16

30 3 0
                                    

- Tak, to ja... Dlaczego?... A na kiedy?... Och, no dobrze... Dziękuję za informację... Do widzenia... Hope!

- Tak? – Siedziała w pokoju i przeglądała coś na laptopie.

- Właśnie odwołano mój lot...

- Chyba żartujesz? – Jej mina wyrażała ogromne zaskoczenie.

- Muszę napisać do Luke'a.

- Ale miałaś z nim nie gadać.

- Wiem.

Po wydarzeniu z łazienki postanowiliśmy na razie się nie widywać, mimo że w piątek organizowałam spotkanie ze znajomymi. Mamy zamiar utrzymać dystans tylko tego jednego dnia. To byłoby dla nas zbyt trudne robić to codziennie.

JA: Odwołano mój lot. Widzimy się w piątek.

LUKE: Jak to odwołano?

JA: Normalnie.

Po zjedzonym śniadaniu poszłam z Hope na zakupy. Musiałam coś kupić dla rodziców Clarence'a. Nie wypadałoby przyjść z pustymi rękoma.

- Co jego rodzice lubią?

- A skąd mam to wiedzieć. Byłam z nim raz na randce.

- To odważny jest, że już cię zaprasza do rodziców. – Szturchnęła mnie w ramię i się uśmiechnęła. Pierwszy raz od kilku dni. Jej mama nadal leży w szpitalu, lecz i tak Hope idzie ze mną do sklepu. Równie dobrze mogłaby teraz być przy mamie. – A ty, że się zgadzasz. To szaleństwo! A co tak w ogóle u Luke'a?

Nagle spochmurniałam. On jest dla mnie ciężkim tematem do omówienia.

- Nie wiem.

- Co się stało między wami? Przez ten czas już byś się z nim kilka razy zobaczyła. Może i byś go tylko gryzła, no ale on i tak byłby szczęśliwy.

- Nasze relację są tak bardzo skomplikowane. Jednego dnia się całujemy, a drugiego nagle postanawiamy nie rozmawiać ze sobą. Jestem wykończona. Naprawdę nie ogarniam naszego – zakręciłam rękoma, pokazując „coś" – tego czegoś. Nawet nie wiem jak to nazwać – westchnęłam.

- Czekaj... Zrobiłaś to z nim?

- Nie, ale pocałowaliśmy się kilka razy. – Szeroko otworzyła oczy i poprosiła żebym jej to opowiedziała.

- Wtedy jak poszłaś do domu, gdy Luke cię odwiózł... Zasnęłam i miałam zły sen. Obudził mnie wystraszony, ja poszłam do łazienki, żeby obmyć twarz. On oczywiście poszedł za mną i wszedł do łazienki... A ja go pocałowałam. A jeszcze wcześniej jak byłam u niego po szpitalu. Ale ten pierwszy poważny pocałunek był taki... inny. – Zawstydzona opuściłam głowę i usiadłam na ławkę pod drzewem. Mimo że te wydarzenie musiało mnie oddzielić od niego, to się uśmiechnęłam, przypominając sobie jak mnie podniósł i posadził na blacie. Cały czas czuję jego ciepłe i miękkie wargi na swoich.

- To było złe. Bardzo złe.

- Wiem...

- Ale... - podniosłam głowę do góry i spojrzałam na twarz Hope. – Pasujecie do siebie.

- Nie możemy być razem.

- Dlaczego?

Właśnie. Dlaczego nie mogłabym być z nim? Nie umiem na to odpowiedzieć. Lecz czuję w podświadomości, że nie powinnam się w ogóle do niego zbliżać. Powinien być koleją osobą, którą odtrącam od siebie i nie dopuszczam do pokazania mojego wnętrza, lecz z nim nie potrafię tego zrobić.

- Rosalie – złapała mnie za ręce – powinnaś popatrzeć na niego sercem. Nie tylko głową. Otwórz się, zobacz jego zalety. Zajrzyj do jego serca.

***

- Przyniosłam popcorn! – krzyknęłam uradowana spotkaniem z przyjaciółmi. I Luke'iem. Postawiłam miskę na stole i poszukałam wolnego miejsca. Po środku siedział Luke, a po bokach Hope i Clarence. Luke podniósł wzrok na mnie i przesunął się w bok, abym mogła miedzy nim i Clarencem usiąść. Wcisnęłam się i usiadłam. Dzisiaj pogoda nas zaskoczyła i było bardzo ciepło, więc każdy siedział w krótkim rękawku i krótkich spodenkach. Kolano moje i Luke'a stykały się. I nie było innego wyjścia. Clarence objął mnie ramieniem i wtulił głowę w moje włosy.

- Pięknie pachniesz. – Co chwila prawił mi komplementy szeptem prosto do ucha. – Chciałbym przegryźć twoją wargę.

Zaskoczyło mnie to, ponieważ zabrzmiało to jak tekst wypowiedziany przez Christiana Grey'a z filmu ''50 twarzy Grey'a''.

Luke nagle prychnął.

- Możemy chwilkę pogadać? – zwróciłam się do Luke'a. Razem wstaliśmy i poszliśmy do pokoju. Zamknęłam drzwi na wszelki wypadek.

- O co ci chodzi? Zachowujesz się jak dziecko!

- Ja?! To ty siedzisz obok mnie z jakimś Lovelasiem!

- Sam mi tam miejsce zrobiłeś! Wiesz co? Ty jesteś po prostu zazdrosny! Jak możesz! – krzyczałam mu prosto w twarz. Mam gdzieś czy usłyszą nas sąsiedzi albo Clarence z Hope siedzący razem w pokoju obok.

- Bo mi na tobie do cholery zależy! – Między nami zapadła krępująca cisza. Luke schował twarz w dłoniach i głęboko odetchnął. Ja z bezsilności usiadłam na łóżku.

- Luke...

- Rosalie...

Wypowiedzieliśmy nasze imiona w tym samym momencie. Wstałam i stanęłam naprzeciwko niego.

- Ja już pójdę. – Zbliżył się do mnie i pocałował mnie w czoło. Gdy położył rękę na moim policzku, zamknęłam oczy i wtuliłam się w nią. – Przepraszam – szepnął mi do ucha. Gdy podniosłam powieki, jego już nie było.

Hope postanowiła zakończyć imprezę, z powodu mojego stanu. Kiedy sprzątała, ja odprowadzałam Clarence'a do drzwi.

- Nie podobało mi się jego zachowanie. Nie chcę, żebyś się z nim spotykała – powiedział, chwycił za klamkę i otworzył drzwi. – Będę czekać jutro o dziewiątej rano.

A co jeśli Clarence ma rację? Może rzeczywiście powinnam przestać się spotykać. Zależy mi na związku z nim. Więc jeżeli tak on mówi, to zrobię to dla niego. 

Nie zapomnij o mnie 1.0Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz