Tym razem, gdy Jimin przeciskał się przez pijany tłum, nie wysilał się chociażby na "przesuń się", jak wcześniej, tylko przy pomocy łokci zmierzał w kierunku wyjścia.
Drugi raz w przeciągu dwudziestu czterech godzin poczuł się wykorzystany. Nic, według niego, nie usprawiedliwiało Yoongiego do zachowywania się w bipolarny sposób, nawet alkohol, który prawdopodobnie sprawił, że stracił panowanie nad sobą i umiejętność racjonalnego myślenia zanikła.
Wreszcie wybiegł na zewnątrz, a stamtąd ruszył szybkim krokiem do domu swoich dziadków. Starł szybkim ruchem kilka łez, które napłynęły z jego oczu. Tym razem nie pozwolił sobie na płacz.
— Jimin!
Usłyszał za sobą dobrze mu już znany głos. Zawahał się przez chwilę, czy powinien wysłuchać wyjaśnień starszego, ale ostatecznie przyspieszył kroku.
— Jimin, zaczekaj!
Tym razem uległ prośbie chłopaka, sam nie wiedząc czemu. Coś mu podpowiedziało, że powinien poczekać na swojego hyunga. Zatrzymał się, ale nie odwrócił. Stał przy ścieżce. Do werandy jego domku dzieliło go kilka kroków.
— Jimin, boże — wydyszał Yoongi, stając przed nim. Miał potargane włosy i zapuchnięte wargi, spomiędzy których co chwilę ulatywały krótkie westchnięcia. Musiał dać sobie chwilę na unormowanie oddechu. — Jak ty się tam znalazłeś? — zapytał w końcu.
— Jakie to ma znaczenie? — zaśmiał się gorzko rudzielec. Dzielił ich niecały metr.
— Nie zaprosiłem cię na imprezę — zauważył Yoongi. Jimin zapowietrzył się na te słowa. — Przepraszam, jeżeli to było niemiłe, ale taka jest prawda. Nie chciałem cię tam po tym, jak mnie zbyłeś, bo internet okazał się ważniejszy od człowieka koło ciebie — wytłumaczył.
— I to znaczy, że skoro mnie nie ma na tej całej imprezie, to możesz całować się z Hoseokiem? — zarzucił mu młodszy, wyrzucając ręce w powietrze w akcie frustracji.
— A kim ty jesteś, żebym musiał się hamować ze swoimi potrzebami? — Yoongi zaśmiał się w pijacki, przerażający sposób.
Jimin zacisnął dłonie w pięści i zamrugał kilka razy w niedowierzeniu. Czy on naprawdę usłyszał takie słowa z ust swojego hyunga, który dzień wcześniej wycierał jego łzy, deklarując mu, że jest dla niego ważny?
— Jesteś pijany — westchnął z bólem. — Nie będę z tobą rozmawiał, kiedy ledwo stoisz.
Po wypowiedzeniu tych słów chłopak wyminął zręcznie starszego i ruszył w stronę domu dziadków. Wystarczyło mu wrażeń jak na jeden wieczór. Nie chciał ani patrzeć na Yoongiego, ani z nim rozmawiać.
— Po co przyszedłeś na tę imprezę? — zawołał za nim blondyn. Jimin odwrócił się na pięcie i spojrzał na niego.
— Po raz kolejny zmieniłeś mi hasło dostępu. Po co to robisz?
— Żebyś mnie odwiedzał — bąknął Yoongi, uśmiechając się uroczo. Wyglądał teraz jak małe dziecko. — Lubisz mnie i tu nie chodzi o żadne hasło, prawda?
— Zmieniasz kod dostępu, żebym tu przychodził, a gdy już to robię, masz pretensje, że nagle się pojawiam — Jimin zrobił krok do przodu. Zauważył, że stał się dużo pewniejszy siebie nie tylko w tym momencie, ale też od początku ich znajomości. — To nie ma najmniejszego sensu.
— Właśnie, że ma, bo zmuszam cię do przychodzenia tu i udawania, że mnie nie lubisz.
— Nie lubię cię, hyung — zadeklarował rudzielec.
YOU ARE READING
SUMMERTIME | myg.pjm
Fanfiction"i know it was getting rough all the times we spend when we try to make this love something better than just making love again" gatunek: fluff, trochę angsta