Cisza całkowicie wypełniała powietrze. Blask księżyca rzucał nikłą poświatę, co utrudniało widoczność. Droga była praktycznie pusta, z obu stron otaczał ją gęsty las, co nadawało miejscu intymnej atmosfery. Jimin przyjeżdżał tędy wiele razy, ale dopiero teraz, kiedy opierał się o samochód i rozglądał na boki, zauważał wiele szczegółów, których w dzień nie dostrzegał.
Niebo usiane było gwiazdami tworzącymi różne gwiazdozbiory i kształty. Próbował doszukać się tam jakiejś litery, twarzy czy przedmiotu, ale po pewnym czasie zrezygnował znudzony.
Gdyby tylko miał możliwość, wyjąłby teraz telefon i coś na nim porobił, ale zostawił komórkę w domu, bo obiecał to Yoongiemu. Nie mógł nawet sprawdzić godziny, przez co upływające minuty dłużyły mu się niemiłosiernie. Dopiero kiedy dostrzegł postać wychodzące zza zakrętu, ożywił się. Zmrużył oczy, by zobaczyć, czy to ta osoba, której wyczekuje, idzie w jego stronę. Nie pomylił się. Chłopak w białej, galowej koszuli, nieco za szerokich jak na jego chude nogi spodniach i wypolerowanych butach zmierzał ku niemu powoli, jakby chciał przetestować jego cierpliwość. Jimin nie przejął się tym. Zdążył się przyzwyczaić do dziwnego usposobienia swojego chłopaka i je pokochać, jak kochał całą resztę.
Yoongi podszedł wreszcie do niego i odwrócił się w ten sposób, by oboje doskonale widzieli swoje twarze skąpane teraz w mlecznym świetle księżyca. Starszy uśmiechnął się pod nosem, dokładnie tak, jak po ich pierwszym pocałunku i zmierzył bez skrupułów Jimina, odchylając się przy tym nieco do tyłu.
- Musisz częściej odpinać ten guzik, u góry, wiesz? - zapytał ochrypłym głosem. - Ale tylko przy mnie, żeby nikt więcej na ciebie tak nie patrzył - dodał po chwili namysłu.
- "Tak", czyli jak? - zagadnął młodszy zaczepnie. Odepchnął się od samochodu i splótł swoje palce za sobą. Wiedział, jakiej odpowiedzi się spodziewać, ale wolał usłyszeć to z jego ust.
- O tak - Yoongi ponownie zlustrował chłopaka wzrokiem. - Widać wtedy, że jesteś mój, a jeśli ktoś inny by tak robił, mógłbyś być jego. Szczególnie wtedy, gdybyś się uśmiechał, jak w tym momencie - zauważył. Przeczesał z roztargnieniem swoje tlenione kosmyki i westchnął cicho. Kochał się droczyć, ale wolał czyny, niż słowa.
- Dobrze, panie Min - Jimin oblizał usta i podszedł do swojego chłopaka. Bez jakiegokolwiek skrępowania położył mu jedną rękę na ramię, zaś drugą powiódł do odsłoniętego obojczyka. Przejechał palcami po skórze starszego, która teraz, oświetlona światłem księżyca, wydawała się jeszcze bledsza, niż była w rzeczywistości.
- Co ty robisz?
- Nie wiem, chcę się tobą nacieszyć, póki mogę - uśmiechnął się Jimin w dziecinny sposób i podniósł głowę. Teraz ich twarze dzieliły centymetry.
- Nie spiesz się, masz dużo czasu - przypomniał Yoongi.
- Żartujesz - młodszy chłopak przestał na chwilę kreślić wzorki na jego kawałku odsłoniętej klatki piersiowej. - Żartujesz - powtórzył z niedowierzaniem.
- Nie, Jimin, udało się - zaśmiał się naturalnie blondyn. - Nie wierzysz mi?
- Ciężko byłoby, skoro to są moi rodzice. Naprawdę, jeżeli kłamiesz, to ci wprowadzę...
- Nie kłamię, mogę zadzwonić za chwilę przy tobie - mruknął Yoongi. To wystarczyło, by przekonać młodszego. Szczerzył się teraz do niego, jakby zwariował. Miał ochotę krzyczeć i płakać ze szczęścia jednocześnie, jednak żadne słowa ani widoczne na jego twarzy emocje w pełni nie opisywały tego, co czuł w środku. Zamiast robienia czegokolwiek, co by zabrało mu cenny czas, wtulił się tylko w szyję swojego chłopaka i pisnął szczęśliwy.
YOU ARE READING
SUMMERTIME | myg.pjm
Fanfic"i know it was getting rough all the times we spend when we try to make this love something better than just making love again" gatunek: fluff, trochę angsta