździć w górę i w dół mojego biodra.

- To się dzieje Hannah. Zawsze i na zawsze. Nie wiem czy coś jest w stanie nas rozdzielić.

- Um, jedzenie? - Zarechotałam, a blondyn zaczął mnie łaskotać. Tak właśnie zleciał nam dzień, aż do osiemnastej. Luke chciał mnie zabrać poza miasto. Tak więc, zajęliśmy nasze miejsca i udaliśmy się w stronę punktu widokowego, z którego można było ujrzeć Nowy York. Popatrzyłam przez szybę przypominając sobie nasz wypad na plaże w Sydney i ponownie ogarnęło mnie to dziwne uczucie tęsknoty. Szkoda, że nie da się powtórzyć miłych momentów z przeszłości. Co byśmy nie zrobili, nigdy nie będą takie same.

- Hannah, wysiadamy. - Opuściłam samochód, po czym zaczęłam kierować swoje kroki w stronę ławki, na której oparciu usiadłam. Miasto wyglądało obłędnie przy zachodzącym słońcu, a ja mogłabym posiedzieć tutaj dłużej niż parę godzin.

- Kiedy wrócicie do Sydney?

- Listopad. - Odpowiedział, a ja głośno westchnęłam. Nie chciałam znowu wracać z chłopakami i kontynuować trasę. Miałam zacząć szukać pracy po wakacjach i spróbować znaleźć coś dla siebie.

- Znowu cię nie będzie?

- Będę Hannah. Posłuchaj, wiem, że byłem do dupy i ostro zawaliłem kilka razy, ale zrozumiałem parę rzeczy. - Uśmiechnęłam się, po czym oparłam swoją głowę na ramieniu Luke'a obserwując, jak miasto mieni się milionami świateł. W powietrzu dało wyczuć się ściętą trawę oraz zapach drzew, które nas otaczały. Gdzieś w tle co jakiś czas przejeżdżały samochody, na które starałam się nie zwracać uwagi. Gdy moja dłoń odnalazła dłoń Luke'a automatycznie je ze sobą złączyłam. Lecz poczułam pod skórą coś zimnego. Odsunęłam się od Hemmings'a obserwując jak ten wstaje i bierze głęboki wdech.

- Hannah, wiesz jakim jestem debilem. Aczkolwiek wiesz również ile jestem w stanie dla ciebie zrobić. Wszystko, zawsze. Uczynisz mi ten zaszczyt i wyjdziesz za mnie? Ponieważ sądzę, że to nasze przeznaczenie. Nieskończoność dla nas. - Z wrażenia uchyliłam usta. Do moich oczu napłynęły łzy, a ja nie zwlekając dłużej zeskoczyłam z ławki, aby wpaść w ramiona blondyna i mocno go pocałować.

- Tak Luke, nieskończoność dla nas.

Tłumaczę już czm rozdziału nie było! Laptop mi się zepsuł oraz nie miałam word'a sooo xd Ale o to i jest! Ostatni rozdział :< Niedługo pojawi się Epilog i mówimy sobie pa </3 Mam nadzieje, że podobał wam się rozdział i nie macie mi za złe tego, że nie wstawiłam go w poprzednim tygodniu :) KOCHAM WAS xx

Infinity for us ||L.H|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz