21

28 2 0
                                    

- Czee... A co wam się stało, umarliście? - przywitała nas Hope. – Co jej zrobiłeś?

- Obroniłem ją? Skopałem tyłek dla Clarence'a? Mało co nie dopadł Rosalie? Czemu to zawsze musi być moja wina! – Spojrzałam się na twarz Luke'a i zauważyłam, że dostał po twarzy, ponieważ z brwi leciała mu krew.

- Chodź.

Pociągnęłam Luke'a do łazienki za rękę i popchnęłam na pralkę, aby mógł się o nią oprzeć. Lecz on jednak przyciągnął mnie do siebie i objął mocno w talii. Pod wpływem jego dotyku, moje ciało wygięło się lekko do tyłu. Szybko obrócił mnie i podniósł tak, że siedziałam na pralce.

- Wtedy kiedy trzeba, to ta pralka nie pierze.

Zrozumiałam znaczenie jego słów i się zaśmiałam. W końcu przybliżył do mnie swoją dłoń i lekko musnął palcem moje usta.

- Torturujesz mnie.

- Ja? Jak? – zapytał i przebiegle się uśmiechnął.

- Drażniąc mnie. Twoje usta – lekko dotknęłam jego warg palcem – powinny znaleźć się tutaj. – Dotknęłam swoich warg.

- Dobrze, ale musisz poczekać – powiedział i pochylił się nad moją szyją.

Musnął lekko językiem skórę na mojej szyi. Ten mały gest wystarczał, żeby moje ciało zamieniło się w tysiące fajerwerk, które rozbłysły, gdy tylko mnie dotknął. Kolejne pocałunki dawał za każdym razem coraz wyżej. Odchyliłam głowę do tyłu, z powodu tej przyjemności.

- Muszę ci opatrzyć brew.

Przestał obdarowywać mnie pocałunkami. Tak bardzo pragnęłam, aby pocałował mnie w usta. Kochałam, jak całował mnie w każdym innym miejscu, lecz i tak płakały z tęsknoty.

Odsunął się ode mnie. Jego oczy świeciły pożądaniem. Szczerzył się do mnie od ucha do ucha.

- Dobrze.

Jego uśmiech opadł, usiadł na pralkę i czekał. Podeszłam do szafki i wyciągnęłam apteczkę. Kiedy przygotowałam wszystko podeszłam do niego. Mamy tak różne, wzrosty, że musiałam być na palcach, żeby sięgnąć do jego brwi.

- Chyba będzie lepiej jak się zamienimy. – Zrobiliśmy to i przyznam, że było łatwiej.

- Oprzyj sobie ręce. – Położyłam jego jedną rękę na mojej talii. Chciałam go czuć. Jemu widocznie to się bardzo podobało, ponieważ uśmiech znów zagościł na jego twarzy. Gdy dotknęłam jego skaleczenia gazikiem z wodą utlenioną, syknął i mocniej owinął swoje ręce wokół mojego ciała. Delikatnie położyłam rękę na jego policzku. Odprężył się. Dokończyłam oczyszczać ranę i zakleiłam plastrem.

- Po wszystkim.

Otworzył oczy i się uśmiechnął. Przyciągnął mnie do siebie i pocałował w usta. W końcu. Cała asertywność w tym momencie ze mnie zeszła i mógłby ze mną zrobić to, na co by miał ochotę, a ja bym nie protestowała. Nasze pocałunki stawały się coraz głębsze. Luke chwycił za moją bluzkę i pociągnął do góry.

- Ile tam jeszcze będziecie się obściskiwać?! – krzyczała zza drzwi Hope. Luke jęknął. Dawaliśmy sobie ostatnie pocałunki.

- Już. – Chwycił mnie za rękę do pokoju. Popchnął mnie na kanapę i zawisł się nade mną.

- Ona zaraz tu wróci.

- Nie może cię wygonić z twojego domu. Proszę, nie wytrzymam bez ciebie tylu dni. To cały tydzień...

- Dasz radę.

Zastanawiałam się, dlaczego nadal bałam się dać mu tego głupiego buziaka.

- Chodźmy spać.

Poszłam do swojego pokoju, a Luke został na kanapie. Chociaż nie wiedziałam dlaczego. Przecież mógł spać razem ze mną. Ale zostawiłam go, mając nadzieję, że w nocy do mnie przyjdzie. Potrzebowałam z jego strony takich gestów. Nawet jeśli bym musiała go podpuszczać.

***

Stałam trzydzieści metrów od niego. Od chłopaka, który krwawił. Patrzył się na mnie. Próbowałam podbiec do niego, pomóc. Lecz nie ruszałam się. Krew poplamiła mu całą białą bluzkę. Wyciągnął do mnie rękę, która się trzęsła i z trudem utrzymywała w górze.

- Nie zapomnij o mnie...

Krew zaczęła się wypryskiwać z brzucha.

Wciągnęłam głęboko powietrze i usiadłam na łóżku.

- To tylko sen. To tylko sen. To tylko sen.

Położyłam się z powrotem i szczelnie okryłam kołdrą. Gdy tylko powoli odchodziłam do krainy snu... do pokoju ktoś wszedł. Od razu rozpoznałam, że to był Luke. Tylko on mógłby w środku nocy przyjść do mnie, wejść pod kołdrę i się przytulić. Czekałam na niego.

- Rosalie? Wiesz co? Chyba się w tobie zakochałem. I to na poważnie. Zależy mi na tobie, jak na nikim innym. Za każdym razem jak cię dotykam... czuję iskierki w moim ciele. Ty pewnie nie. A szkoda...

Wtulił się bardziej i pocałował mnie we włosy. Za kilka minut zaczął mnie głaskać po ramieniu.

- Rosalie. –Lekko potrząsnął moje ramię.

- Hm?

- Ubieraj się. Jedziemy do sklepu.

- Słucham? Ciebie chyba powaliło. To przez tą kanapę. Od początku trzeba było spać ze mną.

- Kochanie, w tym momencie jestem pewny w stu procentach. Więc rusz swoje śliczniutkie dupsko i się ubieraj, bo jak nie, to ja to zrobię za ciebie.

Piętnaście minut później byłam w sklepie, którzy był otwarty całą dobę. Szliśmy alejkami. Luke cały czas czegoś szukał, ale nie chciał powiedzieć czego. A mogłabym mu pomóc. Często odwiedzam ten sklep.

Jego klatkę idealnie opinała bordowa bluzka. Ukazywała z doskonałością każdy ruch mięśni. Na biodrach swobodnie leżały szare dresy. Blond włosy Luke'a wyglądały cudownie. On cały był... nieziemski. Tak, to idealne określenie.

- Mogę cię wziąć za rękę?

- Dziewczyny wolą jak się to robi niespodziewanie, a nie się jeszcze o nie pyta. – Spojrzeliśmy się na siebie. Szybko przybliżył się do mnie i wpił w moje usta. Smakował tak cudownie... Całowaliśmy się z wielkim pożądaniem, pragnęliśmy siebie. I niech mnie coś trafi jak dzisiaj się nic nie wydarzy. Luke bez zastanowienia chwycił moją rękę, gdy odsunęliśmy się od siebie i tak połączeni dalej szliśmy między regałami.

- Czego ty szukasz?

- O, właśnie tego. – Wskazał na regał, gdzie leżała gromada jajek, zapakowana w opakowania po dziesięć sztuk. Była nawet przecena.

- Serio?

- Tak, serio.

- Ściągasz mnie w środku nocy do sklepu po jajka? Po co?

- Jestem głodny.

- Luke!

Podszedł do mnie i przerzucił mnie przez ramię. Zaczęłam wierzyć w jego siłę. Z łatwością niósł mnie przez sklep do kasy. 

Nie zapomnij o mnie 1.0Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz