39

1.2K 79 19
                                    

PIERWSZY DZIEŃ PO ZDRADZIE

Płakałam. Spałam. Płakałam. Spałam, nic nie jadłam. I tak w kółko.

DRUGI DZIEŃ PO ZDRADZIE

Siedziałam oparta o ramę mojego łóżka i wpatrywałam się tępo w zastawione drzwi. Chciałam zniknąć. 

TRZECI DZIEŃ PO ZDRADZIE

Znowu płakałam, a zaraz potem kładłam się spać. Płakałam. Spałam. Płakałam. Spałam. 

CZWARTY DZIEŃ PO ZDRADZIE

Uspokoiłam się.  Pierwszy raz od czterech dni, wpuściłam do pokoju światło, które dawało mi nadzieję. Otworzyłam drzwi od swojego pokoju, a następnie zeszłam na dół. 

Miałam dość wylanych łez i okropnych myśli. Robert nie był mnie wart albo to ja nie byłam warta jego. Nieważne.Ważne było to, że w końcu zeszłam do stołówki, pokazując ludziom w jakim jestem stanie. Na moje szczęście, nie było tam Lewandowskiego. To po prostu koniec. Nie wybaczę mu teraz ani nigdy. Po zjedzeniu śniadania, postanowiłam że wrócę do swojego pokoju hotelowego i w nim posprzątam.  Wszystko robiłam mechanicznie, niczym marionetka w rękach rozpaczy. Kiedy zmieniałam pościel i otworzyłam drzwi balkonowe, poszłam wziąć prysznic. Później ubrałam czarne rurki, oraz duży, czarny sweter, który sięgał mi prawie do kolan, właśnie tak był rozciągnięty. W chwili, gdy zakładałam skarpetki,ktoś zapukał do drzwi. Moje ciało całe się spięło. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Bałam się, ale z szybko bijącym sercem otworzyłam drewnianą powłokę, za którą stał Kapustka. W moich oczach znowu pojawiły się łzy, a on bez zbędnych słów wszedł do mojego pokoju, zamknął za sobą drzwi, po czym mocno mnie przytulił. Wszyscy tak bardzo przypominają mi Roberta... Zaczął mnie kołysać w swoich ramionach, raz po raz powtarzając, żebym już nie płakała. Odsunęłam się od niego i podeszłam do łóżka, na którym usiadłam, co zrobił również Bartek.Otarłam nadgarstkami policzki, tym samym spoglądając kątem oka na przyjaciela. 

- Paulina... Ja... Nawet nie wiesz, jak bardzo wszyscy się o ciebie martwimy - pokręcił smutny głową. - Ja, Krycha, Grosik, Peszkin. - zacisnęłam pięści. - Robert... Był tu ze mną kilka razy, ale nie chciałaś nas wpuścić wpuścić. 

- On też tu był? - pociągnęłam nosem. 

- Tak, martwi się o ciebie. - prychnęłam. - Sam nie jest w lepszym stanie. Ciągle albo pije, albo płacze i tak na zmianę.  Nie mogę patrzeć na to, jak moi przyjaciele się męczą. - złapał mnie za dłoń. 

- Nie chcę o tym rozmawiać, a nawet myśleć. On już dla mnie nie istnieje, rozumiesz? Lepiej dla niego, żeby to zrozumiał. Im szybciej, tym lepiej - oblizałam suche usta, po czym wstałam z łóżka. - Chciałabym zostać sama...Przynajmniej na razie. 

- Jesteś pewna? Nie mogę cię zostawić w takim stanie - również wstał. 

- Cztery dni temu byłam w o wiele gorszym, uwierz mi, Bartek. - wywróciłam oczami. 

- Okej, wyjdę, ale jutro tu wrócę, później przyjdę pojutrze, potem znowu i znowu. - westchnął, ale w końcu wyszedł.Został po nim tylko zapach jego perfum, a w tym wszystkim ja...Zagubiona, całkowicie zraniona.Robiłam wszystko to, co robią nastolatki, kiedy mają złamane serce. Mianowicie, pochłaniałam już drugie opakowanie lodów, jak również trzecią tabliczkę czekolady, oglądając wyciskacz łez. Szczerze? Bez tego także bym się obeszła. Wystarczyła tylko chwila, abym przypomniała sobie widok Roberta z tą suką i wszystko szlak jasny trafiał. Naciągnęłam koc aż pod samą brodę, po czym wzięłam kolejną łyżkę lodów jagodowych. Chciałam, jak najszybciej o nim zapomnieć, a im częściej powtarzałam w głowie tą myśl, to tym częściej o nim myślałam. Ironia, prawda? W oglądaniu kolejnej części jakiegoś romansu, przeszkodziło mi pukanie do drzwi. Bartka wykluczyłam od razu, bo niedawno tutaj był. Głośno westchnęłam, po czym podeszłam do drzwi. Nie chciałam na hura ich otwierać, by później tego żałować, dlatego spojrzałam przez wizjer. Okazało się, że był to Robert, który stał z wielkim bukietem czerwonych róż. Widząc jego twarz, ponownie tego dnia nie wytrzymałam, rozpłakałam się jak małe dziecko. Wciąż pukał, a ja sparaliżowana, osunęłam się po drewnianej powłoce. Było za wcześnie, abym była gotowa na to, żeby powiedzieć mu, jak bardzo go nienawidzę. Po dwudziestu minutach odpuścił i odszedł. Jednak nie chciałam być sama, potrzebowałam kogoś przy sobie. Wyciągnęłam telefon, aby zadzwonić po Krychę. Zgodził się niemal od razu.Siedzieliśmy już chwilę, ale żadne nie odezwało się słowem. Zebrałam się na odwagę. 

- Robert mnie zdradził - wyszeptałam i zacisnęłam powieki. 

- Że niby co?! - mężczyzna poderwał się z fotela. - Jak to się stało?!

 - Pojechałam do jakiegoś hotelu, bo dostałam dziwnego sms-a i nakryłam go. Pieprzył się z jakąś dziwką w łóżku. - schowałam twarz w obie dłonie. 

- Co za kutas! - warknął. - Nie rozumiem... Przecież wy jesteście dla siebie stworzeni. Pierwszy raz był w poważnym związku, zakochał się w tobie na dobre Paula. Było wam przecież razem dobrze.

- Nie wiem, może to moja wina - podciągnęłam kolana pod brodę.

- Nawet tak nie mów! Niezależnie od tego czy miał powód, czy go nie miał, nie powinien cię zdradzać - Grzesiek również westchnął, po czym usiadł obok mnie i mocno mnie do siebie przytulił. 

- Tak bardzo go nienawidzę - powiedziałam drżącym głosem. 

- Czas jest najlepszym lekarstwem - powiedział. - Wiem to z doświadczenia. Celia też mnie zdradziła, po tygodniu znalazła sobie nowego... Paulinko, muszę już iść. Przyjdę później, okej? - przytaknęłam. Korzystając z okazji, iż zostałam na chwilę sama,włączyłam telefon. Miałam trylion wiadomości od Roberta i jeszcze więcej nieodebranych połączeń. Nie czytając żadnego sms-a, usunęłam je wszystkie za jednym razem, co przyniosło mi pewną ulgę. Przez następne dni, nie miałam zamiaru nigdzie wychodzić. Jednak Bartek oznajmił, że się nie wymigam i idę z nim na imprezę. Zgodziłam się, bo wiedziałam, że już wtedy będę gotowa na to, aby porządnie się upić, tym samym próbując zapomnieć. O nim. O nas. O tym, co mogliśmy stworzyć. Kiedy miałam odłożyć telefon na komodę, ten znowu zadzwonił, a adresatem był oczywiście szanowny pan Lewandowski. Zaskoczyłam wtedy, nawet samą siebie. Odebrałam połączenie. 

- Paulina?! Boże, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że odebrałaś - nie odezwałam się. - Proszę, pozwól mi wszystko wytłumaczyć. To nie było tak... Zdradzałem cię, wiem to - zacisnęłam powieki. To tak bardzo bolało. - Ale zrobiłem to dla ciebie, proszę, wysłuchaj mnie...Nie mogłam słuchać tych bzdur. 

- O czym chcesz rozmawiać?! O tym, jak miałeś mnie w dupie przez ostatnie półtorej tygodnia?! A może o tym, jak posuwałeś pierwszą lepszą? Albo o tym, jak w niej doszedłeś, co?! O tym chcesz rozmawiać?!Nie chcę cię znać!Nie istniejesz dla mnie, rozumiesz to?! - byłam wściekła i smutna.

 - Nie mów tak... - powiedział zduszonym głosem.

 - Zostaw mnie w spokoju... To koniec, Robert. Pogódź się z tym - pociągnęłam nosem, a chwilę potem się rozłączyłam i wyłączyłam telefon. Rzuciłam się na łóżko, próbując się uspokoić. Serce biło mi z zawrotną szybkością, nie mogłam przestać płakać.

___________________________________________________________________

Jak ja was ostatnio rozpieszczam tymi rozdziałami! ^^ Btw, Jest was tu już PRAWIE 30 tysięcy! Dziękujee wam! To dla mnie ogromna motywacja do działania! ♥

VOTE + KOM = JESZCZE DAWKA MOTYWACJI!

xx pontycherry

Attacker | Robert Lewandowski | PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz