Bangkok! Z czym mi się to kojarzy? Zapewne z Kac Vegas. Cóż, nie spodziewałam się, że kiedykolwiek będę mogła tutaj przynajmniej postać. W sumie, niczego się nie spodziewałam. A zwłaszcza, że będę z super gwiazdą. Spojrzałam w stronę Luke'a, która zakładał swoją koszulkę przez głowę. Może coś robiliśmy, a może nie. Od dwóch między nami zapanował spokój co mnie potwornie cieszy. Dzisiaj, zaraz po koncercie mieliśmy zamiar pozwiedzać trochę tego wspaniałego miasta. I tym razem bez wykrętów.
Opadłam na poduszki, gdy zdałam sobie sprawę, że za pół godziny mamy zjawić się na dole, aby następnie pojechać na arenę. Tam miałam przesiedzieć ponad pięć godzin nie robiąc zupełnie nic, a nic.
- Umrę z nudów. – Mruknęłam przewracając się na bok, aby móc lepiej dostrzec twarz Luke'a. Jego stan znacznie się poprawił co bardzo mnie ucieszyło. Znowu wyglądał jak chłopak, którego poznałam.
- Nie umieraj, bo nigdzie dzisiaj nie pójdziemy.
- Słuszna uwaga, ale ty przynajmniej będziesz miał zajęcie!
- Odrób pracę domową zadaną przez Walsh'a.
- Odrobiłam, wszystkie. – Bąknęłam i przewróciłam oczami, a Hemmings podniósł swoją głowę do góry i zmarszczył nos.
- Chryste Hannah, ty się naprawdę nudzisz. – Zarechotał, a następnie pogonił mnie żebym wreszcie się ubrała. Tak więc, złapałam parę czarnych rurek oraz szary, milusi w dotyku sweter. Potem ubrałam ulubione botki Chelsea i przejrzałam się w lustrze. Jest chyba dobrze.
- Gotowa?
- Oczywiście proszę pana. – Odpowiedziałam salutując na co Hemmings przewrócił tylko oczami. Szybko wybiegliśmy z pokoju, bo byliśmy spóźnieni jakieś dwie minuty. W recepcji czekali wszyscy. Lecz nie wyglądali jakby im się bardzo spieszyło. Każdy grzebał w swoim telefonie, a ja mogłam porównać ich do jakichś maszyn.
- No, jesteście wreszcie! Jedziemy. – Krzyknął Jeff sprawiając, że wszyscy stanęli na nogi i opuścili hotel. Idąc za rękę z Luke'iem poczułam na sobie czyjś wzrok. Gdy się odwróciłam napotkałam wzrok Calum'a i Ashton'a, którzy chichotali. Co?
- O co chodzi? – Zapytałam w końcu, gdy zajęliśmy miejsca w autokarze.
- Zalatuje od was seksem. – Odpowiedział Calum na luzie, a Ashton wybuchł śmiechem. Ja natomiast oblałam się czerwonym rumieńcem i schowałam twarz w ramieniu Luke'a.
- Nie straszcie mi dziewczyny, zboki. – Mruknął i zaczął podśpiewywać coś pod nosem. To będzie długa noc.
***
- Dziękujemy wam Bangkok! Do następnego razu! – Krzyknął Michael i chłopcy zbiegli ze sceny, a ja wreszcie wstałam z krzesła, gdzie uprzejma Arzaleya ( czyt. Zmusiła mnie mówiąc, że nie mogę się z taką twarzą pokazać na mieście) zrobiła mi make up. Słodko. Gdy chłopaki wbiegły za scenę byli cali mokrzy i spoceni.
- Hannah, dasz mi buziaka? – Zapytał Luke dobrze wiedząc jak bardzo śmierdzi i jak bardzo sprawia, że mam ochotę uciec. Szybko odskoczyłam w bok chowając się za Arz. Może wreszcie się do czegoś przyda. Jak ratowanie mnie przed moim spoconym chłopakiem?
- Jak się umyjesz to pomyślę nad tą ewentualnością. – Mruknęłam, a on przewrócił oczami i gdzieś zniknął. Następne piętnaście minut, musiałam słuchać zrzędzenia Arz o tym jak bardzo denerwują ją nastolatkowie i to co teraz wstawiają do Internetu. No zapomniałam, że ona jest taka dorosła.
- Gotowy! – Krzyknął Hemmings. Był ubrany w czerwoną, kratkowaną koszulę oraz czarne, podarte dżinsy. Szybko wstałam żegnając Arzaleya'e i wreszcie mogłam odetchnąć.
Gdy staliśmy przed salą koncertową, czekając na taksówkę, Luke niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie łącząc nasze usta razem. Delikatnie otarł się swoim językiem o moją wargę, prosząc tym samym o wejście do środka. Pozwoliłam mu na to. Stado motyli trzepotało w moim brzuchu prosząc o wyjście, a ja jedyne co mogłam teraz zrobić to zatracić się w smaku jego ust.
- Pięknie wyglądasz. – Mruknął, a ja delikatnie się uśmiechnęłam. Może Arzaleya nie była osobą, którą mogłabym polubić, ale jedno jej muszę przyznać. Znała się na robieniu makijażu.
- Dziękuję. – Odpowiedziałam i wsiedliśmy do taksówki. Nie wierzyłam, że w końcu nam się udaje.
Naszym pierwszym przystankiem okazało się być Bangkockie oceanarium. Pisnęłam niczym mała dziewczynka podekscytowana wycieczką. Mimo iż wiele razy byłam w jakiś oceanariach teraz miałam iść do tego w Bangkoku! Gdy przechadzaliśmy się z Luke'iem pustymi korytarzami (gdyż była prawie, że dwudziesta trzecia) nie mogłam napatrzeć się na to jak morskie zwierzęta przepływają nad moją głową. Czułam szybkie uderzenie mojego serca, gdy jeden z żółwi przepłyną nad moją głową. Wow, to się nazywa moment zapierający dech w piersiach. Z głośników, które były zamontowane w korytarzach, wypłynęły pierwsze melodie piosenki „Certain Things – James'a Arthur'a." Gdy się odwróciłam, Luke stał z wystawioną do mnie dłonią co oznaczało, że prosił mnie do tańca. Wspomnienia z Sidney uderzyły w moją głowę niczym morskie fale o skały. Szybko ją chwyciłam i powoli zaczęliśmy się kołysać w rytm piosenki. Mimo, iż deptaliśmy sobie po stopach to wcale nam to nie przeszkadzało. Każdy moment z Luke'iem był warty wszelkiego poświęcenia.
- Mam dla ciebie jeszcze jedną niespodziankę. – Powiedział, po czym szeroko się uśmiechnął. Na szczęście jutro miał mieć dzień wolny, więc czas nie znaczył dla nas nic. Ponownie wsiedliśmy do taksówki, która zawiozła nas nad rzekę. Luke zasłonił moje oczy swoimi wielkimi dłońmi, po czym zaczął kierować mnie w Bóg wie jakim kierunku.
- Auć! – Krzyknęłam, gdy się potknęłam i prawie, że upadłam.
- Już jesteśmy. – Powiedział, a ja zdjęłam jego ręce ze swoich oczu. Miałam wrażenie, że prócz ogromnej, oświetlonej wierzy nie stoi przede mną nic innego. Jej światło oświetlało całą okolicę oraz odbijało się od rzeki sprawiając, że wyglądało to nieziemsko.
- To Wat Arun znana również pod nazwą Świątynia Świtu. – Powiedział Luke i stanął ramie w ramię ze mną, po czym złączył nasze ręce razem. Delikatny prąd przeleciał przez moje ciało, gdy jego kciuk zaczął rysować kółka na mojej dłoni.
- Wyczytałeś z Wikipedii?
- Może? – Oboje zarechotaliśmy. Cisza, która nas otaczała była niesamowita. Mimo chłodnego wiatru nie odczuwałam żadnego zimna. Miałam wrażenie, że to miejsce ogrzewało wszystko dookoła siebie.
- Pięknie tutaj.
- Musiałem ci wynagrodzić moje zachowanie. Zasługujesz na takie rzeczy Hannah. – Powiedział i się uśmiechnął.
Ten uśmiech był jednym z tych, których nikt nie mógł rozgryźć. Mógł oznaczać jestem szczęśliwy albo jestem szczęśliwy. I naprawdę chciałam wiedzieć, czy faktycznie Luke wreszcie wrócił do starego zachowania, czy może raczej udawał, że wszystko wróciło do normy.
Wowowo! I jak tam moi ukochani czytelnicy miewają się w piąteczek? Bo ja po napisaniu tego rozdziału wprost cudownie! Jezuu, czy tylko u mnie wspomnienia z 1 części wróciły? Awww, dzisiaj totalnie wam przesłodziam, a więc niedługo szykujcie się na kolejną drame XDDDD Nie no żart. Powiedzmy, że na razie dam wam pocieszyć się ich szczęściem. Tak czy siak, POZDRAWIAM xx
CZYTASZ
Infinity for us ||L.H|| [Zakończone]
Fanfiction(Sequel 14 days for you) Ostatnia część przygód Hannah i Luke'a . Dziewczyna decyduje się na wyruszenie w trasę koncertową z jej chłopakiem. Jest pewna, że po burzliwych chwilach w jej życiu wreszcie wyjdzie słońce, a jej smutki odejdą w niepamięć...