Dzień 46 Part II

59 7 2
                                    

           

* proszę włączcie muzyczkę! *

Stałam przed ogromnym lustrem delikatnie rozczesując swoje wyprostowane włosy. Nie mogłam uwierzyć, że wieczór minął tak szybko i przybliżył mnie do spotkania z Luke'iem. Miałam kilka godzin na podjęcie decyzji i szczerze? Nadal jej nie podjęłam. Przecież nie zdecydujesz w kilka godzin czy z kimś zrywasz czy nie. Naprawdę nie chcę tego robić, ponieważ mam wrażenie, że od razu stracimy kontakt. To byłby zbyt wielki cios. I może jestem samolubna i może chcę mieć tego blondwłosego idiotę dla siebie, ale nie mogę.

  Gdy usłyszałam pukanie do drzwi szybko podskoczyłam. Trzeba stanąć twarzą z problemami. Nawet, gdy jednym z nich jest twój chłopak. Szybko złapałam za klamkę, po czym spojrzałam prosto w oczy Luke'a. Te puste, tracące swój blask oczy, które niegdyś sprawiały, że zasypiałam z uśmiechem na ustach.

- Idziemy? - Zapytał, a ja zjechałam wzrokiem na jego usta. Zauważyłam, że założył kolczyka, a jego włosy były postawione do góry. Był również ubrany w bluzkę z logiem zespołu Metallica. Jak kiedyś. Pokiwałam głową, po czym oboje opuściliśmy hotel. 

Londyn nocą jest czymś czym nie mogę ująć słowami. Pełno ludzi, różnej narodowości, orientacji, z różnymi problemami. Pełno budynków, małych bądź duży. I my, w taksówce zmierzających nie wiadomo, gdzie nie wiadomo po co. Opadłam głową na szybę, po czym przyglądałam się tym wszystkim rzeczą próbując je jak najlepiej zapamiętać.

- Pamiętasz... dzień, w którym się poznaliśmy? - Wypalił nagle blondyn bawiąc się przy tym swoim kolczykiem w wardze.

- Oczywiście, że pamiętam. Byłam na tyle głupia by wyjść na obce miasto sama. 

- Byłem natrętny?

- Odrobinkę. - Oboje zachichotaliśmy, a minutę później kierowca powiedział, że dojechaliśmy. Nie za bardzo wiedziałam, gdzie, ale okay, biorę to za niespodziankę. 

Mimo chłodnawego wiatru, niespecjalnie odczuwałam zimno. Bardziej stres oraz presje. Wiedziałam, że Luke obiecywał mi zbyt wiele razy to samo i żadna z jego obietnic nie została dotrzymana. Właśnie to blokowało mnie przed dotarciem do punktu wybaczenia. Chłopak złapał moją dłoń, a następnie pociągnął w stronę furtki, gdzie widniał napis Greenwich Park. Ze szkoły zapamiętałam, iż to tutaj znajduję się obserwatorium oraz południk zerowy. 

Chociaż z początku żadne z nas nie rwało się do rozmowy, to jednakże Luke zaczął przypominać mi o 'starych czasach'. Mimo, iż nasze pierwsze spotkania zdarzyły się zaledwie niecały rok temu.

- Ja ci mówię, że to przeznaczenie- przez moje ciało przechodzi fala przyjemnych dreszczy. Nagle jego ręce oplatają się wokół mojego pasa i przerzucają sobie przez ramię. Zauważam, że zdjął buty i dobrze wiem co chcę zrobić.

- Luke, nie! Nawet się nie waż- zaczynam protestować i okładać go pięściami po plecach jednak nic sobie z tego nie robi, ponieważ jest niesamowicie umięśniony.

- Hannah, przecież wiesz, że cię lubię. A co to? Jesteś chyba brudna i przydała by ci się kąpiel- nagle ląduje w jego rękach jak panna młoda by po chwili zanurzyć się całkowicie w wodzie.

Spoglądam kątem oka w stronę Luke'a. Nagle dociera do mnie coś przez co czuję się tak dziwnie nawet, gdy założył tego przeklętego kolczyka, postawił włosy do góry i ubrał moją ulubioną koszulkę. Nie zmienił się z wyglądu. To nie to mi tak bardzo przeszkadza, przeszkadza mi to, że jego charakter jest inny. Tak samo jak mój. Dorośliśmy, nie jesteśmy tymi samymi osobami co w wakacje. Na nasze barki został zrzucony obowiązek i przez to tak się zmieniliśmy. Jak mogę oczekiwać od Luke'a bycie sobą, kiedy i ja jestem inna? Nie noszę już wytartych conversów czy nie jeżdżę już na deskorolce. Nie prowadzę pamiętnika ani nie jestem przeciwna używką. Nie jestem Hannah Brown, która przyjechała do Sydney tamtego słonecznego dnia. Dziewczyną, która była niepewna wszystkiego co ją otacza. Teraz jestem Hannah, która chodzi na studia, ma chłopaka super gwiazdę i zwiedza cały świat. Nosi buty na obcasie oraz zawiera nowe przyjaźnie. I próbuję pójść przed siebie.

To właśnie to mnie trzymało przy przeszłości. To, że nie zdawałam sobie sprawy ze swojej zmiany. 

- Jesteśmy. - Powiedział chłopak, po czym stanął przy barierce. Następnie wskazał palcem stadion O2, na którym będzie grał koncert. Niesamowite. Później przeniosłam wzrok na budynki, które przypominały rozgwieżdżone niebo. Kolejkę, która świeciła na różowo, a następnie spojrzałam na Luke'a.

- Zawsze chciałem tutaj przyjść. Piękny widok, prawda?

- Przepraszam. - Wypaliłam nagle. Blondyn spojrzał w moją stronę troszkę zmieszany. Musiałam mu to powiedzieć. Teraz albo nigdy. - Przepraszam za to, że byłam taka ślepa. Zmieniliśmy się Luke, nie ukrywajmy tego. I ja i ty wydorośleliśmy. Znaleźliśmy rzeczy, na których zależy nam bardziej. Może nasza znajomość nie była zwykłym, przelotnym wakacyjnym romansem. Może kochamy się ponad wszystko, ale w tej chwili Luke, oboje potrzebujemy czegoś innego.

- Masz rację, ja nie wiem co ci powiedzieć. Zakochałem się w tobie tamtego dnia, gdy odwoziłem cię do domu. Mimo, iż brzmi to absurdalnie i nadal pamiętam, jak męczyłem cię tym całym przeznaczeniem. Lecz nie ukrywam, iż do tej pory w nie wierzę. Kochałem spędzać z tobą czas, sprawiałaś, że czułem się jak inna osoba. Bez tych wszystkich paparazzi, fanów i agentów. Byliśmy we dwoje, ty i ja. Lecz potem wszystko się zmieniło. Ty zniknęłaś, ja musiałem zająć się zespołem. I spadło to na mnie tak nagle, że zdałem sobie sprawię, iż mój zespół jest równie ważny co ty. 

- O tym mówię Luke... Tysiąc kilometrów, dziesięć tysięcy, to nie ma znaczenia. Gdziekolwiek jesteś, będę i ja. Wiesz, że cię kocham, prawda?

- Oczywiście głuptasie, też cię kocham. - Powiedział, po czym odwrócił się całkowicie w moją stronę. I ja też tak zrobiłam. Cóż, nie kontrolowałam tego, że łzy wypełniły moje oczy, aż po brzegi. Ostatnimi siłami, próbowałam je powstrzymać.

- Nie wiem co się między nami stało, ale widocznie nasze przeznaczenie już takie jest. Ty musisz zająć się trasą i może później znajdziesz czas na zabawę z Hannah Brown z Teksasu. A ja, j-ja m-muszę po prostu... - zająkałam się, a następnie dałam upust swoim emocją. Decyzja zapadła. - po prostu muszę ruszyć do przodu i odpocząć od tego. Poczekam, aż twoje uczucia wrócą Luke. 

- Ugh, to takie okropne uczucie. - Powiedział, a ja ujrzałam samotną łzę spływającą wzdłuż jego policzka. Lecz zanim dobrze jej się przyjrzałam, blondyn przyciągnął mnie do uścisku.

- Zgaduję, że to koniec. - Odparł. - Zrywamy?

- Tak Luke... zrywamy. - Powiedziałam. Po raz ostatni nasze usta zostały złączone w pożegnalnym pocałunku wypełnionym naszymi najgorszymi uczuciami. Dotknęłam jego policzków po raz ostatni, jego włosów oraz klatki piersiowej. Starałam się zapamiętać smak jego ust oraz ruch jego języka. Dotyk jego dłoni oraz spojrzenie, którym obdarował mnie po zakończeniu tego pocałunku.

Nasze ostatnie godziny spędziliśmy na zwiedzaniu Londynu. Big Ben, London eye, Tamiza, Camden, Soho i tak do północy. Jutro miałam zamiar wrócić do Sydney, a tam przeczekać burzę, którą rozpętałam w swojej głowie. Ja i Luke to ostateczny koniec.

Ktoś płacze? Macie chusteczki * niby stoi tutaj pudełko xd* ... Nie wiem co powiedzieć... może to, że jeszcze nie kończymy i mam wielką nadzieję, iż zostaniecie do końca tego ff bo może was pozytywnie lub negatywnie zaskoczyć. Przepraszam, że rozdziały są dodawane jak są, ale NIE MAM CZASU. Anyway, buziaczki xx

Infinity for us ||L.H|| [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz