26.

29 1 0
                                    

     Tamtego dnia, tak jak mówił Max, przeprowadził się razem z Julie. Mieszkał teraz jakieś pół godziny jazdy samochodem od nas. Mama snuła się smutno po domu, a mi brakowało brata i w ogóle w domu było jakoś tak cicho, samotnie i niewesoło.

     W pierwszy weekend po feriach umówiłem się z Destiny. Mama pojechała na nockę do pracy i miałem nadzieję... na coś więcej.

    Po szesnastej podjechałem pod jej dom. Miała na sobie czarną spódniczkę przed kolano i grubą, zimową kurtkę. Jej błękitne oczy uśmiechnęły się na mój widok. Czym prędzej podbiegła do mojego samochodu i weszła do środka.

- Brr, jak zimno - powiedziała od razu podkręcając ogrzewanie w aucie.

- Tak w ogóle to cześć - posłałem jej uśmiech.

Destiny poprawiła dłońmi niesforne kosmyki włosów, które poplątały jej się na wietrze. Podniosła na mnie swój wzrok.  Patrzyliśmy sobie w oczy. Tonąłem. Wyciągnąłem ręce przed siebie i przyciągnąłem ją do siebie. Pocałowałem ją długo i namiętnie.

- Myślałam, że już się nigdy nie doczekam - powiedziała, przerywając pocałunek.

Spojrzałem na nią z podniesionymi brwiami. Pogładziła mnie po policzku. Przymknąłem oczy.

- Bardzo cię lubię - westchnęła.

Ja ciebie też - pomyślałem, ale nie powiedziałem tego.

- To gdzie mnie zabierasz? - zapytała.

- Zobaczysz na miejscu.

    Wziąłem ją do najzwyklejszego baru niedaleko mojego domu. Zamówiliśmy pizzę i usiedliśmy w kącie.

- Dlaczego tutaj? - zapytała rozglądając się.

Nie miałem przygotowanej żadnej wymówki.

- Hmm... nigdy tu nie byłaś? - grałem na zwłokę.

- Nie. W naszym mieście jest dużo takich miejsc, a poza tym nie chadzam na posiłki do barów i restauracji - powiedziała.

Pokiwałem głową. Też nie często chodziłem do barów. Wiedziałem, że Destiny nadal czeka na odpowiedź.

-  Eee... ja... niedaleko jest mój dom - zaczerwieniłem się.

- Ah, to wszystko wyjaśnia - spojrzała na mnie zalotnie.

     Gdy zjedliśmy pojechaliśmy do mojego domu. Pięć minut i byliśmy na miejscu. W środku było pusto i cicho. Tak jak miało być. Oprowadziłem trochę Destiny po domu, a na koniec zostawiłem... mój pokój. Od razu przeszedłem do działania. Pchnąłem ją lekko na ścianę i zacząłem całować z języczkiem. Nie opierała się. Po chwili ściągnąłem jej bluzkę, a po kilku sekundach ona moją. Byłem tak napalony, że po chwili leżała już pode mną na łóżku i właśnie, gdy zakładałem prezerwatywę, Destiny jakby nagle sobie coś uświadomiła, przypomniała, powiedziała:

- O Boże.

Destiny  ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz