Część 2

46 3 3
                                    

Wiliam

Po jakimś czasie dostałem smsa od chłopaka. Napisał kiedy zaczyna zdjęcia. Najwyższy czas, miałem nadzieję że się nauczył chociaż połowy swojej roli.

Następnego dnia rano, po szybkim prysznicu i ogarnięcia dokumentów, wyszedłem z apartamentu, zjechałem windą na parter i wsiadłem do czekającego już na mnie auta.

Pojechałem pod jego kamienicę trochę przed czasem i zadzwoniłem do niego.

- Jestem na dole. Nie każ mi długo czekać- powiedziałem gdy odebrał i rozłączyłem się. Stałem przy samochodzie i zapaliłem papierosa. Miałem już dawno rzucić palenie, ale mam za małą determinację. Może gdybym miał dla kogo rzucić, to miałbym większą motywację.

David

Zbiegłem na dół z torbą, prawdę mówiąc z rozpędu na niego wpadłem i wykorzystując moment zaskoczenia, uścisnąłem.

- Dziękuję, że mnie chcesz podwieźć... - wydukałem, nadal z nosem zatopionym w jego kurtce. Głupio wyszło, a z drugiej strony... Czuję się jak nowo narodzony jak go widzę! Nie mogę się doczekać dzisiejszych wrażeń. Caroline "odpytywała" mnie z moich roli najlepiej jak mogła, mam nadzieję, że dobrze wypadnę.

Wiliam:

Zaskoczyło mnie entuzjastyczne przywitanie chłopaka. Nawet pies mnie nigdy tak nie witał. Od tego uścisku niemal wypadł mi papieros z ręki.

- No cześć młody. Tak, ja też się cieszę że Cię widzę- rzuciłem papierosa na chodnik i przydeptałem nogą- Wsiadaj, jak pojedziemy tam wcześniej to będziemy mieli jeszcze chwilę dla siebie na kawę i śniadanie.

Gdy chłopak się ode mnie odkleił obszedłem samochód i wsiadłem za kierownicę. Mój pasażer dalej pełen entuzjazmu usiadł obok mnie. Ciekaw jestem czy nadal będzie taki radosny na koniec dzisiejszych zdjęć.

Ruszyliśmy z piskiem opon przed siebie, w stronę studia filmowego.

David:

- William... - zapiąłem pasy - przepraszam,że ci nie podziękowałem wcześniej... - miętosiłem rękaw kurtki z mojego typowego zdenerwowania - na pewno to podwożenie to nie sprawia ci kłopotu? To daleko...

Byłem bardzo wdzięczny mu za to, bardzo ucieszony równocześnie, ale... Paliwo ;_; mam nadzieję,że mi kiedyś nie wyśpiewa rachunku za nie...

Wiliam:

Roześmiałem się.

- Nic nie szkodzi młody. Kiedyś mi się za to odwdzięczysz. Teraz najważniejsze dla mnie jest, abyś nie dał plamy i popisał się dziś na planie. A podwożeniem się nie przejmuj- spojrzałem zalotnie w jego stronę- To dla mnie przyjemność wozić takiego słodziaka- puściłem mu oczko i znów spojrzałem przed siebie, cały czas się uśmiechając.

David:

Miałem ochotę zapiszczeć, ale na szczęście powstrzymałem się od tego i jedynie spaliłem raka.

- Ten słodziak też uważa za przyjemność jeżdżenie z tobą...- zrobiłem głupkowatą minę. Czy to już podryw? Czy on tak z wieloma osobami rozmawia...? Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi... - I nie dam plamy, chociażby dla ciebie, abyś był pewien,że dobrego aktora wybrałeś na przesłuchaniach! - uderzyłem się pięścią w pierś, udając dumę - zrobię co tylko w mojej mocy!

Wiliam:

Patrzyłem na chłopaka i jego entuzjazm. Przypominał mi mnie samego na początku swojej kariery. Ale nie osiągnąłbym niczego bez dobrego managera. To on był dla mnie jak ojciec, ustalał mi harmonogramy na cały dzień, abym nie miał czasu na głupoty. To dzięki niemu i naszej wieloletniej współpracy udało mi się wejść na sam szczyt sławy i popularności.

Tam, gdzie nie sięgają kamery...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz