- Mama będzie taka zadowolona, jak cię zobaczy! – piszczała Hope nad moim uchem i skakała na siedzeniu w samochodzie.
- Tak, ja też się cieszę, że jadę do ciebie na obiad. – Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i zaczęłam wystukiwać w kierownicę rym piosenki, która leciała w radiu mojego cadillaca.
- A wiesz jaki dzisiaj jest dzień?
- Dzień wolny od Luke'a i Louisa?
- To też, ale nie to miałam na myśli... Za sto dni są twoje urodziny!
- Serio? Liczysz dni? Co niby jest niezwykłego w starzeniu się...
- Marudzisz. Jesteśmy na miejscu! – Hope wysiadła z samochodu. Do jej nogi podbiegł mały piesek, schyliła się i pogłaskała go za uszkami. – A ty to kto, mały słodziaku? Słodziutki jest, co nie, Rosalie?
Wyciągnęłam torbę z bagażnika z prezentem urodzinowym dla mamy Hope oraz torbą z ubraniami na zmianę. Trzymając je w ręce pomaszerowałam wąską dróżką w stronę drzwi wejściowych. Domek był mały, lecz gdy weszło się do środka było dużo przestrzeni. Pani Cooper z zawziętością walczyła z domem, aby był przytulny i tak się stało. Gdy tylko weszłam, przywitała mnie mama Hope z ogromną miłością. Radość na jej twarzy pozostała tylko w oczach. Z daleka widać, że ta kobieta zmaga się z rakiem. Oczy miała spuchnięte, blada, policzki zapadnięte... Po przywitaniu się z rodzicami poszłam zanieść torbę do pokoju, którzy rzekomo jest mój. Margaret – kazała tak do siebie mówić pani Cooper – uparła się, że to jest mój pokój, ponieważ i tak stał pusty. Miałam tam niesamowicie wygodne dwu osobowe łóżko, szafkę na ubrania oraz stoliczek z lampką. Ściany były pomalowane na niebieski kolor. Za każdym razem jak tu wchodzę, uśmiecham się patrząc na zdjęcie Hope i mnie w farbie. Przez tydzień nie mogłam jej z siebie zmyć. Położyłam na łóżku torbę i rzuciłam się na łóżko. Mój pokój z dużym oknem znajduję się daleko od sypialni państwa Cooperów, lecz blisko pokoju Hope. W dodatku na parterze. Idealne miejsce dla chłopców, którzy są niesamowicie zakochani i chcą spędzić jakże romantyczną noc we dwoje. Każdy był kiedyś młody i głupi.
- Jestem taka szczęśliwa, że nadal chcesz nas odwiedzać. Podziwiam cię. Kto by chciał siedzieć z takimi staruszkami!
- Ja! –krzyknęłam w odpowiedzi dla Margaret. – Naprawdę uwielbiam odwiedzać was. Czuję się jak wasza druga córka.
- Miło nam to słyszeć. A tak poza tym, to jutro organizujemy małe przyjęcie dla znajomych i ich dzieci, więc będzie nam jeszcze milej jak zostaniecie i dotrzymacie towarzystwa – powiedział pan Cooper.
- No oczywiście! – odkrzyknęła Hope.
Razem z Hope spędziłyśmy w moim łóżku prawie całą noc na opowiadaniu i wspominaniu dawnych czasów.
- Czuję, jakby cały świat miał przede mną jakąś tajemnicę. I mam tak odkąd znam Luke'a! Czy to nie jest dziwne?
- Niepotrzebnie się tym przejmujesz. To tylko jakiś nieziemsko przystojny koleś, który się ciebie uczepił.
- Dzięki za pocieszenie, naprawdę. Możemy iść spać? Nie chcę pokazać na przyjęciu z worami pod oczami.
- Okej, ale jeszcze jedno... Nie zdziw się, jak go jutro zobaczysz na imprezie.
-Postaram się. – Położyłam się do łóżka i podjęłam próbę zaśnięcia, która po długich wysiłkach powiodła się.
***
Przebudziłam się, kiedy usłyszałam, że ktoś otwiera okno w moim pokoju. Spojrzałam na zegarek. 2:46. Zaspana przetarłam oczy ręką, jeszcze nie docierało do mnie kogo zaraz ujrzę.
- Co ty tu robisz?! – wykrzyknęłam zniżając swój głos do szeptu, a za chwilę zakrywałam szybko swoje ciało cienką kołdrą.
- Podobno jestem ci winny picie. – Nie było łatwo stwierdzić jaką ma minę, gdyż było ciemno, lecz mogłam się domyślić, że się szczerzy jak głupi.
- No ale nie przed trzecią w nocy! I jakim cudem się tutaj dostałeś. – Podał mi kubek z gorącą kawą.
- Wszedłem przez oko. Powinnaś być bardziej spostrzegawcza. – Wskazał na otwarte okno.
- Dzięki za radę – burknęłam pod nosem.
- Zawsze do usług, kochanie.
- Już możesz iść.
- Nie. – Zabrał mi kubek i odstawił go na szafkę. Usiadł naprzeciwko mnie i się uśmiechnął. Nie tak jak zawsze, tylko tak delikatnie i przyjaźnie. Powolnym ruchem wziął pasmo moich włosów i założył je za moje ucho. Tą samą dłonią dotknął mojego policzka, po czym przejechał kciukiem po moim ustach.
- Jesteś taka piękna.
Siedziałam dalej nie wiedząc co robić. Luke zaczął się powoli do mnie przybliżać, chwilę potem nasze usta złączyły się w pocałunku.
- Aa! – usiadłam zdyszana i zalana potem. Usłyszałam śmiech. Śmiech Hope.
- Normalnie komedia. – Siedziała na biurku jedząc popcorn. – Szkoda, że częściej ciebie nie oglądałam, gdy miałaś sprośne sny. Niezły ubaw.
- Wynocha! – krzyknęłam i rzuciłam w nią poduszkę.

CZYTASZ
Nie zapomnij o mnie 1.0
Teen FictionCzęść 1. NIEZIEMSKI Te słowo idealnie opisuje Luke'a Fostera. Ma idealne blond włosy, niebieskie oczy, które zahipnotyzują każdą dziewczynę, posturę ciała...Przyciągnął Rosalie Richardson do siebie jak magnes. Ona mimo wielkiej i upartej walce, w ko...