37

1K 72 9
                                    


Po 10 godzinach jazdy wreszcie dojechaliśmy na miejsce. Nie byłam zmęczona, bo przespałam prawie pół podróży, ale za to Robert ledwo utrzymywał się na nogach mimo wypitych dwóch kaw. Wchodząc do hotelu zauważyłam Krychowiaka stojącego przy recepcji. Pewnie podrywał jakąś recepcjonistkę. 

- Paula! - krzyknął gdy mnie zauważył, rozkładające przy ty ręce.

- Grzesiu, kochanie! - uśmiechnęłam się i mocno przytuliłam. Bardzo mi go brakowało. Mogę powiedzieć, że jesteśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi. Oczywiście Robert, nie ma o co być zazdrosny, to tylko przyjaźń i nic więcej. Na szczęście nie jest zazdrosny i nie robi mi z tego powodu wyrzutów, bo wie ile znaczy dla mnie Grzesiek.

- Aż tak się stęskniłaś? - zapytał, na co pokrzepiająco przytaknęłam. Mężczyźni również się przywitali, po czym Lewandowski stwierdził, że zaniesie nasze walizki do pokoju i pójdzie się położyć, za to my z Grzesiem postanowiliśmy, że pójdziemy do reszty chłopaków z reprezentacji. Mężczyzna zaprowadził mnie do pokoju, w którym stała wielka plazma. Po wejściu wszyscy odwrócili głowy w nasze strony.

- PAULINKAAAAA! - dosłownie rzucili się na mnie Jędrzejczyk, Grosicki i Stępiński. Trwaliśmy w takim grupowym uścisku jeszcze kilka chwil, ale pierwszy odezwał się Grosik.

- A gdzie nasz Lewy? Nie jesteście już razem? - zapytał prosto z mostu. Szczerze? Lubię tą jego bezpośredniość.

- Jesteśmy, po prostu poszedł się przespać po podróży. - uśmiechnęłam się mimowolnie.

- To dobrze. Podobno jesteście najlepszą parą w reprezentacji, wiele osób tak mówi, więc wiesz. - szturchnął mnie w ramię.

- Serio? Miło.

- No, serio. Ej, tak w ogóle, to przydałaby się jakaś mała imprezka powitalna, co wy na to. - odwrócił się w stronę chłopaków.

- Taaak! - krzyknął Peszkin. No tak, można się było tego spodziewać.

- Więc dzisiaj, o 21, na dole w pubie. Obecność obowiązkowa! A teraz wybaczcie, idę na poobiednią siestę. - mówił to z dziwnym, śmiesznym akcentem.

*Kilka godzin później*

Impreza trwała w najlepsze. Każdy tańczył, śmiał się, rozmawiał. Alkohol lał się strumieniami, jednak nikt nie był na tyle pijany, żeby wyrządzić jakieś szkody. Na razie...  Siedzieliśmy na wielkiej kanapie z Robertem, Grosikiem i jego żoną. Rozmawialiśmy o wszystkim, a zarazem o niczym. Jednak Lewandowski był jakiś nieobecny, ciągle spoglądał w stronę barku, przy którym siedziała brązowo włosa kobieta, na oko miała 25 lat. Musiałam szybko zapanować nad sytuacją.

- Robert, chodź tańczyć. 

- Hm? - jego wzrok ciągle był skierowany w stronę dziewczyny.

- Chodź tańczyć. - Powtórzyłam. Próbowałam zachować spokój, co średnio mi się udawało. Podniosłam się z miejsca, po czym podałam swoją rękę mężczyźnie, aby również to zrobił. Podeszliśmy na parkiet, zaczęliśmy tańczyć. Jednak ten ukradkiem nadal patrzył na dziewczynę. Nerwy mi puściły.

- Do jasnej cholery, co jest z tobą? - krzyknęłam, jednocześnie odsuwając się od niego.

- Nic, przecież. Wyluzuj Paula. - podszedł i pocałował mnie czule. Z lekka się uspokoiłam.

Wyszliśmy z imprezy o 3, lecz ostatni zostali aż do 6. Nie wiem, jak oni zwloką się na trening. Gdy leżeliśmy już w łóżku, musiałam zapytać Roberta o tą dziewczynę z klubu. To nie dawało mi spokoju.

- Kim była ta dziewczyna z klubu? - wypaliłam.

- Co? Jaka dziewczyna? - próbował się wywinąć.

- Nie udawaj. Nie jestem głupia.

- Coś ci się wydawało. Jestem zmęczony, idę spać. - odwrócił się na drugi bok gasząc przy tym lampkę nocną. O mój drogi, jeszcze wrócimy do tej rozmowy.

*Tydzień później*

Przebudziłam się niechętnie otwierając oczy, gdyż światło słoneczne wpadało mi do pokoju przez nie zasłonięte okno. Przeciągnęłam się i podniosłam do pozycji siedzącej. Rozglądnęłam się po pokoju. Jedyne co zobaczyłam to kartka leżąca na stoliku obok mojego łóżka. Dzień jak co dzień.

"Musiałem wyjść w pilnej sprawie. Wrócę wieczorem

Kocham cie, Robert."

Lewandowski, odkąd przyjechaliśmy do Arłamowa, strasznie się zmienił. Nie przytulał mnie, nie całował, a przede wszystkimnie miał dla mnie czasu. Od naszego powrotu, minęło półtorej tygodnia, a ja widziałam go raptem dwa razy,dokładnie przez godzinę. Niby był ze mną, ale myślami gdzieś indziej...   Przeciągnęłam się ziewając i wstałam z łóżka kierując się w stronę łazienki, po drodze wyciągając z szafy ciuchy, bokserkę i świeżą bieliznę. Po 30 minutach pod prysznicem wyszłam z łazienki związując włosy w koka kiedy nagle usłyszałam głośny huk, prawdopodobnie z korytarza. Szybko wybiegłam z pokoju.

- KURWAAA! - przed moimi drzwiami zobaczyłam leżącego Kapustkę.

- Jezu, co się stało? - starałam się zachować powagę, ale widok leżącego Kapiego nie zbyt na to pozwalał.

- Potknąłem się o coś. - powiedział, po czym rozglądnęłam się po korytarzu. Nie było nigdzie potencjalnego "cichego zabójcy", lecz coś przykuło moją uwagę.

- Ja już chyba wiem o co. - zerwałam taśmę klejącą. - Jakieś śmieszki zrobiły niezły żart.

- Pewnie Krycha i Szczena. - Pozbierał się z zimnej ziemi. - Idziemy na śniadanie?

- Jasne, tylko wezmę telefon. Poczekaj minutkę.

____________________________________________________

Chcecie jakąś dramę? ^^

Btw. Średnio jestem zadowolona z tego rozdziału, ale za 1-2 bedzie BOOOOMBA XDD

xx pontycherry

Kom i vote bardzo motywują :>


Attacker | Robert Lewandowski | PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz