David:
Szybko wszamałem jabłko, żeby nie musiał się fatygować do sklepu. I tak już dzisiaj nawaliłem...
- Zwarty i gotowy do drogi! - uśmiechnąłem się w miarę możliwości do niego - William... powiedz mi. Czy ja będę musiał zdawać prawo jazdy, skoro ty już masz? - zapytałem, kiedy wsiadaliśmy do samochodu - Nie będzie już potrzebne, prawda?-
Wiliam:
- Rób sobie co chcesz. Jak zaniemogę, albo zdechnę to raczej nie dam rady Cię wozić. Poza tym nie zawsze będziemy pracować na tym samym planie. Chyba że to tego czasu będziesz taką gwiazdą, że będziesz mógł się wozić limuzyną. To co chcesz na śniadanie?-
Poszliśmy do auta i wyjechaliśmy na drogę. Starałem się skupić na drodze, ale znów to poczucie że zachowuję się wobec niego jak dupek nie dawało mi spokoju. Westchnąłem i kiedy zatrzymaliśmy się na pierwszych światłach spojrzałem na niego.
- Przepraszam David. To nie Twoja wina że jestem zdenerwowany. Jest po prostu jeszcze wiele rzeczy, których o mnie nie wiesz, których nie lubię, nie toleruję. Wiem że nie chciałeś nic złego, ale... mnie się po prostu nie budzi. Poza tym miałem dziś koszmar o tym że ktoś próbuje mnie zabić. Jak Ty być zareagował gdybyś nie dość że wyrwany ze snu to jeszcze nie mógł oddychać?- spojrzałem na niego zaciekawionym wzrokiem.
David:
- Byłbym przestraszony...- podrapałem się po karku - najpewniej opowiedziałbym wtedy tobie, albo komukolwiek bliskiemu ten sen i pozwolił się pocieszać - spojrzałem na niego niewinnie - nasze charaktery jednak trochę się różnią... może jak mi powiesz, czego nie lubisz, to będzie mi łatwiej się dostosować do ciebie..bo ja jestem bardzo tolerancyjny na różne dziwactwa - uśmiechnąłem się mimowolnie na wspomnienie kanapek z serem białym i żółtym naraz, przyrządzanych przez Karolinę...
Wiliam:
- Wiele rzeczy nie lubię i nie toleruję. Mnie się nie budzi. Ja zawsze zdążę, chyba że chcę się spóźnić. Nie przeszkadza mi się kiedy coś robię i muszę być skupiony. Nie włazi mi się do siłowni, nawet kiedy nie jestem zdenerwowany. Kiedy mówię że chcę być sam, to chcę być sam. Nie próbuje się być ze mną na siłę. Niestety kochany, ale długi czas byłem sam i przyzwyczaiłem się do samotniczego trybu życia. Jednak z drugiej strony to nie oznacza że nie chcę być z Tobą lub spędzać z Tobą czasu. Bardzo Chcę być z Tobą, ale są chwilę, kiedy dla dobra własnego i innych muszę pobyć sam. Rozumiesz?- uśmiechnąłem się do niego, aby choć trochę poprawić mu humor-
I jestem tego typu facetem co nie lubi mówić o swoich problemach. Dlatego tak trudno jest mi dogadać się z terapeutą. On mówi abym się otworzył, a ja się zamykam. Dlatego już do niego nie chodzę, ale teraz, kiedy jestem z Tobą postanowiłem znowu spróbować do niego iść. Poproszę dziś Chucka, aby mnie umówił do jakiegoś dobrego terapeuty, albo psychologa- ruszyliśmy w dalszą drogę.
David:
Notowałem sobie to wszystko w pamięci, jak pilny i ambitny student na wykładzie. Takowy chce zdać, a ja utrzymać ten związek jak najdłużej.
- Ale...po co ci terapeuta i psycholog? - położyłem swoją ciepłą dłoń na jego, na skrzyni biegów - nie musisz się leczyć.. nigdy mi nie zrobiłeś krzywdy, nie ma takiej potrzeby. Lepiej nie mieszać w to za wielu osób... przyzwyczaisz się ponownie do posiadania bliskiej osoby obok siebie, będziesz spokojniejszy. Odpowiednia dawka uczuć każdemu pomaga - zacytowałem słowa swojej ciotki opiekunki i go ucałowałem w policzek.
Wiliam:
Uśmiechnąłem się ciepło do niego.
- Chciałbym kochanie aby tak było, ale dla Twojego dobra wolę, aby ktoś mnie trzymał w ryzach. No chyba że Ty jesteś terapeutą, albo psychologiem, wtedy będę się leczył u Ciebie- szczerze mówiąc nie chciałbym mieć chłopaka terapeuty, bo pewnie szybko bym oszalał.
CZYTASZ
Tam, gdzie nie sięgają kamery...
Roman d'amourGłówni Bohaterowie: David Yelts, 22 letni student szkoły filmowej, postanawia spróbować swoich sił w castingu do serialu. Uwielbiał ten serial, grał w nim jego ulubiony aktor. Niby nie poszło mu najgorzej, ale wiedział że było tam wielu lepszych o...