Część 24

5 0 2
                                    

David:

Szybciutko opróżniłem pudełko, by móc z nim normalnie konwersować. Doceniałem to wszystko, co dla mnie robił. I muszę przyznać, pasował mi fakt, że tyle mówi. Sam nie jestem aż taką gadułą, więc osoby z długim językiem jak Karolina, czy on, dobrze ze mną się dogadywały.

- Nie mogę się doczekać wyjścia stąd. Naprawdę! Mam dość tej kozetki i smrodu szpitala- westchnąłem cichutko - Chuck... Masz może jakieś zwierzę? Może zabrzmi to głupio, ale od kiedy opuściłem Karolinę i jej dalmatyńczyka to czuję się jakiś taki...wybrakowany - westchnąłem cicho, obracając się przodem do niego.

De facto, ucieszyłbym się, gdyby miał jakiekolwiek zwierzę. Nawet gekona. Ale nie byłby przynajmniej takim zimnym draniem jak William.

Chuck:

Roześmiałem się.

- Widocznie spałeś jeszcze rano jak z Tobą rozmawiałem. Przecież Ci mówiłem że spałem w nocy z moim psem Cezarem. Do tego mam jeszcze ściankę między salonem a kuchnią, która jest jednym wielkim akwarium ze słonowodnymi rybkami. I z tego co słyszałem go chyba gdzieś buszują mi jakieś myszy, ale Cezar je na pewno złapie jak mu wpadną pod łapy- zaśmiałem się znowu.

Dawid:

- Masz dzisiaj dobry humor, co? -nadąsałem się z lekka i wyciągnąłem do niego dłoń, by ją mu położyć na kolanie - A co jeszcze masz w tym wspaniałym domu? Jakaś sofka dla pochorowanej aktorzyny się znajdzie? - uśmiechnąłem się krzywo i zacisnąłem lekko palce na jego kolanie.

Mam dziką ochotę aktualnie bardziej wziąć prysznic, niż siedzieć i tylko rozmawiać, ale nie mam wyboru, zero wstawania z wyrka, chyba, że za potrzebą. Szlag by to trafił. Palcami robiłem kółeczka na jego kolanie, prawdę mówiąc bez większej przyczyny. Chciałem chyba mieć pewność, że nie jest tylko złudzeniem, które zaraz się rozmyje.

Chuck:

Spojrzałem na jego dłoń na moim kolanie. To było bardzo przyjemne uczucie, ale wiedziałem że on tylko potrzebuje bliskości. Nie robi tego z jakiejś większej sympatii do mnie. Jednak mimo tego, moje serce zabiło mocniej. Położyłem swoją dłoń na jego i lekko ją uścisnąłem.

- Tak, mam dobry humor, bo widzę że czujesz się już lepiej i uśmiechasz się do mnie- uśmiechnąłem się również do niego- A co do domu, to nie jest on aż taki wspaniały. Zwyczajny parterowy dom z kilkoma pokojami, podziemnym garażem i kilkoma gospodarczymi pomieszczeniami. Dla Ciebie już mam przeznaczony mój gościnny pokój, ale musiałem go troszkę przemeblować i odświeżyć. Nie masz się co martwić, zanim wyjdziesz ze szpitala już wszystko będzie gotowe. Oczywiście jeśli będziesz chciał, aby Twoja przyjaciółka u Ciebie nocowała, to ja nie będę miał żadnych zastrzeżeń, dla niej również znajdzie się miejsce do spania-

Chciałem, aby miał u mnie jak najlepiej, a To wiązało się również że muszę zadbać o jego otoczenie i najbliższych mu ludzi. Jedyną najbliższą mu teraz osobą jest ta Karolina, więc w jej oczach również muszę uchodzić za dobrego faceta. Z tego co widzę David bierze do siebie to co mówi jego przyjaciółka. Chcąc zaistnieć w jego życiu jako ktoś więcej, muszę pokazać im obojgu że jestem tego wart.

David:

Mimo wszystko, wyobrażając sobie taki dom, rozmarzyłem się odrobinę. Zapowiada się lepiej niż u Williama, u którego było wszystko okropnie chłodne i minimalistyczne. No i... Mimo wszystko, może kilka razy zaproszę Karolinę, ale pewnie i tak będę wolał być tam tylko z samym Chuckiem. Muszę się przyzwyczaić do tego, jaki on jest dla mnie miły. Bo dawno takiej osoby nie spotkałem, a Karolina... To przyjaciółka. Może sobie pozwolić na odrobinę jadu momentami...

Tam, gdzie nie sięgają kamery...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz