epilogue

3.3K 556 214
                                    

Jimin nigdy nie wiedział, czym jest szczęście, dopóki nie zaczął zasypiać obok osoby, którą kochał.

dwa lata później

— Hyung! Chodź tutaj!

Jimin starł wierzchem dłoni krople potu formujące się na jego czole i jeszcze raz odświeżył kartę przeglądarki na laptopie. Oderwał na moment wzrok od komputera i spojrzał na swojego chłopaka, wchodzącego teraz do ich sypialni.

— Masz już odpowiedź?

Yoongi ruszył mozolnie w stronę łóżka, szurając przy tym po podłodze, i opadł na nie obok młodszego, w międzyczasie swobodnie zarzucając rękę na jego ramiona i zmuszając tym samym do położenia się.

— Nie, internet dzisiaj to jakiś żart — jęknął tamten, przeczesując palcami kosmyki włosów w akcie frustracji. — Nie mam na nic siły, przysięgam, jeszcze wczoraj mogłem zrobić wszystko, a teraz najchętniej poszedłbym spać.

— No to chodźmy... — mruknął blondyn, wtuliwszy twarz w brzuch Jimina. — Powinienem zaprosić do nas wreszcie Hoseoka, obiecałem mu, że będziemy świętować te jego zaręczyny.

— Zadzwonisz po niego jutro, dobrze? Ja też chcę się zobaczyć z Taehyungiem.

Yoongi podniósł się do pozycji siedzącej i obdarzył swojego chłopaka długim spojrzeniem, nachylił się nad nim, a potem pocałował szybko i krótko.

— Nie pytaj, czułem potrzebę.

Jimin uśmiechnął się delikatnie i pogłaskał go po włosach. Minęło kilkanaście miesięcy, od kiedy postanowił nie wracać do domu i z perspektywy czasu wiedział, że nigdy nie mógł podjąć lepszej decyzji. Nie utrzymywał żadnego kontaktu z rodzicami i starymi przyjaciółmi, chociaż nie miał sobie nic do zarzucenia: dzwonił do nich przez pierwsze pół roku, a potem uznał, że nie będzie się narzucać, skoro oni tego nie chcą. Regularnie starał się odwiedzać dziadków, dostał się też na studia, a Yoongi zdobył posadę nauczyciela muzyki i zaczął dawać prywatne lekcje gry na pianinie w tym samym mieście. Wciąż mieszkali w ich domku w lesie.

Jimin nigdy nie wiedział, czym jest szczęście, dopóki nie zaczął się budzić koło osoby, którą kochał.

— Hyung, załadowało się! — wykrzyknął nagle, zrzucając z siebie sennego chłopaka. — Czytaj, ja nie dam rady.

Przez ponad trzy miesiące czekał na odpowiedź z wydawnictwa, czy zdecydują się wydać jego pierwszą książkę. Yoongi przez cały okres, kiedy on pisał, wspierał go i starał się zrozumieć, że nie zawsze miał dla niego czas. Często widział Jimina, który wstawał w środku nocy, męczony przez nagły napływ weny i widział Jimina, potrafiącego wypić pięć kubków kawy dziennie, żeby tylko nie zasnąć na uczelni przez brak snu w nocy.

— Zamknij oczy — nakazał i nachylił się nad laptopem. Przebiegł szybko wzrokiem po ekranie, czytając treść wiadomości. — Witają cię serdecznie, dziękują za cierpliwość, bla bla, mieli dużo na głowie i...

Urwał nagle, kiedy przeczytał kolejne zdanie.

— No co napisali? — zapytał Jimin zniecierpliwiony, otwierając oczy i spoglądając na starszego. Uśmiechał się jak dziecko. — Hyung?

— Wydadzą to — wymamrotał nieobecny.

Jimin przeczytał kilka razy otrzymaną wiadomość. Nie docierało do niego to, co się działo.

— Boże, to nie jest możliwe — powiedział głośno.

— Jestem z ciebie cholernie dumny, Jiminnie — oznajmił Yoongi i faktycznie, dało się wyczuć dumę w jego głosie. — To będzie najlepsza książka pod słońcem, wiesz?

Przyciągnął do siebie chłopaka i ucałował czubek jego głowy. Oczy młodszego zaszły łzami. Wreszcie mu się udało spełnić największe marzenie.

Jimin nigdy nie wiedział, czym jest szczęście, dopóki nie zaczął pić kawy każdego poranka z osobą, którą kochał.

Ich związek zdążył się diametralnie zmienić w ciągu dwóch lat. Nie mieli dla siebie tyle czasu, co kiedyś przez pracę, naukę, korepetycje i tysiąc innych spraw, do tego wieczorami byli zmęczeni i nie zawsze dawali radę wykrzesać z siebie na tyle energii, by chociażby porozmawiać. Wtedy jedynie kładli się razem spać i to musiało im wystarczyć.

Jimin zdążył się ustabilizować emocjonalnie i z płaczliwego, potrzebującego ciągłych zapewnień nastolatka stał się młodym mężczyzną, któremu zależało na swojej przyszłości. Mimo to i on, i Yoongi nie szczędzili sobie czułości i wszystkie zaległości, które im się zdążyły nagromadzić w ciągu tygodnia, nadrabiali w weekend.

Do kosmetycznych zmian należało to, że Yoongi zaczął palić. Jego chłopak za każdym razem, gdy widział go z papierosem, narzekał, że to toksyczne, a Yoongi jedynie się śmiał i tłumaczył stresem.

Poza tym Taehyung, teraz już narzeczony Hoseoka, trafił na tę samą uczelnię, co on i nawet miał kilka przedmiotów z Jiminem, więc zdążyli się zaprzyjaźnić. Często odwiedzali się nawzajem i można powiedzieć, że stali się paczką przyjaciół.

Jimin nigdy nie wiedział, czym jest szczęście, dopóki nie zaczął dzielić się swoimi troskami i zmartwieniami z osobą, którą kochał.

— Powinniśmy adoptować dziecko — wypalił nagle Yoongi, przytulając do siebie młodszego.

— Dziecko?

— No dziecko, kota czy coś — dodał dla jasności.

— Przecież ty nie lubisz kotów — zaśmiał się Jimin.

— Skoro mamy być rodziną, to wypadałoby chyba mieć kota, co nie?

— Słucham? — rudzielec odsunął się od niego i zmierzył sceptycznym spojrzeniem. Przyłożył rękę do jego czoła, po czym stwierdził rozbawiony: — Ty chyba masz gorączkę.

— Nie chcesz ze mną być na stałe?

— Hyung, przecież jestem.

— A tak jak Hobi i Tae?

— Jak narzeczeni? — Jimin wstrzymał oddech i, widząc twarz blondyna, wiedział, że nie otrzyma już odpowiedzi.

Był pewien wielu rzeczy: tego, że kocha Yoongiego, że chce z nim spędzić resztę życia i że ten nigdy nie przestanie działać na niego w sposób, którego nigdy nie rozumiał. Działał tak na niego samym spojrzeniem i gestem, pocałunkiem, jednym z miliona, które dzielili.

Jimin nigdy nie wiedział, czym jest szczęście, dopóki nie poznał Yoongiego.




A/n: Jedno wielkie dziękuję, jeju. Nie mam słów, żeby powiedzieć, jak mi smutno z powodu końca sunmertime, a jednocześnie cieszę się, że po ponad roku wreszcie znacie zakończenie. Dziękuję za każdy komentarz, za opinie, za masę wiadomości na pv i na sarahah, kocham Was najmocniej

Dziękuję Julce, bo zmotywowała mnie do pisania dalej, chociaż wtedy nawet nie brałam tego pod uwagę ):

Dziękuję każdemu, jeny, loveu i mam nadzieję, że się nie zawiedliście

Do następnego, buziak ♡♡♡

SUMMERTIME | myg.pjmWhere stories live. Discover now