Przez ostatnie dni dużo myślałam o swoim życiu. Doszłam do wniosku, że nie miałam już nic. Domu, faceta ani szczęścia. Co do Roberta, to dał mi spokój, ale wiem od Grześka, że często stoi pod moimi drzwiami z bukietem czerwonych róż. Któregoś dnia wyszłam na zakupy spożywcze, bo skończył mi się zapas lodów i czekolady. Zobaczyłam go w supermarkecie przy dziale z alkoholem.Spieprzył nasz związek, ale nie chciałam, żeby się uzależnił. Dlatego powiedziałam o wszystkim Peszkinowi, a ten podobno przywrócił go do porządku. Podobno wciągnął się w wir treningów i całkowicie skupił się na karierze. Przynajmniej tyle. Dzisiaj sobota, co oznaczało imprezę, która odbędzie się w domu Grosickiego. Nie wspominałam chyba, że ma ogromną willę 5 kilometrów od Arłamowa. Na początku nie chciałam iść, bo bałam się, że Robert również na nią przyjdzie, ale on miał podobno inne plany. Nie zdziwiłabym się, gdyby poszedł do klubu z tajemniczą dziwką. Tak w ogóle, muszę dowiedzieć się, jak ona ma na imię. Te kilka dni nauczyło mnie ukrywania uczuć, nie płaczę, nie jestem smutna. Po prostu staram się żyć tak, jakbym nigdy go nie poznała. Właśnie przeglądałam setną sukienkę w jakimś miejscowym butiku, kiedy Kapustka pisnął jak mała dziewczynka. No tak, nie wspominałam, że postanowił mi dotrzymać towarzystwa. Rozbawiona, spojrzałam na niego.
- Coś się stało? - Zapytałam ze zmarszczonymi brwiami.
- Koleżanka przyjedzie na imprezę do Grosika. - powiedział z uśmiechem i włożył telefon do kieszeni spodni.
- Koleżanka, powiadasz? - pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Och, na razie koleżanka, zapomniałem dodać. - machnął ręką. - Muszę wyglądać dzisiaj bosko.
- Ktoś tu się chyba zakochał... - parsknęłam śmiechem.
- Najwyraźniej. - uśmiechnął się lekko.- Robert był wczoraj u mnie w pokoju. - odchrząknął, zmieniając temat.
- Um... Co u niego? Nie pije już, prawda? - zapytałam.
- Nie, ale... Boże, nie wiem czy ci powiedzieć - przygryzł wargę.
- Coś się stało? - spojrzałam na niego zaniepokojona.
- W zasadzie, to chyba nie. Robert powiedział, że już dał ci wystarczająco dużo czasu i zamierza o was walczyć - wypuściłam drżący oddech. - Mówił, że nadal cię kocha oraz zrobi wszystko, żebyś do niego wróciła.
- Nie wrócę - pokręciłam głową. - Nie nienawidzę go, ale nie potrafię mu znowu zaufać.
- Rozumiem. - Potem już nie rozmawialiśmy o Lewandowskim. Skupiliśmy się na dzisiejszej imprezie oraz na kreacjach na wieczór. Była niesamowicie zdziwiona i pozytywnie zaskoczona wyczuciem stylu Bartka. Lubi modę prawie tak samo jak Krycha, chociaż jakoś tego nie pokazuje publicznie. Kupił jasno-niebieską koszulę i czarne a'la rurki, natomiast ja, kupiłam koronkową lekko rozkloszowaną sukienkę. Niezwykle zadowoleni wyszliśmy z butiku. Zdecydowałam się na pójście pieszo, ponieważ Kapi musiał załatwić na mieście prezent dla "koleżanki". Przez swoją nieuwagę na kogoś wpadłam i gdyby nie ramiona tej osoby, leżałabym jak drzewo na środku chodnika. Śliskie buty oraz lekko oblodzone chodniki nie ułatwiały sprawy. No tak, była już połowa października.
- Przepraszam - mruknęłam, oswobadzając się z ramion mężczyzny. Mogłam to rozpoznać po męskich perfumach, które najwyraźniej przypadły mi do gustu.
- Nic się nie stało - usłyszałam zachrypnięty głos. Zaskoczona spojrzałam na mężczyznę przede mną, tym samym napotykając tęczówki. Tylko nie panikuj - powtarzałam w myślach.
- Cześć, Wojtek. - powiedziałam ledwo przez zaciśnięte gardło.
- Cześć - wyraźnie zakłopotany wsadził dłonie do kieszeni swojej zimowej kurtki. - Cieszę się, że cię widzę.Chciałabyś ze mną porozmawiać? - zapytał z nadzieją w głosie.