13

29 5 0
                                    

- Byłam już tutaj? – Rozejrzałam się po domu Luke'a. Pomógł mi wnieść walizkę z ciuchami do swojego domu.

- Raz. Przyszłaś tutaj któregoś wieczora i się zapytałaś, czy możesz u mnie spać.

- Co robiliśmy u ciebie?

- Na początku oglądaliśmy horror.

- Przecież ja nienawidzę horrorów! – przerwałam dla Luke'a i z oburzeniem moje ręce wystrzeliły w górę.

- I w tym rzecz, że cię do niego zmusiłem. – Na jego twarzy zagościł nieśmiały uśmiech. - Przez cały film się we mnie wtulałaś. I byłem w sumie zdziwiony, bo nie lubiłaś mnie, w sumie nadal nie lubisz.

- Czekaj, co? Nie lubię cię? – Spojrzałam się na niego i zaśmiałam. Dlaczego go nie lubię? Nagle przed oczami zobaczyłam blondyna, który cały czas się do mnie uśmiechał... Poczułam się szczeliwa. W tym momencie. Przypomniałam sobie nasze spotkanie! – Pamiętam!

- Co?

- Nasze spotkanie! – Jego oczy zaświeciły się, grały w nich malutkie iskierki, które dodawały uroku niebieskiej tęczówce. Idealnie komponowały się z burzą blond włosów oraz lekko różowymi ustami.

- Jeszcze trochę to sobie wszystko przypomnisz – Nagle jego twarz posmutniała.

- Co się stało? – Podeszłam do niego i dotknęłam jego ramienia.

- Boję się, że...

- Że...?

- Znowu przestaniesz mnie lubić. Wiem, to dziecinne, ale ja naprawdę chcę się do ciebie zbliżyć. A ty... Ty mi po prostu na to nie pozwalasz. Kiedy już myślę, że jest dobrze między nami, ty zaczynasz się wkurzać na mnie, wybiegasz z domu i...

- Tak było? To wtedy się wydarzyło? Miałam wypadek?

- Tak... Nie chciałem, żeby się tak stało. Wybiegłem za tobą, ale widziałem już tylko jak unosisz się w powietrzu, lądujesz na masce samochodu i się z niej staczasz – przerwał na jakiś czas i spuścił wzrok. Nie wiedziałam co mu powiedzieć. Czy nie powinnam go pocieszyć? Kiedy podniósł głowę do góry, wiedziałam, że ma zamiar kontynuować. – Daj mi się do ciebie zbliżyć, proszę...

Zatkało mnie. Nie pamiętam jeszcze wszystkiego, nie chcę zrobić coś głupiego. Łatwo byłoby teraz chwycić go za kark i pocałować. Albo powiedzieć „Proszę, jestem cała twoja". Ale to nie tak działa.

***

- Wyglądasz prześlicznie! – Przywitał mnie pocałunkiem w policzek. Wręczył mi bukiet pięknych czerwonych róż.

- Dziękuję Clarence. Ty także wyglądasz cudownie. – Wystawił rękę, abyśmy mogli się za nie trzymać. Kiedy dotknęłam jego ręki, on od razu splótł nasze palce. Uśmiechnęłam się do niego, żeby przekazać mu, że mi się to podoba. – A więc gdzie się wybieramy? Chyba nie bez powodu założyłam czerwoną sukienkę, a ty smoking.

- Zgadza się, nie bez powodu. Chcę cię zabrać na koncert smyczkowy.

Koncert smyczkowy, serio? Nienawidzę takiej muzyki. Jest... za poważna. Mimo małych chęci uśmiechnęłam się do niego i odpowiedziałam ''Jestem bardzo mile zaskoczona". Przyszliśmy na miejsce w czas. Kiedy wygodnie się rozsadziliśmy na fotelach, muzyka zaczęła grać. Wiolonczelistka, która siedziała na samym środku sceny, miała takie delikatne ruchy... Była tak delikatna, jak włosy Luke'a.

- Podoba ci się? – szepnął mi do ucha w połowie koncertu.

- Tak, nigdy w życiu bym nie pomyślała, że chłopak zabierze mnie na koncert smyczkowy. Dziękuję.

- Chłopak powiadasz? – Położył swoją rękę na moją i splótł palce.

Kiedy koncert zakończył się, a trwał dobre dwie i pół godziny, poszliśmy do wykwintnej restauracji. Ustaliśmy w kolejce i czekaliśmy.

Moje myśli niekontrolowanie zajął Luke. Wparował do sali taki... zmartwiony. Poczułam wtedy psychiczne ciepło, że komuś na mnie zależy. Potrzebowałam tego uczucia od tak dawna.

- Przepraszam, ale nie ma pana nazwiska na liście – oświadczyła recepcjonistka, która była ubrana w bardzo elegancki stój.

- Może pani sprawdzić jeszcze raz? Bardzo mi zależy, żeby zjeść tutaj z moją dziewczyną. – Wskazał ręką na mnie, a ja nie wiedząc co zrobić, lekko się uśmiechnęłam.

- Clarence, nic się nie stało. Pójdziemy gdzie indziej. – Kiwnął głową i wyszliśmy. Głupio mi byłoby teraz siedzieć w tak ekskluzywnej restauracji.

- Gdzie idziemy?

- Tam, gdzie będzie się można najeść. – Albo jakieś siły z góry wysłuchały moich modlitw, mimo że jestem niewierząca, albo chłopak w końcu zrozumiał, jakiego jedzenia potrzebuję.

Może to było egoistyczne posunięcie, ale tylko w ten sposób zapomnę o Luke'u, a przynajmniej o tym, co mi się przypomniało. Wiedziałam, że on nie jest dla mnie. Powinnam się od niego odsunąć. A co do Clarence'a... Nie czułam nic przy nim. Nie chcę mu pozwalać trzymać mnie za rękę, całować. Nie chciałam robić mu nadziei, ale jednak nie potrafię odmawiać, więc się zgodziłam na randkę.

- Podobał ci się koncert? – zapytał, po czym ugryzł kawałek hamburgera.

- Tak, oczywiście.

- Przyznam się bez bicia, że nienawidzę takich koncertów.

Odetchnęłam wielką ulgą. Tyle czasu trzymałam buzię na kłódkę... Przed oczami stanął mi obraz skutej mojej ręki z Luke'iem. Będę musiała się go zapytać o szczegóły.

- Jak dobrze! Przepraszam, ale ja ich też nie lubię.

Wyciągnęłam telefon i szybko wyszukałam numer do Luke'a.

JA: Kajdanki = Dzisiaj u ciebie.

LUKE: Gorąca propozycja.

JA: Nie licz na nic, blondasku.

Wybuchł głośnym śmiechem. Osoby siedzące w knajpce razem z nami, nagle spojrzały się w naszym kierunku.

- Clarence! Przestań się śmiać! – Lekko szturchnęłam go w ramię. Zresztą... Ja sama się śmiałam. 

Nie zapomnij o mnie 1.0Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz