Paulina była jak wygrana na loterii, dar od losu czy nawet Boga. Była moja, niezależnie od wszystkiego i wszystkich. Chciałem dać jej jeszcze trochę czasu, ale kiedy zobaczyłem, jak Grzegorz ją pocałował, musiałem wszystko przyspieszyć. Nie mogłem pozwolić na to, aby ktoś mi ją odebrał przez to, że ja popełniłem cholerny błąd, zdradzając ją z swoją fanką. Do tej pory nie mogłem się pogodzić z myślą, iż to zrobiłem. Spojrzałem na fotel obok, nie mogąc pojąć tego, że siedzi obok mnie. Pozwoliła mi się podwieźć do koleżanki z Arłamowa. Odrywałem czasem wzrok od jezdni tylko po to, aby na nią patrzeć. Wydawała się jeszcze piękniejsza niż zwykle. Oparła głowę o szybę, przymykając lekko powieki oraz bawiąc się zamkiem od swojej kurtki. Nigdy nie widziałem piękniejszej kobiety od niej, a niestety trochę ich było w moim życiu, chociaż w poważnych związkach byłem tylko dwa razy - z Zuzą oraz Pauliną. Nie chciałem o niej myśleć jako o kimś z przeszłości, a wręcz odwrotnie. Zanim jeszcze wszystko zepsułem, miałem w planach oświadczyć się Paulinie w walentynki, czyli 14 lutego. Razem byśmy uczcili zaręczyny, jak również Walentynki. Wyszło jak wyszło, a teraz musiałem starać się o jej miłość. Po piętnastu minutach byliśmy pod blokiem jej koleżanki. Spojrzała na mnie ze smutkiem w oczach, a ja nie mogłem pogodzić się z tym, że to właśnie ja jestem powodem jej smutku.
- Dziękuję, Robert. - wyszeptała, nie chcąc zepsuć atmosfery, która się między nami stworzyła.
- Dasz mi jeden dzień? - zapytałem również cicho.- Odezwę się do ciebie, dobrze? Przepraszam - mruknęła ze łzami w oczach, po czym szybko wysiadła z mojego auta i pobiegła do jakiegoś mieszkania.
Miałem nadzieję na to, że w końcu się odezwie, jak również będzie w stanie mi kiedyś wybaczyć. Oddałbym wszystko, aby do mnie wróciła, bo tylko z nią byłem szczęśliwy.
Paula była moim cholernym szczęściem.***
Minął tydzień, odkąd widziałem ostatni raz Paulę. Od Kapustki dowiedziałem się, że ciągle pracowała albo ćwiczyła. Nie wiedziałem po co jej to, przecież jest piękna... Chciałem tylko, żeby dała mi jeden dzień. Siedziałem w pokoju, trzymając w dłoni telefon, czekając na jakiś znak. W końcu się doczekałem, dokładnie o 18.00 dostałem od niej wiadomość.
Od: Najukochańsza najpiękniejsza najlepsza Paulinka :*
Park w centrum miasta.
19.00
Zrobisz z tym, co zechcesz.Od razu założyłem kurtkę, buty, po czym chwyciłem w dłonie kluczyki od samochodu i podjechałem pod park. Na mieście były straszliwie długie korki, ponieważ większość ludzi wracała z pracy. W parku byłem dopiero o 19.05, dlatego postanowiłem szybko iść. Zauważyłem siedzącą na ławce Paulinę. Była smutna, jak jeszcze nigdy wcześniej. Na uszach miała założone słuchawki.
- Hej - uśmiechnąłem się lekko.
- Hej - odpowiedziała. Jej uśmiech jest zniewalający.
Dalej rozmowa potoczyła się sama. Wyjaśniliśmy sobie kilka rzeczy, ale dalej jej do siebie nie przekonałem. Z całą pewnością mogłem stwierdzić, że jednak chce, abyśmy do siebie wrócili. Jeśli każde słowo było prawdą płynącą z jej serca, to widziałem dla nas szansę. Chciałaby ze mnie zrezygnować, ale serce na to nie pozwala. Każda cząstka mojego ciała drżała, przypominając sobie każde jej słowo. Zobaczyłem w jej oczach łzy, więc mocno ją przytuliłem.
- Jeden dzień - szepnęła.- Jeden dzień - powtórzyłem bezwiednie po niej.
Byłem wtedy najszczęśliwszym facetem na tej spierdolonej Ziemii.____________________________________________________________
No i wszystko powoli wraca do normy! ^^
P.S Przepraszam że taki krótki, następny będzie dłuższy.
xx pontycherry