8

53 4 1
                                    

- Rosalie, zaniesiesz tą miseczkę na podwórko?

- Oczywiście, Margaret – uśmiechnęłam się i poszłam z miską do ogrodu. Gdy schodziłam po schodkach, nagle stanęłam w bezruchu, jedyne co mi chodziło, to klatka piersiowa od nagle przyspieszonego oddechu.

- Cześć. – Wystawił rękę w geście powitania. – Nie? – zapytał się i spojrzał na swoją rękę, a potem w moje oczy.

- Cześć. – Odwzajemniłam gest, lecz nie puściłam jego ręki. – Chyba mieliśmy nie rozmawiać ze sobą, dopóki sobie nie przypomnę.

- Wiem.

Nagle podeszła do nas Hope i zakuła nas w kajdanki.

Tak! W kajdanki! Takie z różowym futerkiem.

- Co ty do cholery jasnej wyprawiasz?! – Zaczęłam się na nią wydzierać. Co ona sobie myśli! Że niby może sobie od tak podchodzić i zakuwać ludzi w kajdanki?!

- Dałam wam z futerkiem, żebyście rączek nie obtarli, gołąbeczki. A ty wiedziałeś, że Rosie ma sprośne sny z tobą w roli głównej? – Puściła do nas oczko i poszła. Pobiegłabym za nią, gdyby nie to, że Luke stał w tym samym miejscu, więc uniemożliwiało mi oddalenie się od niego. Spojrzał się na mnie w uniesioną brwią i diabelskim uśmiechem zadowolenia.

- I co my teraz zrobimy – powiedziałam z rozpaczą w głosie. – Jakim prawem! Ugh! Policzę się z nią. Ma przesrane jak nigdy!

- Patrz, karteczka. – Luke zdjął z łańcuszka, który znajduje się miedzy jednym otworem na rękę, a drugim. – „Jak wytrzymacie jeden dzień i się nie pogryziecie to wam dam kluczyk".

- To są jakieś żarty? Jesteśmy w ukrytej kamerze?

- Może to niegłupi pomysł.

- Słucham?! Jaja sobie robisz? A może specjalnie podałeś mi tą rękę, bo się z nią na to umówiłeś? Co? Przyznaj się! – Zaczęłam go popychać. Złapał za moje nadgarstki i spojrzał mi się w oczy.

- Nic takiego nie zrobiłem! – Staliśmy w milczeniu kilka minut. Nie odważyłam się na niego spojrzeć. Myślałam cały czas, jak zdjąć te kajdanki. – Chodź się przejdziemy.

- Nigdzie nie idę. – Wyrwał mnie Luke z rozmyślań. Nagle przerzucił mnie przez ramię, więc znajdowałam się go góry nogami. Jego prawa ręka – ta w kajdankach – zwisała sobie swobodnie, a lewą trzymał moje nogi. – Puść mnie! Lucasie, masz mnie natychmiast postawić na ziemię! Ale to już!

Wiadomo, że się nie posłuchał. Szedł dalej ze mną na prawym ramieniu.

- Nie krzycz, maleńka.

- Maleńka?! Jakoś nie widzę, żeby nasza umowa nadal trwała. A szkoda! Luke, co ty robisz? Luke, proszę nie! – Szedł w stronę jeziora. Już wiedziałam co za chwilę nastąpi. Biłam go w plecy, nogi. Nic nie działało.

Moje całe ciało zanurzyło się w wodzie. Zaczęłam się rzucać, tonęłam. Nie zdążyłam złapać nawet mojego ostatniego oddechu.

Dusiłam się.

Nagle Luke zaczął mnie wynurzać z wody. Poczułam piasek pode mną.

Przeżyję.

Zaczerpnęłam głęboki oddech. Potem kolejny. I jeszcze jeden.

- Przepraszam, Rosalie. Naprawdę. Nie chciałem, żeby tak się stało.

Czułam jak mnie głaskał po twarzy. Odgarniał mokre włosy, które się przykleiły do policzków. Otworzyłam oczy. Nade mną był Luke.

Nie zapomnij o mnie 1.0Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz