7

51 5 0
                                    

- Mama będzie taka zadowolona, jak cię zobaczy! – piszczała Hope nad moim uchem i skakała na siedzeniu w samochodzie.

- Tak, ja też się cieszę, że jadę do ciebie na obiad. – Uśmiechnęłam się od ucha do ucha i zaczęłam wystukiwać w kierownicę rym piosenki, która leciała w radiu mojego cadillaca.

- A wiesz jaki dzisiaj jest dzień?

- Dzień wolny od Luke'a i Louisa?

- To też, ale nie to miałam na myśli... Za sto dni są twoje urodziny!

- Serio? Liczysz dni? Co niby jest niezwykłego w starzeniu się...

- Marudzisz. Jesteśmy na miejscu! – Hope wysiadła z samochodu. Do jej nogi podbiegł mały piesek, schyliła się i pogłaskała go za uszkami. – A ty to kto, mały słodziaku? Słodziutki jest, co nie, Rosalie?

Wyciągnęłam torbę z bagażnika z prezentem urodzinowym dla mamy Hope oraz torbą z ubraniami na zmianę. Trzymając je w ręce pomaszerowałam wąską dróżką w stronę drzwi wejściowych. Domek był mały, lecz gdy weszło się do środka było dużo przestrzeni. Pani Cooper z zawziętością walczyła z domem, aby był przytulny i tak się stało. Gdy tylko weszłam, przywitała mnie mama Hope z ogromną miłością. Radość na jej twarzy pozostała tylko w oczach. Z daleka widać, że ta kobieta zmaga się z rakiem. Oczy miała spuchnięte, blada, policzki zapadnięte... Po przywitaniu się z rodzicami poszłam zanieść torbę do pokoju, którzy rzekomo jest mój. Margaret – kazała tak do siebie mówić pani Cooper – uparła się, że to jest mój pokój, ponieważ i tak stał pusty. Miałam tam niesamowicie wygodne dwu osobowe łóżko, szafkę na ubrania oraz stoliczek z lampką. Ściany były pomalowane na niebieski kolor. Za każdym razem jak tu wchodzę, uśmiecham się patrząc na zdjęcie Hope i mnie w farbie. Przez tydzień nie mogłam jej z siebie zmyć. Położyłam na łóżku torbę i rzuciłam się na łóżko. Mój pokój z dużym oknem znajduję się daleko od sypialni państwa Cooperów, lecz blisko pokoju Hope. W dodatku na parterze. Idealne miejsce dla chłopców, którzy są niesamowicie zakochani i chcą spędzić jakże romantyczną noc we dwoje. Każdy był kiedyś młody i głupi.

- Jestem taka szczęśliwa, że nadal chcesz nas odwiedzać. Podziwiam cię. Kto by chciał siedzieć z takimi staruszkami!

- Ja! –krzyknęłam w odpowiedzi dla Margaret. – Naprawdę uwielbiam odwiedzać was. Czuję się jak wasza druga córka.

- Miło nam to słyszeć. A tak poza tym, to jutro organizujemy małe przyjęcie dla znajomych i ich dzieci, więc będzie nam jeszcze milej jak zostaniecie i dotrzymacie towarzystwa – powiedział pan Cooper.

- No oczywiście! – odkrzyknęła Hope.

Razem z Hope spędziłyśmy w moim łóżku prawie całą noc na opowiadaniu i wspominaniu dawnych czasów.

- Czuję, jakby cały świat miał przede mną jakąś tajemnicę. I mam tak odkąd znam Luke'a! Czy to nie jest dziwne?

- Niepotrzebnie się tym przejmujesz. To tylko jakiś nieziemsko przystojny koleś, który się ciebie uczepił.

- Dzięki za pocieszenie, naprawdę. Możemy iść spać? Nie chcę pokazać na przyjęciu z worami pod oczami.

- Okej, ale jeszcze jedno... Nie zdziw się, jak go jutro zobaczysz na imprezie.

-Postaram się. – Położyłam się do łóżka i podjęłam próbę zaśnięcia, która po długich wysiłkach powiodła się.

***

Przebudziłam się, kiedy usłyszałam, że ktoś otwiera okno w moim pokoju. Spojrzałam na zegarek. 2:46. Zaspana przetarłam oczy ręką, jeszcze nie docierało do mnie kogo zaraz ujrzę.

- Co ty tu robisz?! – wykrzyknęłam zniżając swój głos do szeptu, a za chwilę zakrywałam szybko swoje ciało cienką kołdrą.

- Podobno jestem ci winny picie. – Nie było łatwo stwierdzić jaką ma minę, gdyż było ciemno, lecz mogłam się domyślić, że się szczerzy jak głupi.

- No ale nie przed trzecią w nocy! I jakim cudem się tutaj dostałeś. – Podał mi kubek z gorącą kawą.

- Wszedłem przez oko. Powinnaś być bardziej spostrzegawcza. – Wskazał na otwarte okno.

- Dzięki za radę – burknęłam pod nosem.

- Zawsze do usług, kochanie.

- Już możesz iść.

- Nie. – Zabrał mi kubek i odstawił go na szafkę. Usiadł naprzeciwko mnie i się uśmiechnął. Nie tak jak zawsze, tylko tak delikatnie i przyjaźnie. Powolnym ruchem wziął pasmo moich włosów i założył je za moje ucho. Tą samą dłonią dotknął mojego policzka, po czym przejechał kciukiem po moim ustach.

- Jesteś taka piękna.

Siedziałam dalej nie wiedząc co robić. Luke zaczął się powoli do mnie przybliżać, chwilę potem nasze usta złączyły się w pocałunku.

- Aa! – usiadłam zdyszana i zalana potem. Usłyszałam śmiech. Śmiech Hope.

- Normalnie komedia. – Siedziała na biurku jedząc popcorn. – Szkoda, że częściej ciebie nie oglądałam, gdy miałaś sprośne sny. Niezły ubaw.

- Wynocha! – krzyknęłam i rzuciłam w nią poduszkę.


Nie zapomnij o mnie 1.0Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz