[dla mi1kgirl!!!loveu]
Jeżeli ktokolwiek powiedziałby Jiminowi, że w pewien sierpniowy poranek obudzi się u boku chłopaka, w którym jest zakochany, z pewnością by go wyśmiał. Nigdy nie mógłby nawet przypuszczać takiego obrotu spraw i za nic w świecie nie przyznałby się do swojej odmiennej orientacji.
Teraz było zupełnie inaczej. Leżał na kanapie, opatulony parą kocy, dusząc się z gorąca i emocji, które się w nim kumulowały. Czuł się, jakby ostatni miesiąc był wymysłem jego wyobraźni, najlepszym z możliwych snów, jakby ktoś obdarował go niezasłużonym szczęściem albo pomylił go z kimś, kto je potrzebował dużo bardziej.
Wszystko za sprawą Min Yoongiego, wtulonego teraz w brzuch Jimina, oplatającego ciasno jego talię i cichutko chrapiącego. Młodszy nie mógł przestać patrzeć na buzię chłopaka, nie mógł przestać przeczesywać mu włosów i nie mógł przestać się uśmiechać. To tak, jakby zabrano go z ciemnego, opuszczonego pomieszczenia do luksusowego apartamentu i mimo, że czuł się dobrze w swoim samotnym pokoju, prawdziwe szczęście odnalazł, kiedy położył się w ogromnym łożu z pozłacaną ramą. Miał wrażenie, że wszystkie poprzednie miesiące, przepełnione udawaniem innego człowieka były spowodowane jakimś płomieniem w jego środku, wypalającym wszystkie uczucia i niszczącym wartości, które kiedyś stawiał sobie za najważniejsze i dopiero poznanie Yoongiego pozwoliło mu ugasić ten płomień.
Wreszcie starszy się obudził i podniósł głowę na Jimina. Ledwo kontaktował, prawdopodobnie nie wiedział, co się dzieje. Jimin westchnął z rozczuleniem na ten widok i pozwolił sobie wpleść ponownie palce w jego włosy. Były w opłakanym stanie, zniszczone i szorstkie, prawdopodobnie od ciągłego rozjaśniania, ale jemu to nie przeszkadzało. Nie przeszkadzało mu właściwie nic - ani poczucie topienia się pod kocami, ani zdrętwiałe nogi, ani nawet to, że dochodziła jedenasta, a on miał wrócić do domu na dziesiątą. To wszystko traciło na jakimkolwiek znaczeniu, gdy patrzył na swojego hyunga, który bez skrupułów kreślił wzorki na jego brzuchu, bez pozwolenia odsłoniętym chwilę wcześniej.
— Dzień dobry — mruknął młodszy z uśmiechem.
— Dzień dobry — wychrypiał tamten, składając delikatny pocałunek nad pępkiem chłopaka. — Długo nie śpisz?
— Chyba nie, nie sprawdzałem godziny. Jesteś głodny? — zapytał Jimin, starając się powstrzymać przed piskiem szczęścia.
Promienie słoneczne oblewały cały pokój, padając przy tym na twarz Yoongiego. Wyglądał, jakby był aniołem, a przynajmniej takie wrażenie odnosił młodszy, przyglądając mu się.
— Trochę. Co dzisiaj robimy? — odparł blondyn, wreszcie podnosząc na niego wzrok i wzdychając ciężko. — Musisz szybko wracać?
— Nie — skłamał Jimin dla dobra sprawy. Wolał zawieść dziadków niż wyjść stąd wcześniej niż za godzinę. — Mogę zrobić dla nas jajecznicę, jeśli lubisz — zaproponował, a widząc skinienie głowy, ciągnął dalej: — To dobrze, idę.
W rzeczywistości został w miejscu przez kolejne dwadzieścia minut, ciesząc się czasem z Yoongim. Motylki w jego brzuchu sprawiały, że nie potrafił przestać się uśmiechać szczególnie, kiedy tamten nucił dla niego piosenki od My Chemical Romance.
— Hyung? — zaczął. biorąc głęboki oddech. Yoongi przestał rysować szlaczki na jego brzuchu i spojrzał do góry. — Czym właściwie jesteśmy?
Nie zdawał sobie sprawy, że starszy wiedział, ile kosztowało go zadanie tego pytania. Dało się słyszeć wahanie w głosie młodszego.
— A czym chcesz, żebyśmy byli? — odpowiedział pytaniem na pytanie blondyn, uśmiechając się lekko. Rozczulała go nieśmiałość Jimina.
YOU ARE READING
SUMMERTIME | myg.pjm
Fanfiction"i know it was getting rough all the times we spend when we try to make this love something better than just making love again" gatunek: fluff, trochę angsta