Część 20

12 2 1
                                    

Wiliam:

Stanąłem za nim i delikatnie pogłaskałem jego ramiona od samej góry, aż do dłoni, pochylając się nad nim lekko i szepcząc mu do ucha.

- Nie musisz skarbie zmywać. Od tego jest pomoc domowa. A Ty możesz przestać udawać. Nigdy nie mogłeś i nie będziesz mógł mi się oprzeć- chwyciłem go za nadgarstek i odwróciłem w swoją stronę- Więc zrób to, co powinien zrobić każdy grzeczny uległy dzieciak i chodź ze mną do sypialni. Chyba że chcesz zrobić to ze mną tutaj- zbliżyłem się do niego, chcąc go pocałować, ale gnojek się ode mnie odsunął.

Zacisnąłem rękę na jego nadgarstku i pociągnąłem bliżej siebie łapiąc go za gardło.

- Jeśli nie chcesz tego ze mną robić po dobroci, to sam sobie Ciebie wezmę. Zastanów się lepiej, co będzie dla Ciebie lepsze i bezpieczniejsze- na siłę, wymusiłem u niego głęboki pocałunek. Niech wie gówniarz, że ze mną nie ma żartów i albo będzie robił co będę chciał, albo ja go zmuszę, aby to robił.

David:

Starałem się go od siebie jakoś odepchnąć. Nie mogłem, nie chciałem z nim nawet teraz przebywać w jednym pokoju. Nie dość, że na trzeźwo był niebezpieczny, to po pijaku mógł zrobić dosłownie wszystko. Nie mogłem znieść nawet tego zapachu wódki wydobywającego się z jego ust. Nie będę jego zabawką. Użyłem wolnej ręki, by szybko zadzwonić do Chucka. Nigdy bym nie pomyślał, że szybkie wybieranie z numerów alarmowych mi się na cokolwiek przyda. Na nieszczęście, William wytrącił mi go z ręki, a ten pojechał po blacie, zatrzymując się na ścianie. Był stary, to się nie zbił. Majtałem tą wolną ręką w poszukiwaniu czegokolwiek, co mogłoby mi pomóc się od niego na chwilę odciąć. Zdążyłem skaleczyć się w dłoń, ale jakimś heroicznym wysiłkiem się od niego odrobinę odsunąłem, w drżącej dłoni i ze łzami strachu w oczach dzierżąc nóż. Nie wiedziałem, co robię. Działałem już instynktownie, jak zwierzę, które chwyta się wszelkich zwisających rzeczy, by nie utonąć w rwącym prądzie rzeki. Cofałem się do tyłu, powoli. Niestety, barczysty ochlapus o imieniu na literę W zasłaniał mi drogę.

- Przestań... - wydukałem, ledwo stojąc na nogach i głośno przełykając ślinę - Nie rozumiesz, że nie chcę?! Nie widzisz, do czego mnie zmuszasz!? - krzyczałem. Jeśli Chuck to słyszy, to na pewno coś na to zaradzi. Jak przeżyję.

Chuck:

Siedziałem przed telewizorem, pijąc zieloną herbatę i głaszcząc leżą na moich kolanach głowę mojego ukochanego psiaka, Cezara. Jest on czarnym Dogiem Niemieckim. Ma tylko białą plamkę na przodzie klatki piersiowej i białe palce u prawej łapy. Ma już trzy lata, ale czasami nadal zachowuje się jak szczeniak.

Moje mieszkanie jest przystosowane właśnie pod niego. Nie stają tu żadne donice na podłodze, nie mam żadnych przeszklonych mebli na wysokości psa. Niemal w każdym pomieszczeniu gdzie przebywamy razem, jest duże, puszyste legowisko dla niego. W kuchni, w bawialni, w sypialni. Gdy oglądamy razem telewizję, Cezar najczęściej leży właśnie tak. Wyciągnięty na kanapie, z głową na moich kolanach, oczekując pieszczot. Jedyne miejsce w całym domu, gdzie pozwalam mu wejść na meble.

Ten wieczór zapowiadał się całkiem normalnie i spokojnie, gdyby nie telefon o tak późnej porze. Sięgnąłem po telefon i poczułem zimny dreszcz, kiedy zobaczyłem na wyświetlaczu imię Davida. Odebrałem i przyłożyłem telefon do ucha.

- David? Czy coś się stało?- zapytałem zaniepokojony, ale to co usłyszałem całkowicie zmroziło mi krew w żyłach. Musiałem działać z prędkością światła.

Włączyłem głośnik, aby słyszeć cały czas co tam się dzieje, a dodatkowo włączyłem dyktafon. Jeśli ten pojebany gwiazdor zrobi coś Davidowi, to ja go zniszczę. Zrównam go z ziemią.

Tam, gdzie nie sięgają kamery...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz