save

2.7K 498 104
                                    

Gdyby ktoś zapytał Jimina, jak poprzedniego dnia znalazł się w łóżku, nie wiedziałby, co odpowiedzieć. Obudził się przebrany w piżamę, z telefonem obok i posprzątanym bałaganem na pościeli. Słyszał głosy swoich dziadków, którzy zawzięcie na jakiś temat dyskutowali, słyszał śpiew ptaków i słyszał budzik. Nie pamiętał, by go ustawiał, ale możliwe, że to jego pamięć zawodziła od nadmiaru emocji. Na wspomnienie poprzedniego wieczoru miał ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu. Jak on mógł zadzwonić do Yoongiego? Nie uważał, że impulsywność mogła być odpowiednią wymówką, jeśliby przyszło mu zmierzyć się z wyjaśnieniem dziwnego zachowania.

Wstał około ósmej w nietypowym humorze. Z jednej strony miał ochotę zamknąć się w pokoju, zakopać pod kołdrą i w ten sposób spędzić cały dzień, a z drugiej — chciał spotkać się z dziadkami i ich... przeprosić. Czuł się winny i było mu wstyd za to, jak się zachowywał na początku, a zwykłe przeprosiny wydawały się czymś odpowiednim na poprawienie stosunków. Dlatego też, kiedy doprowadził się do porządku, ubierając się i czesząc, zszedł na parter, a następnie udał się do salonu. Tak, jak myślał — jego dziadkowie tam siedzieli. Gdy tylko zobaczyli go w progu, przerwali rozmowę i spojrzeli na niego wyczekująco. Babcia najwyraźniej zrozumiała, że Jimin nie ma odwagi odezwać się jako pierwszy, dlatego go wyręczyła.

— Dzień dobry, dobrze, że jesteś — zaczęła. — Właśnie o tobie rozmawialiśmy.

— Tak?

— Tak. Szkoda, że Min Yoongiemu coś wypadło, prawda? Jak ci się spało samemu w domu? — zapytała. Jimin nie rozumiał, o czym mówi, więc spojrzał na dziadka, mając nadzieję, że ten mu w jakikolwiek sposób pomoże. Ten jednak nie wykazywał zainteresowania swoim wnuczkiem, jakby podłoga okazała się ciekawsza.

— Jak to: "wypadło"? Przecież wróciłem normalnie, nie słyszałem o żadnych planach — zmarszczył brwi w niezrozumieniu.

— Miałeś u niego zostać na noc, bo my musieliśmy jechać do miasta. Nie powiedział ci?

— Nie? — odpowiedział chłopak, coraz bardziej zirytowany tym, że nie został poinformowany. Po chwili zdał sobie sprawę, że mógł zabrzmieć niemiło, w czym utwierdził go karcący wzrok babci. — Nieważne. Chciałem was przeprosić za moje wcześniejsze zachowanie. Byłem wtedy z rodzicami, a nasz kontakt nie jest najlepszy i musiałem... to nie ma znaczenia. Po prostu przepraszam. Postaram się poprawić — obiecał z ciężkim westchnięciem.

— Nie za późno na takie rzeczy? — usłyszał wreszcie dziadka, jak zwykle emanującego chłodem i dystansem. — Twoje słowa nie mają znaczenia. Musisz udowodnić, przynajmniej mnie, że rzeczywiście żałujesz — powiedział, uśmiechając się we wredny sposób.

— Nie ma sprawy, co mam zrobić?

Nie usłyszał odpowiedzi. Mężczyzna podniósł się za to z fotela, sapiąc przy tym na przymus i skierował się w stronę drzwi wyjściowych. Jimin jak na komendę pomaszerował za nim, po drodze odwzajemniając słaby uśmiech babci.

— Skoś trawę, podlej wszystkie kwiaty, poprzycinaj krzewy i ustaw zraszacz. To tak na początek — został poinformowany. W następnej chwili dziadek wszedł do środka domu, a Jimin został sam.

Dzień był wyjątkowo upalny, mimo to nie dało się tego odczuć przez korony drzew, które uniemożliwiały promieniom słonecznym przedrzeć się. Gdzieniegdzie przedostały się pojedyncze stróżki światła, które tworzyły różne wzory na ścieżce. Dało się słyszeć szelest liści i śpiew ptaków. Jimin zadecydował pójść po telefon, by sfotografować krajobraz, który go zachwycił. Pobiegł więc po swój telefon, ignorując pytania babci, czy wszystko w porządku, a później wrócił do ogrodu i zaczął robić zdjęcia z różnych perspektyw, starając się jak najlepiej uchwycić piękno natury. Sprawiało mu to kompletną przyjemność i czuł się jak w transie, widząc efekty.

SUMMERTIME | myg.pjmWhere stories live. Discover now