— Jimin, przyszedłeś spóźniony — usłyszał chłopak karcące słowa dziadka.
— To jest małe spóźnienie... — wytłumaczył pokornie. Przeczesał palcami włosy.
— Małe? — tym razem to babcia zabrała głos. — Dochodzi dwudziesta, a miałeś być na dziesiątą! Ty naprawdę sądzisz, że któreś z nas — przerwała na chwilę, wyciągając rękę przed siebie i wskazując najpierw na dziadka, a potem na siebie — będzie za tobą biegać i mówić, że masz wracać na czas?
— Ale przynajmniej przyszedłem — zaśmiał się krótko Jimin. Spędził cały dzień w towarzystwie Yoongiego, nic dziwnego, że dopisywał mu dobry humor.
— Powiem wszystko twoim rodzicom! — wykrzyknęła desperacko babcia, próbując wywrzeć na nim poczucie władzy. Efekt był zupełnie odwrotny.
— W porządku — uśmiechnął się chłopak, odnotowując zrezygnowane westchnięcie staruszki. — Przynajmniej miło spędziłem dzień — przyznał.
Zapadła chwilowa cisza, ale chwilę później dziadek zabrał głos.
— Mamy dziś gości, wiesz?
Zanim Jimin mógł w jakikolwiek sposób zareagować, usłyszał pukanie do drzwi, a chwilę później szuranie butów. Kilka sekund później w progu stanęli rodzice, a tuż za nimi inna postać.
— Jackson! — wykrzyknął, gdy zobaczył przyjaciela. Wyminął dwie osoby stojące przed nim i wtulił w przyjaciela z widoczną tęsknotą. — Jak ja cię dawno nie widziałem! — dodał z radością, mierzwiąc mu włosy. — Tęskniłem — zajęczał.
— Uspokój się, kretynie — wyszeptał Jackson do jego ucha z uśmiechem, po czym odwzajemnił uścisk. — Przywitaj się z rodzicami.
Jimin automatycznie wykonał jego polecenie i ukłonił delikatnie, nieco zbyt formalnie.
— Dzień dobry, synu — westchnął ojciec, ale widząc podekscytowanie chłopaka, uległ. — No już, możesz iść.
Rudzielec tylko czekał na te słowa, więc jeszcze zanim mężczyzna skończył mówić, on już ciągnął swojego przyjaciela w stronę wyjścia.
— Nie możemy posiedzieć w domu?
— Nie, bo jest ładna pogoda — zauważył, w międzyczasie odnotowując skrzywienie tamtego. — Tęskniłem za tobą. Bardzo — wymamrotał z szerokim uśmiechem, którego nie umiał się pozbyć z twarzy.
— Już to mówiłeś — odparł Jackson, gdy usiedli na schodkach werandy. — Nie zostaję na długo. Wszyscy mieliśmy cię odwiedzić, ale reszta wolała zostać w galerii i odbiorą mnie za godzinę ze ścieżki.
Jimin poczuł, że coś ściska jego serce. Przyjaciele woleli pójść na zakupy niż spotkać się z nim po półtora miesięcznej przerwie. To nic, ważne, że ktokolwiek przyjechał.
— Czemu nie odpisywałeś? — zapytał Jackson po chwili niezręcznej ciszy. — Ominęła cię rozmowa na wideo — dodał z wyraźnym zarzutem.
— Zepsuł mi się telefon i nie mam zasięgu — wytłumaczył chłopak, opierając się o ramię przyjaciela. — Naprawdę teraz widzę, że mi cię brakowało.
Nie kłamał. Widzenie się z Jacksonem przyniosło mu dużo radości i miał wrażenie, że może mu powiedzieć wszystko.
— Jakbyś się postarał, to rozmawialibyśmy częściej — zarzucił mu tamten sucho, ale pomimo to przyciągnął Jimina do siebie i zaczął głaskać po ramieniu. — Ja też za tobą tęskniłem. Niedługo wrócisz, to wszystko nadrobimy, tak?
YOU ARE READING
SUMMERTIME | myg.pjm
Fanfiction"i know it was getting rough all the times we spend when we try to make this love something better than just making love again" gatunek: fluff, trochę angsta